niedziela, 6 kwietnia 2014

Just Good Friends_23

Wytrzyma. Musi. Nie może zwieść swoich fanów. Przybyli na koncert, by go zobaczyć, posłuchać jego piosenek i uwolnić się, choć na moment, od swoich problemów. Jest im winny show, jakiego nigdy przedtem nie widzieli, mimo że jego świat właśnie runął. Na nic były prośby ekipy, kazania managera, a nawet nakłaniania przyjaciół. Nie zamierzał odpuścić, chociaż czuł się okropnie. Stał pod sceną, czekając na znak od koordynatora, zaciskając zęby ze złości, mieszającej się z rozpaczą. Ciemne pilotki skrywały zamglone oczy, z których raz po raz spływały łzy, żłobiąc drogę dla kolejnych na jego policzkach. Dłonie drżały z zimna, lecz nie tego rzeczywistego, a chłodu, który przejmował jego wnętrze. Odliczanie od dziesięciu, głębszy przysiad - pozycja przygotowawcza. 3...2...1... Wyskok na powierzchnię. Krzyk tłumów wypełnił jego uszy, a jego imię rozbrzmiewało jak okrzyk do boju pośród zgromadzonych na Stadion Azteca. Pozostał nieruchomy, odporny na wszelkie zranienia, pomimo że jego serce krwawiło teraz z otwartych ran, nie mających się już nigdy zagoić. Jeszcze chwila... Powolnym ruchem zdjął okulary, wiedząc, że nikt nie dostrzeże wilgotnych strumieni i kropel spadających na wojskową marynarkę. Kątem oka widział zmartwione twarze przyjaciół obserwujące go zza kulis, w każdej chwili gotowe na reakcję. On jednak nie zamierzał dać za wygraną. Z głośników popłynęły pierwsze dźwięki piosenki otwierającej show. JAM! Odpłynął wraz z muzyką, dając upust targającym nim emocjom.
*
Nie miała odwagi nawet zapukać, a co dopiero wejść i próbować go pocieszyć. Jak? Po czymś takim? Sztampowe "nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze", brzmiało złowieszczo i nieprawdziwie. A co, jeśli nie będzie? To wszystko spadło na niego tak nagle. Zupełnie jakby niebo nie wytrzymało i runęło w dół, grzebiąc wszystko, co miał. Wszystko, co osiągnął, przestało być istotne, pozostawiając w miejsce nagród i zaszczytów etykietę "pedofil' na resztę życia. Przełamała paraliżujące ją poczucie winy i zapukała kilkukrotnie. Odpowiedziała jej pusta cisza, nie wróżąca nic dobrego. Weszła, jako nieproszony gość, lecz przystanęła tuż pod drzwiami dostrzegając, wśród ciemności, leżącego na sofie przyjaciela. Ubrany tak, jak zszedł ze sceny, w białą kurtkę, był przykryty kocem, z twarzą ukrytą w poduszce. Drżał wciąż, jakby owładnęła nim niespodziewana gorączka. Dziewczyna usiadła obok mężczyzny skulonego, zziębniętego i położyła mu dłoń na ramieniu. 
- Michael... Możemy porozmawiać?
- Elen, powiedz mi, dlaczego oni mi to robią - powiedział łamiącym się głosem. - Dlaczego wbijają mi nóż prosto w serce? Co ja im takiego zrobiłem?
- Nie wiem, kto wymyślił te bzdury, ale wiem, że nie ma w nich nawet odrobiny prawdy. Nikt nie uwierzy w te bezsensowne oskarżenia... 
- Oni już nazywają mnie... pedofilem - to ostatnie słowo z trudem przeszło mu przez gardło. - Oceniają mnie, chociaż nic o mnie nie wiedzą. Ludzie wierzą we wszystko, co tylko pojawia się w gazetach i telewizji, a media już wydały na mnie wyrok. A przecież ja nic złego nie zrobiłem. Nie byłbym w stanie skrzywdzić dziecka... Jak oni mogli mnie posądzić o coś takiego?
Dziewczyna ułożyła się obok niego i objęła go, starając się uspokoić. Nie pojmowała, jak można skrzywdzić niczemu niewinnego człowieka, zmieszać go z błotem i osądzić bez powodu. W tej jednej chwili, bardziej niż kiedykolwiek brzydziła się tym całym beznadziejnym światem. Dłonią otarła pojedyncze łzy, płynące z jego wielkich, czekoladowych oczu pełnych bólu i rozczarowania. Patrzyła na jego spierzchnięte wargi, co chwila przygryzane w kolejnych napadach płaczu. Firanki gęstych rzęs uniosły się odrobinę odsłaniając spragnione czułości spojrzenie. Nie pragnął niczego więcej, jak tego, by ktoś go przytulił i przerwał ten koszmar.  
- Elen... Ja tego nie zrobiłem. Ty mi wierzysz, prawda?
- Oczywiście, że tak, Mike... Jesteś najcudowniejszym i najwrażliwszym człowiekiem na ziemi. Nigdy byś nikogo nie skrzywdził... Dlatego tak cię kocham - dodała już w myślach.
Czuła na swojej twarzy jego ciepły oddech, a jego oczy lśniły w ciemności otaczającej ich z każdej strony. Wtedy zgasły pod zasłoną powiek, a ich usta spotkały się po raz pierwszy... Łagodnie, kojąc ból dwóch opuszczonych, zranionych serc. Obojętni na czas i na to, co przyniesie jutro rozpływali się w sobie, zamknięci w szczelnym uścisku, razem przeciwko oszczerstwom, kłamstwom i nienawiści. On czuł zapach jej ciała, skropionego perfumami Channel N°5, idealnie komponującymi się z jej skórą. Ona zanurzyła dłoń w jego hebanowych lokach, nie zauważając, że również zaczęła płakać. Silne ramię otulało ją, chroniąc przed każdym, kto chciałby ją skrzywdzić. Zastanawiała się, kto w tej sytuacji jest pocieszającym, a kto pocieszanym. Pragnąc odsunąć od siebie nieznośne poczucie winy, szczelniej przylgnęła do Michaela i ukryła głowę w miejscu między jego brodą, a obojczykiem. Ich oddechy wyrównały się, aż wreszcie razem odpłynęli w krainę sennych marzeń.







1 komentarz:

  1. Jesteś genialna!
    Trafiłam tu wczoraj i właśnie skończyłam wszystko czytać. :) Masz prawdziwy talent i ciągle się rozwijasz. Jest ogromna różnica pomiędzy pierwszymi notkami, a ostatnimi. Mogę Ci tylko pogratulować pasji. :>
    Nie mogę się wprost doczekać co będzie dalej.
    Pozdr.
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń