- Lauro, czy mogłabyś na dziś przygotować kolację dla dwóch osób?
- Oczywiście! A kto tym razem będzie naszym gościem? Czyżby pani Taylor? A może pani Ross? - zapytała radośnie.
- Nie... Odwiedzi mnie dziś Lisa Marie Presley.
- Hmm...
Gosposia nie wyglądała na zachwyconą. Cały jej zapał opadł tak, że nawet jej głos zyskał inny ton.
- Czy życzy pan sobie, abym przygotowała coś specjalnego?
- Ufam ci i wiem, że stworzysz, jak zawsze, kulinarne cudo. Uhm... Czy masz jakiś problem z tym, że Lisa tu przyjdzie?
- Nie. To pański dom i pańscy goście. Nie mam nic do tego.
- Gdybyś wiedziała o czymś, czego nie wiem, proszę, powiedz mi, dobrze?
- Oczywiście panie Jackson.
Postanowił odprężyć się odrobinę w swojej sypialni. Mała drzemka jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Powoli zamknął białe drzwi ze złotą klamką, by uniknąć nieprzyjemnego skrzypnięcia. Brzmiało ono dość strasznie, zwłaszcza nocą, gdy wymykał się na zewnątrz, by popatrzeć na gwiaździste niebo. Teraz zasłonił żaluzje, aby nie raził go blask słońca w jego pełnej krasie. Zanim legł na przestronnym łożu, zdjął swoje nieco już podniszczone mokasyny i ułożył je schludnie. Pozostało mu tylko zamknąć oczy i pozwolić sobie odpłynąć... Jego myśli krążyły teraz wokół rychłego spotkania z panną... Raczej PANIĄ Presley. Zastanawiało go, czy będzie miała do niego żal o to, jak się zachował. Kiedy rozmawiał z nią przez telefon, wydawała się być nawet pozytywnie zaskoczona tym, że zadzwonił. Nagle poczuł słodki zapach, który znikąd wypełnił pokój. Skądś już znał tę woń... Czy to nie tak właśnie pachniała Lisa, gdy objął ją po raz pierwszy od dwudziestu lat? Biała lilia. Kwiat dostojny i uwodzicielski zarazem. Kusi białymi płatkami, jakby poddając pod wątpliwość ich niewinną barwę. Zatem, czy taka właśnie była ta kobieta? Liczył, że dane mu będzie przekonać się o tym już niebawem. Znów w jego głowie pojawił się obraz jej delikatnej twarzy, ozdobionej, niczym drogimi kamieniami, zielonymi oczyma, rozświetlonej subtelnym uśmiechem. Kąciki jego ust drgnęły i uniosły się nieznacznie, na samo wspomnienie o kobiecie, której nigdy nie pragnął. Jeszcze tylko chwileczkę pozwoli sobie na marzenie o nieosiągalnym i niechcianym jednocześnie. Potem wstanie, odetchnie głęboko i zabierze się do pracy...
Piękne, lecz za krótkie ;) Pisz dalej!
OdpowiedzUsuń