niedziela, 23 czerwca 2013

Until Death Do Us Part..._11

Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Miłego czytania. :)
***
Obudziła się w środku nocy, przerażona tym, co przed chwilą zobaczyła. Dopiero teraz, kiedy siedziała roztrzęsiona na mięciuteńkim materacu nakrytym satynowym prześcieradłem, zdała sobie sprawę, że był to tylko okropny sen. Jeszcze przed chwilą wszystko wydawało się być takie realne... Otworzyła powoli oczy, stopniowo przyzwyczajając się do panujących dookoła ciemności. Zegarek na szafce przy wielkim łożu wskazywał 2:16. Próbowała uspokoić się choć odrobinę monotonnym powtarzaniem, że przecież "to był tylko nocny koszmar", jednak nie dało to oczekiwanych efektów. Przez moment nawet wydawało jej się, że widzi parę błyszczących, żółtych oczu w najciemniejszej części pokoju. Jej, zroszone kropelkami potu, ciało przeszedł niekontrolowany dreszcz. Po chwili tajemnicze ślepia zniknęły nie sprawiając, że czuła się bezpieczniej. Ale co mogła zrobić w tej sytuacji? Była sama w ciemnym pokoju, a na zewnątrz szalała burza, która, prawdopodobnie, nie zamierzała szybko się skończyć. Rozważała dwie opcje. Jedną z nich było pozostanie tutaj i przeczekanie tych anomalii dygocąc ze strachu pod jedwabną kołdrą. Jednak to, co się stało, w ułamku sekundy, przekonało ją, co do bezsensowności tego planu. Pokój rozjaśnił żółty błysk, by później znów zalać go nieprzeniknioną czernią nocy. Prawdopodobnie przez Neverland, jak i przez całą okolicę przetoczył się tępy huk. To piorun, który uderzył gdzieś niedaleko, poruszył teraz fundamentami domów w zasięgu kilometra. Zrobiło się naprawdę niewesoło, co zmusiło ją do szybkiego podjęcia decyzji. Zawinięta w kołdrę, na palcach, wykradła się na korytarz. Nie wiedziała dokładnie, którędy powinna iść, ale  miała przeczucie, że podąża właściwą drogą. Minęła kilka drzwi, wszystkie ze złotymi klamkami, lecz wiedziała, że te właściwe są jeszcze przed  nią. Jeden z pokoi pozostał niezamknięty. Zajrzała do środka z czystej ciekawości. Znajdowało się tam duże łóżko z baldachimem, nakryte bladoróżową narzutą, a na nim posadzone zostały lalki o wszystkich kolorach skóry i w najróżniejszych, barwnych strojach. Na białej szafie również było ich kilka. Właściwie można by powiedzieć, że ta dziecinna sypialnia wypełniona była lalkami. Postanowiła iść dalej, jakby poganiana miarowymi grzmotami za oknem. Nareszcie znalazła na końcu korytarza, a przed sobą miała dwuskrzydłowe, dębowe drzwi ze złotymi klamkami. Zapukała cicho, jednak nikt nie odpowiedział na jej niemą prośbę o pomoc. To co zrobiła, każdemu innemu, dobrze wychowanemu człowiekowi, wydawałoby się przejawem braku ogłady i dobrych manier, ale ona już o nie nie dbała. Nacisnęła lekko na klamkę, która zaskrzypiała żałośnie, a później bezszelestnie wślizgnęła się do środka. Poczuła słodki, kwiatowy zapach, który otoczył ją ze wszystkich stron. Spojrzała na wielkie, przypominające królewskie, łoże. Na nim, oświetlana pojedynczymi błyskami, rysowała się, wtulona w poduszkę, sylwetka mężczyzny. Widocznie to, co działo się za oknem, nie było w stanie przeszkodzić mu w słodkim śnieniu. Kobieta podeszła odrobinę bliżej i szepnęła drżącym głosem:
- Michael... Michael, proszę, obudź się...
Nie dało się go tak łatwo zbudzić samymi słowami. Przyklękła delikatnie na brzegu łóżka i dotknęła jego ramienia. Postanowiła spróbować jeszcze raz.
- Michael... Michael...
Zobaczyła, że jego powieki powoli rozchylają się. Chwilę potem sarnie oczy błyszczały już w ciemności pokoju, a on zapytał mocno sennym głosem.
- Liso, to ty? Czy jest ci niewygodnie w pokoju gościnnym? Oczywiście zaraz odstąpię ci moje łóżko.
Już zbierał się do zabrania swojej małej poduszki, z którą nie rozstawał się od dobrych kilku lat, lecz ona powstrzymała go mówiąc:
- Nie... Proszę, zostań...
- Skoro tego sobie życzysz... Tylko nie za bardzo rozumiem, jak mielibyśmy spać razem... Chyba nie... - nie dokończył, ponieważ pomyślał, iż mogłoby to być uznane za wielki nietakt, gdyby okazało się nieprawdą.
- Och... Nie. Nie chodziło mi o to, o czym myślisz. Po prostu się boję...
- Czego?
Wtedy niebo przeszył kolejny piorun, grzmot zabrzmiał w świeżym powietrzu, a ona podskoczyła przestraszona. Dopiero teraz zrozumiał. Odchylił kołdrę i zaprosił gościa do łóżka. Sam po chwili z niego wyskoczył, założył szlafrok i, ze spokojem, oznajmił:
- Zaczekaj tutaj. Zrobię Ci kakao i posiedzę tu z tobą.
Wyszedł. Nie było go może przez dziesięć minut, a przez cały ten czas Lisę dręczyły wyrzuty sumienia. Przez swój głupi, dziecinny strach obudziła go w środku nocy. Jakaż była samolubna przychodząc tutaj bez większego powodu. Jednak, kiedy on wrócił, zapewniał ją, że nie ma się czym martwić.
- Przecież od tego właśnie są przyjaciele - powiedział podając jej kubek z parującym napojem.
Potem rozsiadł się obok niej i zapytał tak, jakby rozmowa o tej porze nocy była dla niego czymś nadzwyczaj normalnym.
- To powinno ci dobrze zrobić. Mnie kakao pomaga zawsze, gdy nie mogę zasnąć... - minął się z prawdą. - Co ty na to, abyśmy jutro obejrzeli jakiś ciekawy film? Oczywiście ty wybierzesz.
- Hmm... Jasne, to niezły pomysł - odpowiedziała niezbyt jeszcze pewnie.
Nie mogła zaprzeczyć, że obecność Michaela dodawała jej nie lada otuchy. Sama nie wiedziała, czy to fakt, iż czuła się bezpieczniej, czy też gorące kakao, lub też obydwie rzeczy, sprawiły, że poczuła się senna.
- Wiesz, dziękuję, że zarywasz noc, tylko po to, by niańczyć mnie, jak małe dziecko.
- Nie ma za co - uśmiechnął się, a jego śnieżnobiałe zęby błyszczały teraz w ciemnym pokoju. - Ty zrobiłabyś dla mnie to samo. Poza tym, przecież wszyscy mają prawo do strachu. Każdy czegoś się boi.
- Więc czego ty się boisz?
Zaskoczyło go to pytanie. Zastanawiał się, a przez jego głowę przelatywały różne obrazy. Wijące się na scenie striptizerki, pozbywające się kolejnych części swojego, i tak już skąpego, ubrania. Stojący nad nim, z groźną miną, wściekły ojciec. Nagłówki gazet nazywające go "Wacko Jacko". Pusty pokój z lalkami. Trumna pokryta białymi kwiatami.
- Boję się... samotności.
Jednak Lisa
tego nie usłyszała. Odpłynęła już do krainy snów, zostawiając za sobą swój strach. Trzymała w swojej męską dłoń Michaela, jakby podświadomie nie chciała pozwolić mu odejść. Nie mając większego wyboru, okrył ją dokładniej kołdrą, a sam ułożył się na samym brzegu łóżka, próbując znów zasnąć...



6 komentarzy:

  1. SUPER SUPER
    trochę krótkie ale jest SUPER!!!!!
    POZDRAWIAM
    DARIA

    Ps. PISZ DALEJ!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle cudowne ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie, kiedy cedek??

    OdpowiedzUsuń
  4. http://www.youtube.com/watch?NR=1&v=QNJL6nfu__Q&feature=endscreen

    OdpowiedzUsuń
  5. Już tu nie mogę wytrzymać!!! Kiedy ciąg dalszy??

    OdpowiedzUsuń