W odpowiedzi do jednego z komentarzy odnośnie brytyjskiego akcentu, którym posłużył się Michael w moim opowiadaniu 'You Are Not Alone' : czytałam gdzieś ciekawostkę, jakoby nasz Aniołek lubił mówić z różnymi akcentami, przy czym brytyjski wychodził mu najlepiej. To tak gwoli wyjaśnienia ;) Dziękuję za wszystkie komentarze i zainteresowanie moimi tekstami. :)
Liberian_Girl
- I jak ci się to podoba, Viv? – zapytała Lisa, przeglądając się w lustrze ze wszystkich stron.
Miała na sobie obcisłe, jeansowe spodnie i dopasowany, czerwony top z ćwiekami umieszczonymi tuż pod linią biustu. Jej włosy, w drobnym nieładzie po przymierzaniu sporej ilości ubrań, opadały na smukłe ramiona. Płaski brzuch, wystawiony teraz na widok publiczny, przyciągał wzrok zazdrosnych klientek butiku, co ani odrobinę nie peszyło jego zgrabnej właścicielki. Natomiast jej szarozielone oczy, przypominające szklane kulki, zbierane we wczesnych latach dzieciństwa, nie spojrzały nawet przez chwilę na, pozostającego w stanie głębokiego szoku, nieznajomego.
- Lisa? Co ty tu...?
Wydawał się być kompletnie zdezorientowany, jakby grunt spod jego stóp zaczął się niebezpiecznie wysuwać. Skąd ona się tu wzięła? Nie mogło być dziełem przypadku, by w jednym z tysiąca sklepów w całej galerii, a z setek tysięcy w całym mieście, spotkał swoją miłość. Popatrzył na nią, jak gdyby była tylko złudną marą, sennym widzeniem pogłębiającym jego tęsknotę. Jednak ona była prawdziwa, wyraźna i całkowicie nieświadoma prawdziwej tożsamości mężczyzny, który tak uważnie się jej przyglądał. Zauważył, że cień niepewności przemknął po jej idealnej twarzy, kiedy usłyszała swoje imię, wypowiadane przez nieznanego jej człowieka. Spojrzała pytająco na przyjaciółkę, lecz nie znalazłszy u niej odpowiedzi, zwróciła się do mężczyzny.
- Skąd pan mnie zna? - zapytała podejrzliwie, dokładnie mierząc nieznajomego wzrokiem.
- Liso, to ja, Michael...
Nie chciała w to uwierzyć. Jednak, po dłuższym przyjrzeniu się, rozpoznała urzekająco czekoladowe oczy, które kiedyś zwiodły ją z wcześniej obranej drogi. Rozpoznała także szept, pobudzający jej zmysły jeszcze nie tak dawno temu. Chciała się odwrócić i jak najszybciej uciec, lecz on chwycił ją za przegub i przytrzymał lekko, nie chcąc zrobić jej krzywdy.
- Zostaw mnie, rozumiesz?
Wyślizgnęła się z jego uścisku, rzuciła na ladę pieniądze za ubrania i biegiem rzuciła się do wyjścia. Michael, bezradny, patrzył za oddalającą się kobietą. Wtedy nieoczekiwanie odezwała się blondynka, która, sądząc po zachowaniu Lisy, była jej przyjaciółką:
- No już, biegnij za nią. W tych szpilkach daleko ci nie ucieknie.
Na jego twarzy pojawiło się coś na kształt uśmiechu, a nogi już wiodły go śladami ukochanej. Dopiero wtedy z przymierzalni wyłoniła się Janet, posyłając wspólniczce niepewne spojrzenie.
- Myślisz, że się uda?
- Lisa nie jest głupia, tylko cholernie uparta. Ale nie martw się, myślę, że twój brat, ze swoim darem przekonywania, sprawi, że zmieni zdanie.
- Obyś miała rację. Inaczej będę musiała się przed nim gęsto tłumaczyć...
- Mnie też się nieźle oberwie, ale trzeba mieć nadzieję. - Nagle skrzywiła się z niesmakiem patrząc na Janet. - Nie jest ci dobrze w błękicie.
- Serio?
- Nie, po prostu ja chcę mieć tę sukienkę... - powiedziała i obie wybuchnęły śmiechem.
Proooosze dodaj szybko kolejna notke bo nie wytrzymiee!! :D:D
OdpowiedzUsuń