niedziela, 9 września 2012

Breaking News_34


Czekał cierpliwie w hotelowej recepcji siedząc wygodnie na jednej z miękkich sof. Spóźniały się dopiero 5 minut, w końcu to kobiety. Zresztą, bardzo ładne kobiety. Co prawda, bardziej spodobała mu się Carmen, ale Mia też była niczego sobie. Zniechęcał go jedynie ten agresywny kolor włosów, bo nigdy jakoś specjalnie nie przepadał za rudymi dziewczynami. Za to Car była jego kobiecym ideałem. Brązowe loki i zielone oczy...odpłynął na moment w krainę bujnej wyobraźni. Do hallu wkroczyła Mia w zwiewnej, białej sukience przed kolano, rzemykowych sandałkach i z lekko falującymi, rozpuszczonymi włosami. Wyglądała zjawiskowo. Obok niej szła przyjaciółka ubrana w niebieskie jeansy i kremową tunikę na ramiączka. Długie loki spięła na karku w luźny koczek. 

- Przepraszamy za spóźnienie...
- Nic się nie stało - odparł zauroczony prezencją obu kobiet. - Gdzie panie mają ochotę się przejść?
- Może najpierw przejdziemy na "ty"? Jestem Mia.
- James.
- Carmen - uśmiechnęła się nieco sztucznie, podając mu dłoń.
- Skoro już te formalności mamy za sobą, to może pójdziemy na jakąś kawę?
Wyszli przed budynek przymrużając oczy przez ostre światło słoneczne. Zajęli się luźną pogawędką, podążając powoli w kierunku widocznego już z daleka placu. Wokół niego mieściły się małe kawiarenki z przytulnymi ogródkami przepełnionymi wonią najróżniejszych kwiatów.
- Jak długo znasz Willa? - zapytała po chwili Carmen.
- Pracuję dla pana... Danielsa jakieś trzy lata i muszę przyznać, że to wyjątkowy facet.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Jest trochę... ekscentryczny, ale w głębi serca to dobry człowiek.
- Przyjaźnicie się?
- Chyba można tak powiedzieć...
- Więc dlaczego mówisz o do niego po nazwisku?
- W pracy jest dla mnie panem Danielsem, w końcu to mój szef.
- A w jakim charakterze cię zatrudnił?
- Yy...
- Dość już tych pytań - przerwała ten wywiad Mia. - Wybacz James, to wypytywanie. Odzywa się w niej dziennikarska natura...
Uśmiechnęła się do niego, zalotnie trzepocząc rzęsami. Carmen, widząc te podchody, westchnęła głęboko i odwróciła wzrok w inną stronę. James z Mią skręcili na chwilę w jedną z bocznych uliczek, pod pretekstem kupienia słodkich bułeczek w jednej z małych cukierni. Ona, nie zważając na samotność, dalej szła, obserwując mijających ją ludzi. Byli oni dużo mniej zabiegani, niż ci z Los Angeles, ale równie obojętni na otaczający ich świat. Wzniosła oczy ku niebu w geście zrezygnowania i przystanęła na chwilę w cieniu wysokiej wierzby, czekając na swoich towarzyszy. Nagle, ktoś, stając tuż za nią, zasłonił jej oczy miękkimi dłońmi. Pachniały wanilią, a na serdecznym palcu lewej ręki dostrzegła połyskującą obrączkę. Jej serce zabiło szybciej. 
- Will, to ty? - zapytała, próbując uspokoić swój drżący głos.
- Ej! Skąd wiedziałaś, że to ja?
Stał, teraz już przed nią, wysoki, szczupły chłopak o gładkich, jasnych włosach, sięgających ramion i śmiejących się, błękitnych oczach. Zmarszczył nos okazując swoje niezadowolenie, jednocześnie uśmiechając się figlarnie. 
- Znam cię, na takie coś mógłbyś wpaść tylko ty. 
Objął ją ciepło na powitanie. Pachniała jak ogród pełen konwalii po deszczu. To były te same perfumy, które dostała od Mii, ale pachniały jakoś tak inaczej... Do tego wyglądała olśniewająco...
- Ślicznie wyglądasz. A jak maleństwo? - zapytał, troskliwie dotykając jej brzucha.
- Dziękuję, dzidziuś chyba ma się dobrze, to i ja nie mogę narzekać. 
W ich kierunku właśnie zmierzali James i Mi, którzy, śmiejąc się, pałaszowali po jednym francuskim rogaliku. Kiedy dziewczyna zobaczyła przyjaciela, stojącego obok Carmen, piszcząc z radości, rzuciła mu się na szyję.
- Will! Jak ja się cieszę, że cię widzę! - powiedziała, ściskając go czule.
- Miło mi, ja też się cieszę - odparł wyraźnie zakłopotany takim entuzjastycznym powitaniem.
- A co ty tu właściwie robisz? Nie powinieneś być w pracy?
- Hmm... Miałem was zostawić na pastwę losu w obcym mieście? Postanowiłem się wcześniej urwać, ale widzę, że niepotrzebnie się martwiłem. J świetnie się wami zaopiekował.
- To czysta przyjemność.
- Macie jakieś plany? Co powiecie na mały spacer?


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz