środa, 9 kwietnia 2014

Just Good Friends_24

Wciąż trudno było jej uwierzyć w to, co wydarzyło się ponad dwa tygodnie temu. Ciągle miała w pamięci tamten wieczór tuż po koncercie Michaela i nadal czuła ciepło jego oddechu na swojej szyi, kiedy wtulał się w nią nie powstrzymując płaczu. Doskonale pamiętała smak jego ust, słonych od łez, a jednocześnie najsłodszych na świecie. Raz po raz jej ciało przechodził przyjemny dreszcz, na wspomnienie jego męskich dłoni, odgradzających ją od zimnej rzeczywistości. Mimo iż ten jeden pocałunek znaczył tak wiele, prawie wcale nie zmienił tego, co było pomiędzy nimi. Dalej potrafili się razem śmiać, żartować, rozmawiać i wzajemnie wspierać. Czymś nowym dla niej było wspólne spędzanie wieczorów, podczas których leżeli obok siebie, oddychając jednostajnie i rozkoszując się sobą. Żadnego gwałtownego ruchu, ani jednego nieprzemyślanego posunięcia, żadnej presji. Po prostu dwoje dorosłych ludzi, którzy pragnęli być ze sobą blisko, nie spiesząc się z wykonywaniem kolejnego, odważniejszego kroku. Do tej pory w głowie dziewczyny krążyły myśli dotyczące Scotta, nie pozwalając na pełne uwolnienie się od przeszłości. Mimo tego, jak bardzo ją zranił, martwiła się, czy aby na pewno wszystko z nim w porządku, czy czasem tęskni za nią choć odrobinę... Teraz, gdy tylko była z Michaelem, temat byłego narzeczonego odpływał w niepamięć i nie powracał już nigdy więcej. Siedziała na podłodze, ramionami oplótłszy nogi, wsłuchiwała się w melodię wypływającą łagodnie spod zręcznych palców pianisty. Jego długie do ramion włosy, zaplecione w koński ogon, opadały na białą, bufiastą koszulę. Bardzo lubiła motyw piracki w jego strojach. Niezwykle elegancki, przystojny, z idealnie zarysowaną szczęką, małym noskiem i dość wysokim czołem wyglądał jak antyczna rzeźba na tle złotawego słońca. Delikatnie muskał klawiaturę czarnego instrumentu oddając muzyce całego siebie. On nie tworzył muzyki. On był muzyką. Gdy skończył, odwrócił się do, wpatrzonej w niego, przyjaciółki i uśmiechnął się, niepewny.
- Jesteś niesamowity, Mike... - westchnęła, odpowiadając uśmiechem.
- Cieszę się, że ci się podobało. Przepraszam cię, że nie możemy nigdzie wyjść. Naprawdę nie spodziewałem się, że będzie ich tu aż tylu...
- Nie masz za co mnie przepraszać. Twoi fani są najwspanialsi na świecie i powinieneś się cieszyć, że tak bardzo cię wspierają. Ich obecność tutaj jest dowodem wielkiej miłości do ciebie.
- Jestem im ogromnie wdzięczny i kocham ich z całego serca, ale niekiedy to trochę uciążliwe, że nie mogę nawet po prostu opuścić hotelu. A pomyślałem, że moglibyśmy pojechać dziś i trochę pozwiedzać. Berlin to wspaniałe miejsce.
- Z takim przewodnikiem, nie wątpię... Tymczasem chyba czeka nas rozkoszny wieczór w towarzystwie filmów. Wiesz może, czy jest dziś coś ciekawego w telewizji?
- Nie mam zielonego pojęcia, Castellano, ale szczerze powiedziawszy, nie mam ochoty na telewizję... Co powiesz na szachy przy dobrej muzyce?
- Gdyby zaoferował mi to ktoś inny, zapewne wysłałabym go na badania psychiatryczne, ale w twoich ustach brzmi to uroczo. Zostajemy u ciebie, czy przenosimy się do mojego pokoju?
