- Ale po co? Przecież chyba wszystko masz...
- Oj no weź... Muszę sobie kupić kostium kąpielowy i jeszcze parę innych rzeczy. Tobie też przydałyby się jakieś nowe łaszki.
- Nie możesz sobie kupić sama? Ja wszystko mam.
- Nie chcę iść sama. A ty mi doradzisz, jak nikt. Poza tym... będzie Will - wymamrotała.
- Co powiedziałaś?
- Nic nic... To co? Idziesz ze mną?
- Och... Ty mnie kiedyś wykończysz...
Zamknęła książkę i złożyła koc, którym była nakryta. Mia w tym czasie zamówiła taksówkę.
*
- To gdzie chcesz wejść najpierw?
- Zaczekasz tutaj moment? Muszę iść do łazienki, za chwilę wracam.
- Ok.
Usiadła na jednej z niewielu ławek w tej galerii handlowej. Ukryta za gęstymi liśćmi palmy, rozejrzała się dookoła. Wszędzie było pełno dobrze znanych jej sklepów. Z odzieżą męską, damską, artykułami dziecięcymi, meblami czy dekoracjami wnętrz. Ludzie wchodzili i wychodzili, robiąc momentami sztuczny tłum. Wyglądali trochę jak zwierzyna podążająca do wodopoju. Przeskakiwała wzrokiem z twarzy na twarz. Wszystkie były obce... Wtem, poczuła czyjąś zimną dłoń na swoim ramieniu. Spojrzała za siebie i zobaczyła uśmiechającego się do niej Will'a, który trzymał w dłoni dwa słoneczniki.
- Proszę, to dla ciebie, wręczył jej jeden kwiat.
- Dziękuję, bardzo lubię słoneczniki - wzięła podarunek i przytuliła go na powitanie.
- Bardziej niż konwalie?
- Skąd wiesz, że je kocham?
- Domyśliłem się, po perfumach - błysnął równymi, białymi zębami.
Do rozmowy włączyła się Mia, która właśnie wróciła z łazienki.
- Och, widzę, że już dotarłeś Will....
- Tak, nawet nie było dużych korków. Proszę- wręczył jej kwiat.
- Dziękuję. To co? Zaczynamy zakupowy szał?
Gdy wszyscy chętnie przytaknęli, ruszyli na zakupy. Najpierw zajrzeli do sklepu, w którym można było znaleźć kostiumy kąpielowe. Mia biegała między wieszakami, szukając tego idealnego stroju. Carmen, niechętnie, przerzucała wieszaki z kolorowymi ubraniami, od czasu do czasu, zerkając na Will'a. On natomiast, czując się dość niepewnie, w milczeniu podążał za dziewczynami. Wreszcie Mia, obładowana wieszakami, znalazła się w przymierzalni. Oni zaś zajęli miejsca na kanapie. Najpierw zaprezentowała im się w różowym kostiumie z falbankami na biustonoszu i spódniczką. Spojrzeli na siebie i pokręcili przecząco głowami. Dziewczyna zniknęła za granatową kotarą. Parę minut później wyszła, ubrana w skąpe bikini koloru kamizelki odblaskowej. Wyglądała w nimdość zabawnie, zważając na kontrast jaki stanowiły jej rude włosy. Popatrzyła na przyjaciół. Oni zrobili zniesmaczone miny i gestem kazali jej się przebrać. Kiedy minęło kolejne parę minut, zobaczyli ją w oliwkowym kostiumie, idealnie leżącym na jej zgrabnym ciele. Wyglądała zjawiskowo. Carmen spojrzała na siedzącego obok niej Will'a. On patrzył na Mię, z otwartą z wrażenia buzią. Poczuła dziwne ukłucie gdzieś w środku... Nie bardzo wiedziała, co to było, ale postanowiła za wszelką cenę to zagłuszyć.
- Ślicznie wyglądasz. Musisz go wziąć! - powiedziała.
- Naprawdę? Mnie też bardzo się podoba, ale nie jestem przekonana... A ty jak myślisz Will? Powinnam go kupić?
- Hmm...? - zapytał, wyrwany z zamyślenia. - Koniecznie. Jest bardzo ładny.
Spojrzał na Carmen, która chyba starała się nie zwracać na niego uwagi. Wolał jej nie drażnić i nie pytać o powód jej zachowania. Może chodzi jej o Mię? Swoją drogą wygląda naprawdę ślicznie w tym kostiumie. Dlaczego tak zareagował na jej widok? Przecież wcześniej mu się nie podobała... A może po prostu patrzył na nią tylko jak na przyjaciółkę? To bardzo dziwne uczucie. Czyżby właśnie Mia miała być tą wyjątkową kobietą, na którą czekał tak długo? W końcu mieli ze sobą wiele wspólnego. Może powinien przerwać już tę całą szopkę? Nie... jeszcze za wcześnie. Nie jest jeszcze pewien, to chyba nawet nie jest zauroczenie. Po prostu mu się podoba i tyle. Postanowił porozmawiać z Carmen.
- To jak? Jeszcze tylko te zakupy i zaczniecie się pakować? - zapytał nieśmiało.
- Tak. Mia stwierdziła, że bez nowego kostiumu i paru innych drobiazgów, nie pojedzie. Więc musiałyśmy przyjechać. Ja już jestem spakowana.
- Czy coś się stało? Wydajesz się być poddenerwowana...
- Ja? Poddenerwowana? Nie...
- To dlaczego masz minę obrażonego pięciolatka?
- Wcale nie! Ja tylko nie mam ochoty tutaj siedzieć! Mam ciekawsze rzeczy do roboty!
- Jeżeli ci przeszkadzam, to może sobie pójdę...
- Nie idź, ona tak tylko smęci... - zza kotary wychyliła się Mia.
- Widocznie nie ma ochoty na spędzanie czasu w moim towarzystwie. Lepiej już pójdę. Do zobaczenia innym razem. Dziękuję za zaproszenie.
Podszedł do dziewczyny i uścisnął ją na pożegnanie. Ten sam zabieg próbował przeprowadzić na Carmen, ta jednak wykręciła się i odwróciła wzrok w inną stronę. Z niewyraźną miną wyszedł ze sklepu i zniknął w wędrującym tłumie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz