niedziela, 13 września 2015

Everybody's Somebody's Fool_5

- Pamiętam, jak któregoś dnia kłóciłam się z mamą i to dosyć poważnie. Chyba poszło o to, że nie posprzątałam w pokoju, czy coś w tym guście... Chodzi o to, że naprawdę mnie zdenerwowała i krzyknęłam wtedy: "Idź do diabła!" - powiedziała z całkowicie poważną miną.
- Naprawdę?
- Tak. Ale słuchajcie dalej... Zastanawiałam się gorączkowo: "Czy usłyszała mnie? A może mnie nie usłyszała...Czy usłyszała?". Ale na moje nieszczęście miała całkiem  niezły słuch. Wtedy podeszła do mojego ojca i zapytała go: "John, co ona powiedziała?". Zawołała mnie "Nippy, chodź tutaj."."Nippy" to było moje przezwisko w domu. Przyszłam do niej, postanowiwszy grać niewiniątko. Zaczęłam, jakbym nie miała pojęcia, co zrobiłam: "O co chodzi, mamo?", a wtedy ona zapytała: "Co powiedziałaś?". "Idź do diaska" - odpowiedziałam.
- Chyba ci nie uwierzyła? - zapytał całkowicie przejęty tą historią Michael.
- W życiu! Uśmiechnęła się do mnie tym swoim uśmiechem i powiedziała: "O nie... Powiedziałaś "Idź do DIABŁA"... I ja ci pokażę jak tam trafić.".
Po przestronnym, jasnym salonie przetoczyła się salwa śmiechu rodzeństwa Jacksonów. Właścicielka domu tylko lekko uniosła kącik ust.
- Masz świetną mamę. - podsumowała Janet, ocierając łzy z kącików oczu.
- To silna kobieta i stosowała metodę twardej ręki. Ale to dzięki niej jestem tym, kim jestem. Wy z waszym ojcem chyba też nie mieliście lekko, co?
- Ja zbytnio tego nie odczułam, ale z chłopcami rzeczywiście się nie cackał. Z tego co pamiętam, to najczęściej podpadałeś ty, Mike?
- Uhm... zdarzało się, że moje zdanie różniło się od zdania Joe. - prawie wyszeptał, uciekając wzrokiem.
- Uwierz mi, skarbie... Jak nikt inny potrafię to sobie wyobrazić - powiedziała, przelotnie muskając swoją jego dłoń. Poczuł, jak przez jego ciało przebiega fala dreszczy. - Jestem z Newark. Jeśli się nie stawiasz, nie przetrwasz tam długo.
W tym samym momencie błysnęła szerokim uśmiechem śnieżnobiałych zębów. Wyglądała promiennie i sprawiała, że coś, jakby kamień w ciele Michaela wędrował raz w górę pod samo gardło, raz z głuchy tąpnięciem rozbijało się o dno żołądka.  Z trudem przełykał ślinę, a przez spierzchnięte wargi rzadko wydobywała się jakaś uwaga. Zerkał na nią tak często, jak tylko mógł, wciąż uważając, by nie dostrzegła jego rozmarzonego spojrzenia. Gdy wstała, by podać im obiecane napoje, wciągnął głęboko do płuc waniliowo-pomarańczowy zapach jej perfum. Gdyby tylko przestał choć na moment tonąć we własnych myślach, z pewnością dostrzegłby znaczący uśmiech, który pojawił się na twarzy jego siostry.
- Prawie bym zapomniała - zaczęła, stawiając na stole trzy szklanki pełne brzęczącej od zderzających się kostek lodu, schłodzonej wody. - Gratuluję nominacji do Grammy, Janet! Już wiesz, co zamierzasz wykonać?
- Dziękuję. Najprawdopodobniej "Control", "What Have You Done For Me Lately" i być może dorzucę fragment "Nasty", ale to jeszcze nic pewnego. Tobie też szczerze gratuluję, kochana.
- Również dziękuję. A teraz wróćmy do konkretów: za kogo zamierzasz trzymać kciuki, Michael? - zapytała z grobową miną.
- Eee... Ja?
- No tak. Twoja siostra i najlepsza przyjaciółka są nominowane w jednej kategorii, pamiętasz?
- Oczywiście, że pamiętam - wykrzesał z siebie najbardziej obrażony ton, na jaki było go stać w tamtej chwili i dodał - Trzymam kciuki za was obie.
- W takim razie jestem ci coś winna.
Niewiele myśląc, podeszła do niego i złożyła na jego policzku pojedynczy pocałunek. Nieświadom czerwonej pozostałości po jej szmince, spłonął rumieńcem, jednocześnie uśmiechając się od ucha do ucha.
- Michael, chyba będziemy się już zbierać - Janet wytrąciła brata z romantycznego upojenia. - Muszę być w centrum za pół godziny.
Dało się słyszeć cichy jęk zawodu, jednak starając się nie dać po sobie poznać, jak bardzo opuszczenie tego domu będzie dla niego trudne, ze sztucznym uśmiechem wstał ze skórzanej kanapy i grzecznie ruszył za siostrą w stronę drzwi wejściowych. Gospodyni odprowadziła ich aż do podjazdu, gdzie czekał ich szofer.
- Do zobaczenia. Mam nadzieję, że wpadniecie jeszcze przed galą? - zapytała.
- Zrobimy co w naszej mocy. Do zobaczenia.
Gdy oboje już uściskali na pożegnanie właścicielkę willi, zapakowali się do auta, a Bill powoli ruszył, kierując się ku głównej drodze. Choć Michael wydawał się być całkowicie zaprzątnięty własnymi myślami, młodsza z Jacksonów postanowiła postawić wszystko na jedną kartę i nieco go podpuścić.
- Wiesz braciszku, mam wrażenie, że wpadłeś w oko naszej Whitney.
- Naprawdę?! - zapytał z może zbytnim podekscytowaniem. - Tak sądzisz?
- Oczywiście! Ale to ty nie możesz od niej oderwać wzroku...
- Aaaa, odczep się!
Odwrócił się w stronę okna i nie odezwał się już ani słowem.

PS Historia opowiadana przez Whitney na początku jest prawdziwa.

5 komentarzy:

  1. W końcu rozdział :) Podoba mi się historia Whitney i tak myślałam, ze prawdziwa, bo gdzieś już ją słyszałam. Wyjaśniło się wreszcie, w kim kocha się Mike. A teraz czekam, aż pojawi się główna bohaterka!
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wohohoho!
    Jak ja to wczoraj przeczytałam w nocy, miałam takiego banana na twarzy, że o matko.
    Szczerze, nie wiedziałam, że początek był prawdziwy :D
    Ale się cieszę, że oparłaś to na faktach, a nie tak jak niektórzy, na fikcję.
    Oczami wyobraźni widziałam tę scenę i myślałam, że wybuchnę śmiechem.
    Mike taki poważny i w ogóle.
    "- Oczywiście! Ale to ty nie możesz od niej oderwać wzroku...
    - Aaaa, odczep się!
    Odwrócił się w stronę okna i nie odezwał się już ani słowem."
    Czekam na więcej i pozdrawiam!
    Susie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wrócisz jeszcze? Rok już czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział :"(

    OdpowiedzUsuń