- Jak wolisz... Jeśli zostaniemy tutaj, zaoszczędzimy czas na przenoszeniu stołu do gry - powiedział, znacząco unosząc brew.
- Po prostu chcesz, żebym tutaj nocowała, Jackson. Mnie tak łatwo nie wykiwasz. Rozegramy dwie partie i wracam do siebie, w porządku?
- Umowa stoi.
Mężczyzna podszedł do niej i objął w talii silnymi ramionami. Brodę oparł na jej ramieniu i stał bez ruchu, przez dłuższą chwilę, zastanawiając się, jakie myśli przebiegają przez głowę jego przyjaciółki. Gdyby nie ona, pewnie nie podniósłby się po zadanym przez Chandlerów ciosie. Ale była tutaj, dla niego, i tylko to się teraz liczyło. Odsunął się, by przyjrzeć się jej dokładniej. Te same, szaroniebieskie oczy, ciągle roześmiane i ciekawe świata. Ten sam uśmiech, który rozgrzewał jego serce tak, że miało ochotę wyskoczyć z piersi. Te same miodowe włosy, opadające falami na blade ramiona i smukłe plecy. Była tak piękna... Nie był w stanie oderwać od niej wzroku.
- Jacy oni są głośni! Michael, nie pozwól im czekać... Pokaż im się chociaż na chwilę - powiedziała, po czym cmoknęła go w policzek.
- Skoro tak mnie prosisz... Ale idziesz ze mną.
Zanim zdążyła zaprotestować, starając się jej nie skrzywdzić, z wielką ostrożnością wyciągnął ją za rękę na hotelowy balkon. Kilka metrów pod nimi każdy skrawek wolnego miejsca zajmowali kolejni fani, trzymający w dłoniach transparenty, plakaty i zdjęcia. Powietrze przecinały piski podniecenia, gdy ich idol wreszcie się pokazał. Skandowali jego imię, szczęśliwi, że widzą go uśmiechniętego. I nie ważne, czy powodem jego szczęścia była owa zjawiskowa blondynka. Dla nich liczył się tylko on. Michael pomachał zgromadzonym na dole, wolną dłonią, którą nie trzymał Eleny, przesłał parę całusów i ponownie zniknął w swoim apartamencie. Trwało to nie dłużej niż minutę. Popatrzył na przyjaciółkę, której oczy szkliły się jakoś dziwnie. Zaniepokojony jej reakcją, zapytał, gładząc jej policzek:
- Hej... wszystko w porządku?
- Tak. To było... cudowne. Oni mają w sobie tyle miłości...
- Którą zamierzam teraz podzielić się z tobą. Nie płacz, Elen. Nie każ mi już dłużej czekać na zwycięstwo w pierwszej partii.
- Chyba śnisz, Mike... Nie mam zamiaru pozwolić ci wygrać.





4 komentarze:

  1. To opowiadanie jest takie urocze, ciepłe, że aż miło jest je przeczytać po ciężkim dniu :) To taka moja mała witaminka... Dziękuję Ci za nią :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne! Ale ja bym chciała go zobaczyć, jak wychodzi na balkon, woła coś do ludzi, wysyła buziaki... No cóż, trochę już za późno na tego typu marzenia...
    Opowiadanie cudowne, jak zwykle ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Te opisy aż wywołują we mnie takie przyjemne dreszcze :D
    Nie mam pojęcia co Ci napisać, ale wiedz, że to jest cudowne!

    OdpowiedzUsuń
  4. słodkie są te ich rozmowy, takie zwykłe, a jednak....niezwykłe.
    od zawsze uwielbiałam Michaela za jego normalność mimo ogromnego sukcesu jaki osiągnął, ale przez Twoje historie odczucia te są jeszcze większe, dziękuję Ci za to :)
    pozdrawiam i życzę weny, redhead.

    OdpowiedzUsuń