niedziela, 9 września 2012

For your smile_11

Obudziła się już następnego dnia. Nie miała siły by podnieść się z łóżka. Dręczyło ją sumienie. Leżała w tym królewskim łożu, a on, biedny spał na kanapie. Do tego jeszcze tak się o nią troszczył. Sama nie wiedziała, jak ma mu dziękować. Wyczołgała się z posłania i założyła kapcie. Wciągnęła jego szlafrok na ramiona. Był taki miły i pachniał lawendą. Zeszła na dół. Michael siedział na dywanie i bawił się z dziećmi. Układali klocki. Kiedy Paris zobaczyła dziewczynę, energicznie podniosła się z podłogi i podbiegła do niej.
- Dzień dobry Ciociu! - pocałowała ją w policzek - A co ci się stało?
- Ach... przewróciłam się słoneczko.
- A nie boli cię? - zapytał Prince, który właśnie podszedł.
- Nie robaczki, nie boli - starała się naturalnie uśmiechnąć.
- No, gwiazdy moje, dajcie już Cioci spokój. Pewnie jest zmęczona...
- Nie... chętnie się z wami pobawię, tylko szybko skoczę się przebrać.
Wrócili do zabawy. Chwilę potem dołączyła do nich Julia. Michael stwierdził w myślach, że nawet z tym siniakiem wygląda słodko. Oczywiście zaraz zaczął tłumaczyć sobie, że to tylko przyjaciółka. Szykował dla niej niespodziankę.
- Julio, musisz dziś koniecznie kogoś poznać.
- Jak to dzisiaj? Popatrz na mnie. Wyglądam jak panda z tym okiem!
- Ale bardzo urocza panda - zażartował. - Nie martw się o to. Dziś przyjedzie świetna makijażystka, a zarazem moja serdeczna przyjaciółka. Uwierz mi, potrafi zdziałać cuda.
- Nie ma mowy! Nikt nie może mnie zobaczyć  wt takim stanie. 
- Spokojnie, wszystko będzie ok. Rose przyjedzie za godzinę, a do niespodzianki zostało jeszcze sporo czasu.
Zrobiła obrażoną minę i założyła ręce na piersi. Podszedł do niej i cmoknął ją w policzek.
- Nie chmurz się tak Królewno - uśmiechnął się promiennie.
Chwilę potem oboje śmiali się głośno. I gdyby tylko ktoś zobaczył miny Prince'a i Paris, wiedziałby że te dzieci rozumiały o wiele więcej niż się wszystkim wydawało...
*
Godzinę później ktoś zapukał do drzwi. Mike zerwał się by otworzyć. Gdy zobaczył przybysza, czule się z nim przywitał. Julia siedziała z dziećmi na podłodze. Nawet nie drgnęła.
- Michael, słońce, świetnie się prezentujesz - powiedziała nieznajoma.
- Żartujesz! Za to ty Rose wyglądasz hmm... kwitnąco. Pozwól, że ci kogoś przedstawię. To jest moja przyjaciółka Julia. 
Dziewczyna podniosła się z podłogi i wyciągnęła rękę w kierunku kobiety.
- Miło mi, jestem Julia.
- Przyjaciele Michaela są moimi przyjaciółmi - mówiąc to, objęła ją serdecznie, jak starą, dobrą znajomą. - A co to za dwa małe urwisy? Chodźcie do cioci!
Dzieci podbiegły do niej i przytuliły.
- Zobaczcie co dla was mam... - wyciągnęła z podręcznej torby śliczną, porcelanową lalkę i zdalnie sterowany samochodzik.
- Dziękujemy Ciociu! - ucałowały ją.
- Rose, ależ ty ich rozpieszczasz! Naprawdę nie musiałaś...
- A co? Mają mnie kojarzyć jako złośliwą sknerę? Nie ma mowy! Zresztą dla ciebie też coś mam.
Dała mu zgrabny pakunek. Otwierając go, cieszył się jak dziecko. Dostał pięknego, kryształowego Piotrusia Pana.
- Dziękuję kochana - dał jej buziaka. - Jest przepiękny.
Julia stała obok, przyglądając się tej całej scenie. Czuła się jak piąte koło u wozu. 
- Zapraszam teraz do biblioteki. Czego się napijesz? Czegoś mocniejszego?
- Nie tym razem... Mogę prosić o herbatę?
- Nie poznaję cię Rose. Już przynoszę. A ty Julio? Niech zgadnę, sok pomarańczowy?
- Poproszę.
- My też tatusiu.
