*
- Yù, to miejsce jest cudowne... W jaki sposób je odkryłaś?- Przychodziłam tu czasem razem z moimi wysoko urodzonymi przyjaciółkami. Przedtem nie dostrzegałam w nim nic pięknego. Teraz to widzę...
Szli ze splecionymi dłońmi po zielonej, bujnej trawie. Michael, poddenerwowany wieściami, jakie miał do przekazania dziewczynie, nie mógł skupić się na niczym konkretnym. Przy niej jego serce biło znacznie szybciej, a ważne słowa więzły w gardle. Motyle w brzuchu, od dawna nie dając mu spokoju, tym bardziej teraz nie ułatwiały sytuacji. Ona natomiast, podejrzanie chłodna i opanowana, powitała go w drzwiach rodzinnej posiadłości. Sprawiała wrażenie nieobecnej i roztargnionej, co nie umknęło jego uwadze. Czyżby przeczuwała, to co miało nadejść? Przystanął na moment, po czym zapytał niepewnym głosem:
- Może usiądziemy? Chciałbym o czymś z tobą porozmawiać.
Skinieniem głowy wyraziła aprobatę. Chwilę później siedzieli na rozgrzanej słonecznymi promieniami trawie, wdychając świeże powietrze przepełnione zapachem owoców i kwiatów. Woda w parkowej fontannie zapraszała spragnione ptaki swoim szumem, by odpoczęły choć na moment. Mężczyzna przyglądał się przez chwilę niewinnej młódce, by później ująć jej delikatną dłoń i spojrzeć prosto w oczy.
- Yù, muszę ci powiedzieć, że... A co to? - zapytał zdziwiony, gdy jego palce natknęły się na zimną krawędź obrączki.
- Michael... Ja... Naprawdę nie chciałam... To samo jakoś wyszło... Nie chciałam cię zranić...
- Chcesz mi powiedzieć, że to pierścionek zaręczynowy?
Z jej ust wyrwał się cichy szloch, a czarne jak noc oczy zaszkliły się od łez. On,dy dotarło do niego, co przed sekundą się wydarzyło, niewiele myśląc, ujął jej porcelanową twarzyczkę w swoje męskie dłonie i ustami musnął jej czoło. Kciukami otarł łzy spływające po jej policzkach, a kąciki jego ust nieznacznie się uniosły.
- Yù, to wspaniale, że znalazłaś kogoś, z kim chcesz spędzić życie.
- Nie gniewasz się, że tym kimś nie jesteś ty? - zapytała naiwnie.
- Zazdroszczę mu, że będzie z tobą do końca swoich dni, jednak wiem, że może zaoferować ci znacznie więcej, niż ja... Kocham cię, Yù, i pragnę twojego szczęścia, bardziej niż swojego.
- Kocham Cię, Michael...
Jej głowa łagodnie opadła na jego pierś, z której wydobył się melodyjny, łagodny głos:
- I am your friend through thick and thin
We need each other we'll never part
Our love is from the heart
We never say I don't need you
We are forever...
I w ten sposób razem dobrnęliśmy do końca opowiadania "Nefrytowe Serce". Mam nadzieję, że się Wam podobało i dostarczyło Wam choć odrobinę radości i wzruszeń. Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze i po cichu liczę na ogólną ocenę całego opowiadania pod tą notką. Będzie mi bardzo miło :) Dla podsumowania napiszę jeszcze tylko... "Koniec nie zawsze jest definitywny. Często jest po prostu początkiem czegoś nowego."
Love You All More
Liberian_Girl
Nie wiem dlaczego twoje opowiadania wywołują u mnie takie emocje...może dlatego, że są takie wspaniałe.
OdpowiedzUsuńTo koniec opowiadania, ale ty nie przestajesz pisać? proszę powiedź że dalej będziesz pisać i kiedy będę wchodzić na tego bloga będziesz mi nadal poprawiała humor nową notką. Proszę...
Pozdrawiam Cię...
P.S Smutna ta historia się kończy ale ogólnie było fajne to opowiadanie.
Jak to już koniec ;(((
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie kolejne opowiadanie! Ale tym razem zwracam się z prośbą o szczęśliwe zakończenie haha ;D To było wspaniałe, a Michael jak zawsze taki czuły i kochany, ugggh <3 Codziennie wchodzę na Twojego bloga i jak tylko pojawi się nowa notka, odrywam się od rzeczywistości i czytam. Czekam na kolejne notki! Pozdrawiam serdecznie.
Twoje opowiadania są fantastyczne. Sposób, w jaki się wypowiadasz, jest nieziemski. Czytając Twoje opowiadania nie mogę powstrzymać swoich emocji. Dziękuję za to opowiadanie i czekam na więcej ♥
OdpowiedzUsuń