niedziela, 9 września 2012

Just your smile_9

Rano obudziła się w obcej sypialni. Ubrana w czysty, biały szlafrok. Przestraszyła się. Gdzie podziały się jej ubrania? Otworzyła oczy, które były spuchnięte od płaczu. Na komodzie zobaczyła parę zdjęć oprawionych w kolorowe ramki. Przedstawiały one ojca z dwójką dzieci. Uśmiechnęła się. Poczuła się bezpiecznie. Leżała spokojnie w kremowej pościeli, która pachniała lawendą. Słoneczne promienie powoli oświetlały pokój. Postanowiła wstać. Założyła kapcie, które stały obok łóżka. Po cichutku zeszła po schodach. Znalazła się w salonie. Wszyscy chyba jeszcze spali. Dostrzegła na kanapie leżącą postać. Podeszła do niej. Michael smacznie spał przykryty do połowy kocem. Naciągnęła nakrycie na jego ręce. Uchylił powoli powieki.
*
Powoli otwierał oczy. Zobaczył pochyloną nad nim Julię. Wyglądała pięknie w jego szlafroku. Jej rozpuszczone loki niesfornie opadały na twarz. I te oczy, który wyrażały miłość... A może mu się tylko tak wydawało? Dziewczyna nachyliła się niżej i pocałowała Mike'a w policzek.
- Dziękuję - wyszeptała mu do ucha.
- Od tego ma się przecież przyjaciół Królewno - odparł z uśmiechem. - Teraz chodź coś zjeść, bo ja umieram z głodu po wczorajszej, nocnej wycieczce.
- Strasznie cię przepraszam. Nie powinnam była...
- Przestań! Przecież wiesz, że zrobiłbym to nawet gdybyś była na drugim końcu świata.
- Dziękuję.
- Sok pomarańczowy i czekoladowe płatki? - zapytał grzebiąc w lodówce.
- Czytasz mi w myślach.

*
Było jej strasznie głupio. Jak idiotka napisała w środku nocy i wyrwała go z łóżka. A jednak przyjechał po nią. A teraz jedli razem śniadanie. Nie mogła napatrzeć się na ten cudowny uśmiech i te piękne, czekoladowe oczy. Jednak dręczyła ją jedna myśl... Kiedy przyjechała do Neverlandu, miała na sobie jeansy i szary podkoszulek. Więc gdzie, do diabła, podziały się jej ciuchy i kto ją z nich rozebrał? Bo jeżeli okaże się, że to "troskliwy" Mike, to ona się chyba zabije. Musiała go o to zapytać.
- Michael... Ja przepraszam, ale muszę zadać ci to pytanie. No bo wiesz, co się stało z moimi ubraniami? I jak ja się ich pozbyłam? - wybełkotała nieśmiało.
- Julio... - zaczerwienił się - przecież wiesz, że nie zrobiłbym czegoś takiego. Obudziłem Nanę aby pomogła mi ułożyć cię do snu. Ja nigdy nie śmiałbym cię tknąć...
- Och, to dobrze... Przepraszam, że w ogóle przemknęła mi przez głowę taka myśl. Dziękuję...
- Nie masz za co Królewno - odzyskał trochę pewności siebie. - Chodź. Pomożesz mi obudzić takie dwa małe śpiochy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz