sobota, 26 kwietnia 2014

Just Good Friends_28

Kilkoma podskokami wciągnęła wąskie jeansy na nogi i do końca zapięła trochę rozciągniętą koszulę. Na szczęście w Neverlandzie zawsze mogła być sobą, dlatego teraz nie musiała przejmować się makijażem, który mógłby spłynąć po jej policzkach razem ze słonymi łzami. Pochlipując, składała kolejne ubrania, mając nadzieję, że zdoła je wszystkie upchnąć w jednej walizce. Tęsknym wzrokiem spoglądała przez okno, na jej raj na ziemi, który do tej pory mogła dzielić z Michaelem. Teraz będzie musiała opuścić to bajkowe miejsce, by nie ranić więcej uczuć przyjaciela. Na wieszakach zostało jeszcze tylko kilka sukienek, ale ciągle czuła, jakby najważniejsza rzecz miała na zawsze pozostać w tym domu. Domknęła obszerną torbę i jak wygnana, raz na zawsze zaczęła żegnać się z tym, co sprawiło, że zaznała tutaj prawdziwego szczęścia. Jej stary miś, towarzysz w radościach, smutkach, świadek pierwszych miłosnych uniesień i pierwszych głębokich zranień. Pocieszyciel podczas łzawych nocy, kompan w dniach wypełnionych śmiechem, patrzył na nią oczami z guzików, a jego spojrzenie znaczyło więcej niż słowa, które mógłby wypowiedzieć najlepszy przyjaciel. Jej wzrok z pluszaka mimowolnie przeniósł się na kalendarz z krajobrazami, wiszący na wschodniej ścianie. Czerwone serduszko otaczało jutrzejszą datę - 14 lutego, na którą czekała już od dawna. A teraz, gdy wszystko tak diametralnie się zmieniło, myśl o Walentynkach nie powstrzymała jej od płaczu. Bezradna, usiadła na łóżku i zakrywszy dłońmi oczy, łkała.
- Eleno...
Nie zareagowała. Czuła tylko, że jej policzki znów płoną od wstydu. Jak ofiara kata, czekając na ścięcie, nie śmiała podnieść wzroku. Drżała na wspomnienie jego podniesionego głosu i myśli, że sytuacja mogłaby się powtórzyć. Jednak on, wypłukany z jakichkolwiek emocji, powiedział tylko:
- Przykro mi...
Widziała jak znikał za drzwiami, a razem z nim jej marzenia o szczęśliwej przyszłości. To śmieszne, że wierzyła w powodzenie ich relacji. Jak mógłby udać się związek, w którym największa gwiazda muzyki jest ze zwykłą modelką? Nie pojmowała, jak mogła tak długo łudzić się, że to wypali. Zabrała pluszaka oraz walizkę i ze łzami w szaro-niebieskich oczach opuściła gościnną sypialnię Neverlandu.

*

W sypialni panował zimny półmrok. Michael siedział w fotelu ustawionym z dala od okna z zaciągniętymi żaluzjami, z otwartą książką w dłoniach. Jego oczy błądziły po gęsto utkanych słowach, lecz umysł zdawał się nie składać ich w logiczną całość. Myśli wciąż krążyły wokół wspomnienia poprzedniego wieczora. Znów widział ją drobną, kruchą, zalaną łzami opuszczającą ranczo bez słowa. Wiedział, że nie powinien był na nią naskakiwać, ale nie był w stanie się wtedy opanować. O mały włos doszłoby między nimi do czegoś poważniejszego, czego zapewne oboje chcieli, jednak mogło się to skończyć tragicznie. Nie mógł sobie wyobrazić kochania się z kimś zakażonym... Kiedy zamierzała powiedzieć mu o tym, że jest chora? Nie potrafił pojąć, jak była w stanie ukrywać to przed nim tak długo. Powinien był się domyślić tamtego dnia, kiedy przez przypadek zraniła się w rękę i nakrzyczała na niego, gdy chciał sprzątnąć krew. Jego rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. Przez dłuższy moment zastanawiał się, czy ma ochotę z kimkolwiek rozmawiać, jednak pomyślał, że należało odebrać choćby ze względu na dobre wychowanie.
- Halo?
- Cześć, Michael. Z tej strony Lisa Marie Presley...
- Hej, Liso, jak się miewasz? - starał się jak najlepiej ukryć zaskoczenie, jakie wywołał w nim jej telefon
- Dziękuję, w porządku. A co u ciebie? Mam nadzieję, że czujesz się lepiej, niż wtedy, kiedy widzieliśmy się ostatnio.
Tutaj musiał zastanowić się nad odpowiedzią odrobinę dłużej, nie będąc pewnym, co do swojego samopoczucia. Z drugiej strony nie chciał zbytnio jej się zwierzać, nie znał jej najlepiej. Była osobą, która jako jedna z pierwszych pojawiła się i trwała przy nim, kiedy wybuchł skandal sprzed pół roku i był jej za to ogromnie wdzięczny, ale nie był jej jeszcze do końca pewien. Po chwili, odpowiedział:
- Dziękuję, czuję się o wiele lepiej. Mógłbym wiedzieć, czemu zawdzięczam twój telefon?
- Właściwie, to dzwonię, żeby zapytać, czy nie miałbyś ochoty wyskoczyć jutro na mały obiad?
- Hmm... Wiesz, nie jestem jestem pewien, czy powinienem...
- Bzdura! Najwyższy czas, żebyś odetchnął świeżym powietrzem i spotkał się z kimś. To co? Widzimy się jutro o 18, adres prześlę ci mailem.
- Chyba nie mogę ci odmówić, Liso...
- Świetnie, do zobaczenia, Michael.
Gdy kobieta się rozłączyła, westchnął głęboko i bezsilny, opadł na fotel.





3 komentarze:

  1. ej, ona ma jakiś szósty zmysł? w sensie Lisa Marie... wiedziała kiedy zadzwonić xD
    pozdrawiam, redhead.

    OdpowiedzUsuń
  2. To Michael ją kocha czy nie...? Czuję się rozbita emocjonalnie i już nie rozumiem :(
    A Lisa Marie znowu namiesza, a M.J. nawet nie zauważył, że już wpada w jej sidła...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej zparaszam na mojego bloga http://michael-story-about-amy-and-michael.blogspot.com/, a i na http://michael-and-lisa-stories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń