niedziela, 17 listopada 2013

Nefrytowe Serce_17

Słoneczne promienie ogrzewały jej blade policzki, a powietrze wypełniał zapach świeżych kwiatów z drzewa wiśni, które kwitło tuż pod jej balkonem. Zwiewna sukienka w kolorze lawendy falowała pod wpływem lekkiego wiatru. W salonie, pod nieobecność babki, siedział, zdaniem jej matki, przystojny i wykształcony młody człowiek. Przyszedł do ich domu na prośbę rodzicielki, która uważała, że Yù  jest na tyle głupia, iż nie domyśli się w tym spisku. Doskonale wiedziała, że matka próbowała wyswatać ją z mężczyzną z Pekinu, bo pragnęła, żeby dziewczyna już nigdy nie opuściła ojczyzny. Lecz ona nie zamierzała zostawać tu ani minuty dłużej, niż będzie to konieczne. Kiedy tylko Jackson przyjedzie z ponowną wizytą, wróci razem z nim do bajkowego Neverlandu i będzie żyć długo i szczęśliwie. Wszystko skończy się tak , jak w romansidłach czytanych przez nią jeszcze niezupełnie dawno. Zamierzała być książkowym przykładem szczęśliwej księżniczki w zamku cudownie przeniesionym z kart baśni i z wymarzonym księciem u boku. Zbytnio nie dbała o to, co pomyśli jej rodzina i mieszkańcy miasta. Wiedziała, że babka Lu Lu wyczuwała od początku iskrzenie pomiędzy nimi, ale nie dopuszczała tego do wiadomości. W rzeczywistości sama nie potrafiła pojąć, dlaczego Michael odwzajemnił jej pocałunek, a co więcej, chce być z nią. Pierwszej nocy, kiedy on wyjechał, bała się zamknąć oczy, by jej wyjątkowy "sen" nie dobiegł końca. Teraz już była pewna, że wszystko, co się wydarzyło, jest prawdą. Jej przemyślenia przerwało wołanie matki dobiegające z dołu. Szczerze nie miała ochoty spotykać się z nieznajomym, jednak postanowiła swoją przyszłą ucieczkę utrzymać w tajemnicy. Pociągnęła usta karminową szminką i lekkim, dystyngowanym krokiem zeszła do salonu.
*
- Nie mów mi, że zamierzasz jej się oświadczyć! Michael, ty chyba żartujesz! 
- Wręcz przeciwnie, tym razem jestem zupełnie poważny. Co w tym jest zabawnego? 
Był nieobecny, z rozmarzonym uśmiechem na twarzy. W jego głosie nie było nawet grama ironii, dlatego przyjaciółka patrzyła na niego z nieskrywanym niepokojem. Znała Michaela od lat, ale nigdy nie przypuszczała, że mógłby zaplanować coś tak głupiego. Jasne, był nieuleczalnym romantykiem, czemu nie dało się zaprzeczyć, ale czy był szalony? Ujęła w swoje jego miękkie dłonie i spojrzała mu prosto w oczy.
- Czy ty naprawdę wiesz, co robisz?
- Karen, ona jest jedyna w swoim rodzaju. Nigdy wcześniej nie poznałem takiej dziewczyny...
- No właśnie, "dziewczyny"... Mike, ona ma osiemnaście lat! A ty czterdzieści cztery! 
Nagle spojrzał na nią jakby przytomniejszym wzrokiem. To prawda, że nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad różnicą wieku między nimi. Czyżby makijażystka miała rację? Na co on właściwie się decydował? W ten sposób łatwo mógł zniszczyć jej życie. Niewiele mógł jej zaoferować, a ona zasługiwała na coś o wiele lepszego. Nie wierzył, że przez własną lekkomyślność mógłby skazać ją na wieczne nieszczęście u jego boku.  Sam nienawidził tego całego zamieszania wokół własnej osoby kreowanego wciąż na nowo przez media.Wystarczyło, że już raz wciągnął w to wszystko kobietę, którą pokochał i nie skończyło się to najlepiej. Dla Yù pragnął innej przyszłości. Ale czy naprawdę jedynym sposobem było zerwanie wyjątkowej więzi, jaka ich łączyła? Prędzej czy później prasa wyniucha plotkę i zrobi z niej sensację, a wtedy dziewczyna może już zapomnieć o normalnym życiu, pójściu na studia, byciu szczęśliwą... Nigdy więcej nie odklei od siebie plakietki "Dziewczyny Dziwaka Jacko". Od pamiętnych walk z brukowcami w czasach związku z Lisą Marie, a później Debbie, postanowił, że już nigdy nie skrzywdzi w ten sposób żadnej kobiety. 
- Mike... Dlaczego płaczesz? - zapytała nieśmiało blondynka.
- Dziękuję ci, Karen... Uświadomiłaś mi bardzo ważną kwestię...
- Co masz na myśli?
- Nie mogę tego zrobić Yù. Ona zasługuje na dużo lepsze życie, niż to, które mogę jej zaoferować... - wierzchem dużej dłoni otarł łzę spływającą powoli po jego policzku. 
- Michael, mogę ci obiecać, że jeszcze znajdziesz kobietę, z którą spędzisz resztę swojego życia.
Karen objęła go bladymi ramionami, a on ułożył swoją ociężałą głowę na jej klatce piersiowej. Słone krople, jakby na przekór całemu światu nie chciały przestać płynąć i nawet jego przyjaciółka nie potrafiła tego zmienić.  Po kilku minutach dźwięczącej im w uszach ciszy, przełykając gorzkie łzy, Michael wyszeptał:
- Nie zamierzam jej już więcej szukać, Karen...




3 komentarze:

  1. OMG, czemu?!?!? A mieli już żyć długo i szczęśliwie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę cię, nie mów mi tylko, że to już koniec... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. O boże...
    Jakie smutne...nie mogę...poryczałam się na końcu nwm dlaczego...
    To jest świetne, ale smutne... ;c
    U mnie nowa.
    Myślę, że niedługo coś się poprawi...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń