- Jak się przedstawiła?
- Lisa Marie Presley.
- Odbiorę w gabinecie.
Nie chciał by Julia dowiedziała się z kim rozmawiał. Właśnie czytała dzieciom bajkę. Wyglądała pięknie... Nie chciał jej niepokoić. Przeczuwał, że rozmowa z byłą żoną nie będzie należała do przyjemnych.
*
- Kto dzwonił kotku? - zapytała słodko.
- Nikt ważny...
- Do samego Michaela Jacksona dzwoni ktoś nieważny? Jakim cudem?
- Och.. to nieistotne. Muszę lecieć Królewno, będę ok. 19:00. Zjemy sobie razem kolację...
- Będę czekać mój książę.
Pocałował ją i wyszedł.
*
Witaj Liso... Nie spodziewałem się, że będziesz chciała się spotkać.
- Czy to oznacza, że nie mogę zobaczyć się ze swoim przyjacielem?
- Oczywiście, że możesz. Jednak wcześniej się nie odzywałaś. A minęło już sporo czasu...
- Musiałam ochłonąć... Ale zapomnijmy o tym. Czego się napijesz?
Siedzieli w restauracji. Nikogo poza nimi nie było. Ona miała na sobie przylegającą, czarną sukienkę. Falowane włosy łagodnie opadały na ramiona. Kiedyś na taki widok pociłyby mu się dłonie, drżałoby serce... Teraz jednak patrzył na nią beznamiętnie. Gdzieś, w głębi duszy, skrywał żal. Po dłuższym zamyśleniu odpowiedział:
- Poproszę sok pomarańczowy.
- A dla Pani? - zapytał kelner.
- To samo co Pan.
- Przecież ty nie lubisz soku pomarańczowego...
- Ludzie się zmieniają Michael. Ja się zmieniłam...I gdybyś tylko dał mi szansę... - podparła twarz dłonią i uwodzicielsko zatrzepotała rzęsami.
- Liso, ja... Nic z tego nie będzie. Jesteś dla mnie kimś ważnym i zawsze będziesz w moim sercu. Ale już cię nie kocham. Przepraszam... Starałem się o tobie zapomnieć, a przy Julii mi się to udało...
- Może to odświeży ci pamięć... - przyciągnęła go do siebie i nachalnie pocałowała. Szybko odskoczył od niej, jak oparzony.
- Dlaczego...? - zapytał z niedowierzaniem.
- Co Michaelku? Nie podobało ci się? - spytała przebiegle.
- Miałaś rację, zmieniłaś się... Sam nie wiem co w tobie widziałem...Kiedyś byłaś taka dobra, szczera...
- Świat, w którym żyjemy jest podły Mike... niszczy każdego, kto nie nauczy się w nim żyć kierując się jego zasadami...
Wyszedł zostawiając ją z kpiącym uśmieszkiem na twarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz