Patrzyła niewyraźnym wzrokiem, jak nieznajoma dziewczyna siedzi obok łóżka i patrzy na jej drżącą dłoń zaplątaną w kable podpięte do aparatury. Jak przez mgłę pamiętała, co właściwie się wydarzyło. Sądząc po wyposażeniu sali, znajdowała się właśnie w szpitalu, do którego przetransportowano ją po samobójczej próbie. Mimo że jej zmysły wciąż były przytępione, powoli rozpoznawała w nastolatce jedną z uczennic Buckley. Jeżeli dobrze jej się wydawało, była ona jej rówieśniczką z równoległej klasy, jednak nie potrafiła przypomnieć sobie o niej niczego więcej. Powoli odwróciła głowę w kierunku drzwi, za którymi wciąż przechadzali się lekarze i pielęgniarki w białych, widocznych doskonale w ciemnościach nocy, kitlach.
- Nie wiesz może, czy był tu ktoś z mojej rodziny? - zapytała słabym jeszcze głosem Paris.
- Byli tutaj przez cały czas. To chyba pierwsza taka noc, kiedy wrócili do domu... Twoi bracia i babcia nie odstępowali od łóżka.
Dziewczyna przymknęła podpuchnięte powieki, starając się nie uronić choćby jednej łzy. Właściwie nie chciała się zabić, jednak po części wciąż żałowała, że jej próba się nie powiodła. Serce wymykało się w szaleńczym rytmie z jej klatki piersiowej, chcąc wreszcie pozwolić ulecieć duszy. Wolną ręką dotknęła swojej szyi i natychmiast zauważyła brak jej ukochanego naszyjnika. Przełamane wpół serce na srebrnym łańcuszku, którego druga część została owinięta wokół nadgarstka jej Tatusia, w dniu pogrzebu... Nerwowo rozglądała się po ciemnej sali, jakby szukając odpowiedzi na pytanie, co stało się z jej skarbem. Niewiele myśląc, wykonała szybki ruch, chcąc podnieść się do pozycji siedzącej, jednak momentalnie ból głowy zmusił ją do powrotu na łóżko. Zacisnąwszy zęby, odetchnęła parę razy głęboko i, już spokojniejsza, zwróciła się do szpitalnej współlokatorki:
- A jak masz właściwie na imię? Ja jestem Paris...
- Emma. Nie wiem, czy wiesz, ale chodzimy do tej samej szkoły - dodała niepewnie.
- Tak, kojarzę cię. Więc, co tu robisz?
- Powiedzmy, że zrobiłam parę głupich rzeczy i nie skończyło się to dla mnie najlepiej...
- Jakbym słyszała siebie... A dlaczego wylądowałaś w szpitalu?
- Z tego, co udało mi się podsłuchać od pielęgniarek, karetka zabrała mnie z ulicy z rozkrwawioną głową i pijaną w sztok. Naprawdę ma się czym chwalić...
- Mnie przywieźli z podciętymi żyłami i nafaszerowaną prochami przeciwbólowymi.
- Brzmisz całkiem spokojnie, jak na osobę, która dopiero co wybudziła się ze śpiączki po próbie samobójczej - uśmiechnęła się Emma.
- Mam wrażenie, że trochę przytępiają mnie tymi lekami. Wiesz może, która jest godzina? Całkowicie straciłam rachubę...
- Zdaje się, że coś około trzeciej nad ranem - powiedziała, niepewnie rozglądając się po sali w poszukiwaniu zegarka.
- Nie jesteś śpiąca?
- Niespecjalnie. Zdążyłam się już trochę wyspać.
Paris przyglądała się znajomej twarzy z powątpiewaniem. Ta dziewczyna miała z nią coś wspólnego, czuła to każdą komórką ciała, mimo to zupełnie nie potrafiła określić, co to było. Musiała przedtem już z nią rozmawiać, jednak zupełnie nie pamiętała, kiedy się spotkały. Jej rozważania przerwał chłodny wiaterek, który delikatnie rozwiał im włosy.
- Czy ktoś otworzył tutaj okno?
Przez twarz Emmy przebiegł cień niepokoju, co nie umknęło uwadze dziewczyny, jednak postanowiła przemilczeć tę kwestię.
- Może pograłybyśmy w karty? Co ty na to? - rzuciła spontanicznie rudowłosa nastolatka.
- Jasne, nawet chyba mam je w szaf...
- A co wy tutaj wyprawiacie?
Niespodziewanie, w małej sali pojawiła się pulchna pielęgniarka w poszarzałym kitlu.Nie wyglądała na zbytnio zadowoloną, dlatego też Emma w oka mgnieniu wróciła do swojego łóżka i grzecznie czekała na kolejną dawkę leków. Jednak kobieta bez słowa minęła jej łóżko i z ekscytacją w głosie zwróciła się do drugiej pacjentki:
- Paris? Kiedy się obudziłaś, kochanie? Jak się czujesz?
- Całkiem niedawno... - dziewczyna wydawała się być onieśmielona wylewnością pielęgniarki. - Czuję się chyba dobrze...
- To cudownie! Jutro zadzwonimy do twojej babci, a teraz odpoczywaj. Zmienię ci jeszcze kroplówkę i już mnie nie ma. Śpij spokojnie.
Kiedy kobieta podłączyła już wszystkie niezbędne przyrządy, po cichu oddaliła się w kierunku pokoju dla pielęgniarek.
Czekałam na ten moment ;) Czuję, że dziewczyny nareszcie znajdą rozwiązanie swoich problemów. Dziękuję Ci za ten rozdział, bo w pewnym stopniu poprawił mi humor... Jesteś cudowna, ale i tak o tym wiesz ;)
OdpowiedzUsuń