wtorek, 21 stycznia 2014

Am I scary for You? _20

- Obudź się, Emmo...
Cichy głos wyszeptał jej te słowa wprost do ucha. Stopniowo wracała z krainy sennych marzeń, zderzając się ze szpitalną rzeczywistością. Otaczała ją ciemność, jednak już nie tak nieprzenikniona, jak w środku nocy. Spojrzała na biały, naścienny zegar, którego wskazówki wyznaczały godzinę 5:45. Doskonale wiedziała, czyja prośba zakończyła jej sen, mimo to nigdzie nie zauważyła rzucającej srebrną poświatę zjawę. Najciszej jak potrafiła, zawołała swojego stróża po imieniu. Niestety, odpowiedziało jej tylko krótkie echo własnych słów, a chwilę później salę ponownie wypełniła dźwięczna cisza. Musiała przemyśleć, co powinna teraz zrobić. Michael niewątpliwie chciał jej o czymś powiedzieć, a co nie mogło czekać. Jak się z nim skontaktować? W myślach zaczęła powtarzać jego imię, modląc się w duchu, by ta metoda okazała się skuteczną. Po kilkudziesięciu sekundach, które zdawały się być wiecznością, na swoim ramieniu poczuła chłodny uścisk i usłyszała cichy, ale zniewalający, dźwięk dzwoneczków. Miała wrażenie, jakby cała miłość tego świata przelała się na nią i wypełniała po brzegi jej serce. Obiecała sobie, że przy najbliższej okazji zapyta swojego Anioła o ten niesamowicie urzekający dźwięk...
- Emmo, chyba znalazłem sposób na rozwiązanie naszych problemów! - zawołał entuzjastycznie, poruszając się po sali z niebiańską płynnością i gracją.
- Jaki?
Musiała przyznać, że tym jednym prostym zdaniem wzbudził w niej zainteresowanie. Ciekawiło ją, skąd zaczerpnął inspiracji, by stworzyć swój plan. Nie mogąc się już doczekać, pozwoliła zjawie kontynuować. Michael obrócił się jeszcze parę razy w powietrzu, lekko niczym płatek śniegu wirujący na zimowym wietrze, by wreszcie łagodnie opaść na krawędź łóżka swojej podopiecznej. Podobny był wtedy bardziej do zaginionego chłopca, z opowieści o Piotrusiu Panie, niż do prawdziwego anioła. Mimo eleganckiego garnituru przesączonego pozaziemską aurą, iskierki pozostawionej na Ziemi młodości znów zagościły w jego oczach. Uśmiechał się, ukazując bieluteńkie zęby, wciąż trzymając dziewczynę w napięciu. Kiedy uznał, że nie powinien już dłużej zwlekać, przedstawił jej swoje zamiary.
- Emmo, myślę, że odgadłem, czego potrzeba ci do osiągnięcia szczęścia... Od kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, zawsze byłaś zupełnie sama. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że nie zabiegasz o uwagę otoczenia, jednak ja znam twoje serce. Potrzebujesz kogoś, kto byłby zawsze przy tobie. Kogoś, kto nie zwątpiłby w ciebie, nie pozwolił ci pozostać samej. Potrzebujesz przyjaciela...
- Nawet jeśli to prawda... Ja ty możesz mi w tym pomóc?
- Dusza ma swoje odbicie w oczach. Jeśli pozwolisz mi zamieszkać w tobie, obiecuję, że już nigdy nie będziesz samotna. Pragnę cię przed tym uchronić, ponieważ wiem dobrze, jak mocno to boli.
- Ale... W jaki sposób? - zapytała, ze strachem wpatrując się w swojego jedynego przyjaciela.
- Jeśli się zgodzisz, staniemy się jednością już na zawsze. Jednak bez twojej decyzji, nie zrobię nic wbrew twojej woli.
Pierwszym pytaniem, które zagościło w jej głowie, było: "Czy przez to przestanę być sobą?". Nie potrafiła wyobrazić sobie dalszego życia, z duchem uwięzionym w jej ciele. A co, jeśli on zapanuje nad nią i zabierze jej życie? Nie ważne, że jej nie oszczędzało, ale zamierzała je przeżyć na swój własny sposób.
- Nie bój się, Emmo... - przerwał jej myśli jego delikatny głos. - Nigdy nie zrobię ci krzywdy. Pragnę tylko, abyś zaznała szczęścia.
- Ufam ci, Michael...
Dziewczyna ostrożnie wysunęła się spod szpitalnej kołdry w bladoniebieskiej pidżamie, by bosymi stopami stanąć na zimnej podłodze. Zamknąwszy oczy, powoli wdychając i wydychając powietrze, czekała na to, co miało się za chwilę wydarzyć. Anioł, jaśniejący złotą poświatą, unosił się naprzeciwko niej, zupełnie jakby, to wszystko było jedynie snem. Kiedy oboje zrobili krok w przód, ponownie otoczył dziewczynę dźwięk dzwoneczków. W jednej chwili całe jej ciało wypełniło przejmujące ciepło, rozchodzące się prosto z serca. Drżała, gdy duch Michaela stopniowo jednoczył się z jej duszą, by pozostać w niej na zawsze. Wszystko to trwało zaledwie minutę... Rozkoszna melodia dzwonków umilkła, a ona zdała sobie sprawę, że już nigdy nic nie będzie takie samo, jak dawniej.




2 komentarze:

  1. Szczerze powiem, że kiedy Michael mówił, że Emma potrzebuje przyjaciela, byłam pewna, że pomoże jej zaprzyjaźnić się z Paris. A tu taki zwrot akcji... Nie mogę się doczekać następnej notki, już umieram z ciekawości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie uważam, że dlatego się z nią połączył, aby zaprzyjaźniła się z Paris i mógł się kontaktować w pewnym sensie z córką.
      Część jak zwykle cudo ;)

      Usuń