Julia usiadła na jednym z foteli. Zaraz przy niej pojawiła się Paris. Naprzeciwko usiadła Rose, na której kolana wskoczył mały Prince. Dopiero teraz mogła się jej przyjrzeć. Mimo czułego powitania Rose nie zrobiła na niej najlepszego wrażenia. Wydawała się być przesadnie życzliwa, aż sztuczna. Miała długie, proste, platynowe włosy rozpuszczone luźno. Ubrana była w ciemne jeansy, biały podkoszulek i czarną, skórzaną kurtkę. Wyglądała naprawdę dobrze. Śmiało mogła podobać się Michaelowi. Ale co ją to obchodziło? Może była o niego zazdrosna? Nie, to przecież tylko przyjaciel. Właśnie wszedł do pokoju w swojej czerwonej koszuli i dość obcisłych, czarnych spodniach. Jej serce przyspieszyło. "Ogarnij się idiotko!" - przywołała się do porządku.
- Wiesz Rose, mam do ciebie małą prośbę. Idziemy dzisiaj z Julią na spotkanie, ale ona nie chce ze względu na swój... - spojrzał na nią z troską.
- No jasne Mike, nie ma sprawy. - uśmiechnęła się do dziewczyny. - Zrobię z ciebie bóstwo.
*
Och, czuła się tragicznie. Przez chwilę zapomniała i tym podbitym oku. Co ona sobie o niej pomyśli. Że jakaś agresywna, nienormalna... Szły obok siebie w kierunku łazienki.Kiedy dotarły na miejsce, Rose wyciągnęła ze swojej torby kuferek pełen kosmetyków.
-Usiądź moja droga - powiedziała.
Dziewczyna spełniła jej prośbę, ale czuła się niezręcznie. Kobieta wyjęła trochę pudrów i cieni. Zaczęła tuszować siniec. Po około dwudziestu minutach obie panie wyszły z łazienki.
- Skarbie, Mike nie może cię jeszcze zobaczyć. Muszę dopełnić dzieła.
- Gdzie mnie ciągniesz kochana?
- Jak to gdzie? Do garderoby słynnego Jacksona! Zostawiłam tam wszystkie swoje ciuchy. Na pewno coś dla siebie znajdziesz.
Kobiety bardzo się polubiły podczas wspólnego obgadywania Michaela w łazience. Kiedy dotarły do garderoby, zamknęły za sobą drzwi. Spędziły tam chyba całą wieczność. Przynajmniej tak wydawało się Mike'owi. Do wyjścia zostały dwie godziny.
- Drogie panie, może łaskawie wyszłybyście z mojej szafy lub chociaż wpuściłybyście mnie do środka?
- Nie ma mowy Mike! - odkrzyknęła Rose. - Julia nie jest jeszcze gotowa. Ale mam tu coś dla ciebie.
Uchyliła drzwi i podała mu wieszak z grafitowym garniturem i białą koszulą. Zrezygnowany poszedł przygotowywać się w swojej sypialni. Dzieci grzecznie bawiły się z Naną.
*
-Julio, jeżeli zaraz nie wyjdziesz to się spóźnimy!
- Już wychodzi! - krzyknęła Rose.
Czekając na nią ubierał dzieci w ich płaszczyki.
- Tatusiu, zapleciesz mi warkoczyka? - zapytała Paris.
- No jasne kwiatuszku. Już... - zaniemówił z wrażenia.
Po schodach schodziła Julia ubrana w biało-czarną sukienkę. Pod biustem miała pasek. Sięgała jej do kolan. Na nogach miała czarne szpilki. Loki puszczone luźno, finezyjnie opadały na ramiona. Jej twarz promieniała. Po siniaku nie było śladu. Oczy podkreślał delikatny makijaż. Usta zaznaczone były subtelną, czerwoną szminką.
- Ciociu, bardzo ładnie wyglądasz - powiedział Prince.
- Tatusiu, chyba wypadła ci moja gumka... - stwierdziła zaskoczona Paris.
Rzeczywiście ją upuścił. Otworzył usta ze zdziwienia. Jednak szybko się zreflektował, podniósł gumkę i przede wszystkim zamknął buzię.
- Wyglądasz cudownie...
- Prawda? Nie potrzeba było wiele pracy - odezwała się Rose.
- Dziękuję wam panowie - powiedziała cichutko Julia. - Chodź mała gwiazdo, ja cię uczeszę.
Zaplotła małej dwa warkoczyki. Kiedy już mieli wychodzić, nadszedł czas pożegnania z gościem.
- Ja już powinnam się zbierać. Nick się o mnie martwi.
- Bo ma o co. Puszczać tak piękną kobietę samą...
- I w dodatku z dzieckiem...
- Jakim dzieckiem? -zapytali równocześnie Julia i Michael.
- Jestem w ciąży. To 4 miesiąc - odparła uśmiechnięta.
- Gratuluję - powiedział Mike i przytulił ją do siebie.
- Ja także gratuluję -odezwała się Julia.
- Już teraz nie masz wyboru. Musisz nas niedługo odwiedzić z Nickiem i maleństwem.
- Postaram się kochani moi, ale teraz naprawdę muszę już lecieć.
Ucałowała wszystkich i już jej nie było...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz