niedziela, 9 września 2012

For your smile_10

- Muszę tam wrócić chociażby po swoje rzeczy. Muszę to nareszcie zakończyć.
- Nie możesz tam iść. On może zrobić ci krzywdę.
- Ale ty nie rozumiesz. On nic mi nie zrobi, jest teraz w pracy.
- Więc pojadę z tobą, tak na wszelki wypadek - powiedział Michael.
- Nie ma mowy!
- Więc nigdzie nie jedziesz Królewno... Kupimy ubrania, jakieś kosmetyki, co tylko będziesz chciała, żebyś tylko nie musiała wracać do tego dupka!
- Nie mów tak... - w tej oczach można było zobaczyć łzy. - Ja nadal go kocham...
- Przepraszam... - przytulił ją - naprawdę nie chciałem. Po prostu martwię się o ciebie - odparł zawstydzony.
- Nie ma takiej potrzeby. Pojadę, spakuję rzeczy i wrócę.
- Ok... John cię zawiezie.
- Dziękuję - dała mu buziaka w policzek.
Jego ciało przeszedł ten sam, miły dreszcz. Podświadomie chciał ją chwycić w ramiona i nigdy nie wypuszczać. Lecz nie chciał przyznać się do tego przed samym sobą.

*
Po cichu przekręciła klucz w zamku. Zajrzała do środka. Nikogo nie było. Wzięła podróżną torbę i zaczęła pakować do niej wszystkie swoje rzeczy. Po piętnastu minutach była gotowa. Już zamykała drzwi, gdy nagle usłyszała za sobą głos Josha:
- Ty dziwko! Zdradzasz mnie z tym popaprańcem!
- Nie mów tak o nim! To jest tylko mój przyjaciel... Poza tym między nami już wszystko skończone. Przyjechałam tylko po swoje rzeczy.
- Tak? To pozwól, że dam ci coś jeszcze...
Wymierzył jej mocny cios w twarz. Pisnęła z bólu. Jej oczy były pełne łez.
- Zjeżdżaj stąd dziwko! Leć do tego swojego kochasia! Ciekawe, ile ci płaci żebyś chciała się z nim bzykać?!
Wzięła torbę i szybko zbiegła na dół. Wyjęła okulary przeciwsłoneczne i choć było pochmurno, założyła je. Wsiadając do samochodu, nie odezwała się nawet słowem. Podobnie był przez całą drogę. Gdy dotarli do Neverlandu, wzięła swoje rzeczy i cichutko zapukała do drzwi. Otworzył jej Mike, roześmiany, szczęśliwy... Lecz gdy zobaczył minę swojej przyjaciółki, momentalnie stracił humor.
- Dzieci, idźcie do swojego pokoju. Zaraz do was przyjdę.
Prince i Paris grzecznie poszli na górę.
- Co się stało Królewno? - spytał z przejęciem.
- Nic. Naprawdę nic.
- To po co te okulary? Ukrywasz coś? - zdjął je. Zobaczył ukochaną warz z ciemnym sińcem pod okiem. - Kto...kto ci to zrobił?
- Josh... - wyszeptała cicho.
- Zabiję go! Jak on mógł?! Tak cię skrzywdzić! - Michael wpadł w szał - Jadę tam! Załatwię go! Pożałuje, że cię dotknął!
- Uspokój się Mike. To nic...
- Jak to nic? Czy ty słyszysz sama siebie? Przecież on cię uderzył! Musi za to zapłacić!
- Michael, proszę cię, nie rób tego... - zaczęła się trząść ze strachu i nerwów.
- Przepraszam Królewno, przepraszam - przytulił ją mocno, ale jednocześnie delikatnie, Kiedy przestała drżeć i płakać powiedziała:
- Idź do dzieci, obiecałeś im.
- Najpierw zajmę się tobą.
Zaprowadził Julię do swojej sypialni. Kiedy ona poszła się odświeżyć, pościelił łóżko. Szybko ułożył ją w czystej pościeli. Zasunął żaluzje u oknach i zgasił światło. Na jej prośbę zostawił uchylone drzwi. Ukryty za nimi, poczekał aż zaśnie. Później poszedł do pokoju dzieci, tak jak obiecał...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz