poniedziałek, 25 marca 2013

Ynitsed_26

Jak długo jeszcze przyjdzie mu czekać? Minuta za minutą wlokły się niemiłosiernie, a on nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić. Pokój, w którym się znajdował, mieścił się obok biblioteki i musiał przyznać, że rzadko spędzał w nim czas. Ściany były pomalowane na ciepły, beżowy kolor, a od podłogi do połowy wysokości wyłożone boazerią. Okna były wysokie i wąskie, lekko przysłonięte bordowymi zasłonami. W rogu pokoju stał pozłacany, staroświecki zegar, który, kiedy wybijał godzinę, można było usłyszeć go w drugim końcu domu. W przeciwległej części pokoju znajdował się kominek z lekko przypalonych, brunatnych cegieł. Na nim stało kilka ramek ze zdjęciami i dwie nagrody Grammy Awards. Na jednej ze ścian wisiał dziwny obraz przedstawiający młodą baletnicę. Michael zbliżył się, by przyjrzeć mu się uważniej. Uwielbiał obcowanie ze sztuką, czym w młodzieńczym wieku zaraziła go Diana. Przyjaźnił się z nią znaczną część swojego życia, a nawet był w niej zakochany po uszy. Teraz wydaje mu się to być dość zabawne, oczywiście nie dlatego, że nie mógłby pokochać takiej cudownej kobiety. Była dla niego chodzącym ideałem, jednak różnica wieku przekreślała jakiekolwiek plany, z czym trudno było mu się pogodzić, do chwili, gdy poznał Maddie. Potem wszystko diametralnie się zmieniło, a ona stała się dla niego kimś, bez kogo trudno było wyobrazić sobie resztę życia. Teraz na szczęście miał ją przy sobie i bez względu na okoliczności nie pozwoli, by coś ich rozdzieliło. Dziś odbywała się rozprawa rozwodowa Madeline i Stevena, na której miała zostać rozstrzygnięta również kwestia opieki nad Alyson i Maxem. Wszystko wskazywało na to, że dzieci będą mieszkać z matką, jednak on wciąż nie potrafił się uspokoić. Ciągle złe przeczucia targały nim wewnątrz, nawet jeśli na zewnątrz był oazą spokoju. Dźwięk, który wypełnił w tej chwili pokój, przyprawił go o drżenie serca. Zegar właśnie, z typową dla siebie gracją i dostojnością, nie spiesząc się zbytnio, wybił godzinę 14:00. Sprawa właśnie powinna się zakończyć. Ze zniecierpliwieniem spoglądał na milczący telefon z nadzieją, że ukochana nareszcie zadzwoni z dobrymi wieściami. Usiadł na jednej z limonkowych kanap i z uporem maniaka wpatrywał się w przestrzeń. Sekunda za sekundą przemieniała się w minuty, później w godziny, aż wreszcie jego oczy powoli się zamknęły. Zapadł w nerwowy, niespokojny sen...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz