- Cięcie!
Joe Pytka powoli podnosił się z pozycji klęczącej, tym jednym słowem kończąc pracę na dzień dzisiejszy. Krótkie, acz burzliwe brawa przetoczyły się po całym planie. Tancerze ocierając twarze lśniące od potu, leniwym krokiem ruszyli w kierunku szatni, a ostatni, pozostający przez cały czas w centrum uwagi wszystkich obecnych przystanął przy reżyserze. Białym ręcznikiem osuszał skronie, oddychając przy tym miarowo, jakby to, że od czterech godzin nie robił nic innego, poza tańcem, zupełnie go nie zmęczyło. Gęsta burza czarnych jak noc loków związana w mały koczek na wysokości karku podkreślała ciemny kolor jego oczu. Na niebieskiej koszuli, spod której wystawał biały t-shirt, nie widać było wilgotnych plam. Biały pasek wpleciony w szlufki czarnych, nieco przykrótkich spodni, odcinał się od nich znacząco, podkreślając ruchy bioder. Część ekipy podchodziła do niego, przyjaźnie klepiąc po ramieniu i gratulując kolejnego udanego dnia zdjęciowego. Każdemu z osobna posyłał zmęczony, ale jednocześnie szczery uśmiech. Kiedy wreszcie wszyscy zajęli się swoimi obowiązkami, mógł rozpocząć rozmowę z reżyserem.
- I jak było, Joe? - zapytał, z autentyczną niepewnością, jakby wszystkie pochwały, które przed chwilą usłyszał puścił mimo uszu.
- Świetnie, Michael. Odwaliłeś dziś kawał naprawdę dobrej roboty.
- Nie uważasz, że tancerzom brakuje jeszcze synchronizacji? Co prawda zerkałem tylko kątem oka, ale wydaje mi się, że Tony i Shawn trochę się spóźniają.
- Nie zwróciłem na to uwagi, ale Vincent nie zgłaszał mi żadnych skarg.
- Mimo wszystko zrobię sobie z nimi mały trening przed nagraniami. O której jutro zaczynamy?
- Tak jak dziś. Dziesiąta chyba jest w porządku?
- Jest idealna. Dziękuję, Joe, za wszystko - powiedział, po czym przyjacielsko uścisnął mężczyznę. - - Gdybyś spotkał gdzieś Vincenta, powiedz mu proszę, żeby dał znać chłopakom o jutrzejszej próbie. O 8.00.
- Nie ma sprawy. Trzymaj się, Mike.
Gdy tylko pożegnał reżysera, skierował kroki do swojej prywatnej garderoby, by szybko zmienić ubrania i pospieszyć na spotkanie z młodszą siostrą. Znalazłszy się w środku, mógł stwierdzić, że na pierwszy rzut oka pomieszczenie było puste. Choć był niemal pewien, że nie było w nim nikogo prócz niego samego, czuł się nieswojo. Światła wokół lustra nie paliły się. Kilka wieszaków ze strojami zmieniło swoje położenie jeszcze w trakcie porannych przymiarek. Na stoliku, przy małej, dwuosobowej kanapie stał świeży bukiet frezji, a ich cudowny zapach unosił się w całej garderobie. Obok wazonu, na srebrnej tacce postawiony był dzbanek z sokiem pomarańczowym i dwie wysokie szklanki. Jedna z nich była do połowy napełniona. Gdy podszedł bliżej, zorientował się, iż na jej krawędzi pozostał ślad szminki w kolorze świeżych malin. Nagle poczuł, że całe jego ciało sztywnieje ze strachu, a serce łomocze mu w piersi. Czy to możliwe..? Czy istniał choćby cień szansy na to, by jedna z tych szalonych fanek, które śledziły każdy jego krok, dostała się na plan i do tego pomieszczenia kompletnie niezauważona? Spotykał się już z niejednymi aktami szaleństwa popełnianymi z miłości, jednak tym razem przeraził się nie na żarty. W pobliżu nie było bowiem żadnego z ochroniarzy, ponieważ obstawiali oni wszystkie wejścia do hali. Szybko oceniwszy sytuację, zdecydował się za wszelką cenę odszukać zakochaną włamywaczkę i spróbować spokojnie z nią porozmawiać. W ostateczności ma do czynienia z niewinną dziewczyną, którą kieruje po prostu silne uczucie. Powoli, starając się nie narobić zbytniego hałasu, zbliżył się do wieszaków i dokładnie sprawdził każdy z nich. Gdy skierował swoje kroki ku ostatniemu, usłyszał w łazience odgłos kroków. Nie wierzył własnym oczom, kiedy spostrzegł, że klamka w drzwiach do niej prowadzących zaczyna się opuszczać. Kliknięcie zamka i pojawiła się. Ogromne zaskoczenie sprawiło, że jego usta otworzyły się szeroko.
- Och, nie miałam pojęcia, że już przyszedłeś... Przepraszam za to najście.
- Ta... Tatiana..? - wydukał wciąż spięty, choć zdecydowanie mniej przestraszony. - Co ty tu właściwie robisz?
- Nie mogłam cię dziś złapać, więc pomyślałam, że najprościej będzie poczekać na ciebie tutaj. Nie gniewasz się?
Krótka, biała sukienka mocno opinała jej zgrabne ciało, podkreślając karmelową karnację. Długie, kręcone włosy miała rozpuszczone, a jej nogi w czarnych czółenkach na wysokim obcasie wydawały się sięgać nieba. Michael poczuł, jak z coraz większą trudnością przychodzi mu zwykłe przełykanie śliny. Wyglądała zjawiskowo. Odchrząknął, by zyskać na czasie i powiedział niepewnym głosem:
- Nie... Nie gniewam się. Po prostu nieco zaskoczyła mnie twoja obecność tutaj... W czym mogę ci pomóc?
- Jesteś jakiś oficjalny, nie poznaję cię - oznajmiła, po czym wybuchnęła perlistym śmiechem. Po jego ciele przebiegł przyjemny dreszcz. - Chciałam cię zapytać, czy nie miałbyś jutro ochoty na wspólny obiad?
- Uhm... - był pewien, że nawet ona słyszała, z jakim trudem przychodzi mu myślenie w tym momencie. - Z przyjemnością... A kto do nas dołączy?
- Dołączy? Oczywiście... Popytam, kto będzie miał ochotę. Czyli jesteśmy umówieni?
Kiwnął potakująco głową i ponownie obejrzał ją od góry do dołu. A niech to! Dlaczego ta dziewczyna musiała być tak seksowna?! Przygryzła wargę w subtelnym uśmiechu, po czym lekko dotknęła jego ramienia, kierując kroki w stronę wyjścia.
- W takim razie, do jutra.
Patrzył, jak kręci biodrami, odchodząc. Gdy wreszcie zniknęła za drzwiami garderoby, mocno wypuścił powietrze z płuc. Będzie musiał uważać na tę dziewczynę. Może to nie zakochana fanka, ale zdecydowanie ma asa w rękawie. Kilkukrotnie klepnął się w twarz. Teraz musiał się pospieszyć, bo inaczej na pewno nie zdąży na spotkanie z Janet. I nie tylko...
A już obawiałam się, że napalona fanka obezwładni Michaela i będzie się działo! Jednak to tylko Tatiana.. Jej zamiary wydają się być oczywiste, ale mam przeczucie, że nie będzie jakoś szkodliwa. Czekam z niecierpliwością na kolejną notkę - zapewne będzie równie dobra, jak ta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Droga Liberian Girl.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że komentuję teraz, ale technika mnie pozbawiła możliwości skomentowania. Przeczytałam notkę od razu jak dodałaś :)
Dobrze, do rzeczy.
Opisy mnie przerażają i stwierdzam, że sama muszę się podszkolić by tak opisywać.
Normalnie cud miód i czekam na więcej.
Pozdrawiam i życzę weny!
Susie.