Czy dobrze robił zabierając je ze sobą do Paryża? Przecież będzie musiał się ukrywać przez cały czas. Wątpił, aby pomogło zamieszkanie w innym hotelu. Poza tym nie lubił okłamywać ludzi, szczególnie tych, którzy byli mu bliscy. A te dziewczyny były, lub miały się w najbliższym czasie stać się takimi osobami. Czuł, że nadawali na tych samych falach, zwłaszcza z Mią. Zupełnie inaczej patrzyła na Carmen. Była dla niego jakąś nierozwikłaną zagadką, człowiekiem o dwóch twarzach. Na co dzień przepadał za takimi ludźmi, jednak, w tym przypadku aura tajemniczości i nieprzystępności działała niesamowicie stymulująco. Zachęcała do działania. Czy to właśnie on musi rozwiązać tę zagadkę, dodatkowo, nie ujawniając się? To będzie bardzo trudne zadanie, ale nie niewykonalne.
- Michael, zagrasz z nami w chińczyka? - podbiegła trójka małych dzieci.
- No jasne, że zagram.
Usiadł z maluchmi na dywanie i rozłożył planszę do gry.
- Jaki kolor wybierasz? zapytała sześcioletnia blondynka, imieniem Ally.
- Panie mają pierwszeństwo.
- To ja poproszę zielony - uśmiechnęła się promiennie.
- Ja chcę niebieski! - krzyknął jedenastoletni Cameron, najstarszy z dzieci.
- Spokojnie, będziesz miał niebieski. A ty Austin, jaki chcesz mieć kolor?
- ... zółty... - odpowiedział nieśmiało pięcioletni chłopiec.
- Ok, więc ja mam czerrwony.
Mała poustawiała starannie wszystkie pionki na planszy i podała kostkę Michaelowi. On rzucił ją na plnszę i przesunął pionek o 5 oczek. Teraz wypadała kolej Ally. Nagle cała czwórka usłyszała dźwięk telefonu.
- Przepraszam was na moment. Bubbles mnie zastąpi - wstał i przywołał do siebie szympansa w zielonych ogrodniczkach. Sam podszedł do telefonu.
- Halo?
- Cześć Will, tu Carmen. Chciałeś pogadać...
- Hej Car, miło że dzwonisz. Chciałem porozmawiać o Mii. Jest tam z tobą?
- Nie, wyszła do sklepu. Wróci pewnie dopiero za jakąś godzinę. I co? Wymyśliłeś coś?
- Nic konkretnego, ale wiem, że musimy jej to powiedzieć. Ona nie może się z nim dzisiaj spotkać.
- A masz może kolejny kreatywny pomysł, bo na ten to serio bym nie wpadła... A jak geniuszu chcesz jej to powiedzieć? Może tak: "Hej Mia, widziałam dziś rano jak twój facet obściskuje się z jakąś długonogą panienką na wystawie sklepowej. Ale nie martw się, nie była aż taka ładna..." - powiedziała sarkastycznie.
- Widzę, że jesteś nie w humorze... Co się stało?
- Jak mogę mieć dobry humor, kiedy wiem, że moja przyjaciółka jest zdradzana przez swojego faceta?
- Powiedzmy, że ci wierzę, chociaż wiem, że to nie o to chodzi... Po prostu, kiedy wróci, powiesz jej, ale nie tak, jak mi. Chcesz, żebym przyjechał?
Dzieci, udając, że grają, uważnie przysłuchiwały się rozmowie. Nagle, Cameron postanowił szturchnąć młodszego Austina. Ten, będąc bardzo wrażliwym chłopcem, zaczął płakać. Usłyszała to Carmen.
- Co tam się dzieje? Ktoś płacze?
- To tylko moi kuzyni Austin, Cameron i Ally. Grają w chińczyka i widocznie któreś przegrywa - zażartował i podszedł do łkającego malucha. - Ciii... spokojnie. Już nie boli, prawda?
- Już nie... dziękuję Michael.
- Michael? Jak to Michael? - odezwał się głos w słuchawce.
- Yyy.... Michael, to dlatego, że ... bardzo lubię myszkę Miki - wymyślił na poczekaniu. - Wiesz... Miki, Michael, tak wymyślili i tak już zostało...
- Och... ok. To będziesz mógł przyjechać?
- Tak, jasne. Zaraz będę.
- A co z dziećmi?
- Zostaną w domu z Sarah. To nasza... ciocia.
- Sporo tam was mieszka w jednym domu.
- Lubię przebywać z ludźmi... To ja kończę. Będę u ciebie za 20 minut.
*
Chodziła poddenerwowana po pokoju w oczekiwaniu na przyjaciółkę. Zastanawiała się, jak ona to przyjmie. Z całą pewnością, nie najlepiej. Może chociaż Will ma jakiś pomysł, jak jej to powiedzieć... Powinien tu być za 5 minut. Odruchowo podeszła do lustra. Zobaczyła w nim dziewczynę o dużych, oliwkowych oczach, małym, lekko zadartym nosie i nieprzesadnie wydatnych ustach. Długie, brązowe włosy związane były w wysoki koczek. Miała na sobie lekko powyciągany, czerwony sweter, luźne, czarne dresy i okulary na nosie. Może i nie wyglądała jakoś wyjątkowo atrakcyjnie i powalająco, ale przynajmniej czuła się wygodnie... do chwili, gdy nie przypomniała sobie, kto za moment złoży im wizytę. Jedynym, czego w tej sekundzie pragnęła, było jak najszybsze przebranie się w coś... eleganckiego. Jednak czas działał na jej niekorzyść. Usłyszała dzwonek do drzwi. Z nadprzyrodzoną szybkością, podekscytowana, otworzyła. Jej entuzjazm osłabł, gdy w progu zobaczyła rudą dziewczynę pełną energii.
- Hej Car! Jak tam? Patrz, co kupiłam! - zawołała nadnaturalnie radosnym głosem.
- Co znowu wymyśliłaś?
- Kupiłam te perfumy, które tak ci się podobały.
Podała jej biało-zielony flakonik w kształcie kielicha kwiatu.
- Dziękuję - ucałowała współlokatorkę. - Konwaliowe?
- Taaak... A popatrz, co mam na dzisiejszy wieczór z Jake'iem...
- Ekhem... no właśnie... Musimy pogadać...
- O czym? - zapytała, wyjmując z papierowej torebki brzoskwiniową sukienkę.
- O twojej dzisiejszej randce... Bo muszę ci coś powiedzieć o Jake'u...
- Co znowu? Coś z nim nie tak?
- Bo... ja widziałam go dziś rano...
Nagle usłyszały dzwonek do drzwi. Mia poszła otworzyć.
- Hej Will! Nie spodziewałam się ciebie dzisiaj, ale wchodź. Czuj się tutaj, jak w domu. - przytuliła go na powitanie.
Zza drzwi wychyliła się Carmen.
- Promieniejesz Mia. Ty też Carmen wygądasz prześlicznie - uśmiechnął się do niej.
- Dziękuję - postanowiła wyjść z ukrycia i przywitać się z gościem.
- Hmm... konwaliowe?
- Tak... - popatrzyła na niego zdumiona, aby chwilę później ukryć dłonią nieśmiały uśmiech.
- Wchodź. Siadaj sobie z nami w kuchni... Czego się napijesz? Soku pomarańczowego? - szczebiotała Mia.
- Poproszę.
- Musimy pogadać - szepnęła mu na ucho Carmen, chwilę później, już na głos, dodała - Zaraz wracamy...
Pociągnęła go do sypialni. Kiedy otworzyła drzwi, jego oczom ukazał się mały pokoik z dużym oknem, dwoma łóżkami, ścianami w kolorze czerwonym i wiszącym na jednej z nich plakatem... Na podłodze leżał biały, miękki dywan. Dziewczyna gestem wskazała, by zajął miejsce na jednym z łóżek. On jednak usadowił się na parapecie, wpatrując się w przyjaciółkę.
- Błagam, powiedz, że coś wymyśliłeś...
- Szczerze? Kompletnie nic, ale powiemy jej to zwyczajnie. Poradzi sobie, jest silna...
- Skoro tak uważasz... Ale odpowiedz mi jeszcze na jedno pytanie Will.
- Słucham.
- Skąd wiedziałeś o urodzinach Mii? Nie wspominałam ci o tym, - pominęła fakt, iż sama o nich zapomniała. - więc skąd tak nagle wytrzasnąłeś prezent? Bo nie wmówisz mi, że zawsze nosisz przy sobie płytę Jacksona, zapakowaną w ozdobny, czerwony papier.
- Po prostu wiedziałem, ok? Wracajmy już lepiej, bo jeszcze się czegoś domyśli...
Przepuścił ją w drzwiach i oboje podążyli do kuchni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz