niedziela, 9 września 2012

For your smile_16

Zeszli po cichu do kuchni.
- Dzisiaj mi się nie wywiniesz Królewno. Zostajesz na noc. Czego się napijesz?
- Poproszę...
- Sok pomarańczowy? - uśmiechnął się.
- Tak - odwzajemniła go.
Nalał soku do dwóch szklanek. Podał jedną dziewczynie.
- Dziękuję.
Siedzieli chwilę w milczeniu sącząc napój.
- Chciałbym ci coś pokazać... - wziął ją za rękę i pociągnął za sobą. Zawiązał jej oczy chustką i zarzucił jej na plecy swój płaszcz. - Nie bój się. Zaufaj mi...
Zaprowadził ją w swoje ulubione miejsce. Kiedy rozwiązał apaszkę, jej oczom ukazał się cudowny widok. Stali pod ogromną  wierzbą płaczącą. Obok z fontanny wytryskiwała błękitna woda. Spojrzała w górę. Niebo było całkowicie czyste. Gwiazdy rozświetlały, je zabawnie mrugając.
- Michael... to jest ... przepiękne.
Przytulił ją od tyłu. Jego ręka powędrowała w kierunku jej ust.
- Hahahha, Mike... czy to jest...?
- Taak! Zawsze mam tu schowane ciasteczka - zaśmiał się i włożył jej do buzi jeszcze jedno ciastko. - Robi się chłodno Królewno, wracajmy do środka.
Objął ją ramieniem i razem wrócili do domu.
                                                                *
Postanowili wziąć ze sobą sok i chrupki czekoladowe i przenieść się do jego sypialni.
- Siadaj sobie - gestem wskazał łóżko.
Ona jednak postanowiła usadowić się na podłodze. Po chwili on zrobił to samo.
- Michael, co ty na to abyśmy zagrali w pewną grę...
- Proszę cię królewno, tylko nie w "szczere odpowiedzi"...
- Boisz się?
- Ja? Żartujesz?! Zaczynaj! - wbiła go w ambicję.
- Ok. Więc, czy łączyło cię kiedykolwiek, cokolwiek z Rose?
- Hmm... no, my tak jakby przez jakiś czas się spotykaliśmy, ale nie do końca.. Bo ona później poznała Nick'a, a ja Lisę... - można było zobaczyć smutek w jego oczach. - Teraz moja kolej. Czy z Joshem... to była prawdziwa miłość?
- Tak mi się zawsze wydawało... dopóki nie poznałam kogoś...
- Kogoś...?
- Nie zapędzaj się! Teraz moje pytanie. Czy naprawdę kochałeś Lisę?
- Uhh... Tak, kochałem ją. Ale nie jestem przekonany co do jej uczucia. Po dwóch latach zażądała rozwodu. To prawda, nie układało nam się najlepiej, ale ja próbowałem to naprawić. Lecz nie czułem tej chęci ratowania naszego małżeństwa z jej strony... A więc kim jest ten mężczyzna którego kochasz...?
- Ja nie powiedziałam, że go kocham. Czuję do niego coś, czego nigdy przedtem nie czułam... Nie potrafię tego określić. Ale raczej jesteśmy przyjaciółmi... - wzięła głęboki oddech. - Wiem, że kochasz Liz jak matkę, ale nie mogę rozgryźć co łączy cię z Dianą...?
- Och... Diana jest wyjątkową kobietą w moim życiu. Zawsze będzie w moim sercu. Kocham ją... ale to uczucie się zmieniło. Kiedyś, gdy byłem młodszy, zadurzyłem się w niej. Była taka dystyngowana, a jednocześnie taka ludzka. I do tego niewyobrażalnie piękna... co ja mówię? Nadal tak jest! Lecz moja miłość do niej się zmieniła. Niema w niej już - zarumienił się - szczenięcego pożądania... Kim jest ten mężczyzna...? - zapytał po chwili jakby drżącym głosem.
- Jest przede wszystkim wspaniałym człowiekiem. Dzięki niemu dostrzegam w życiu tak małe rzeczy, prawie niezauważalne, lecz piękne. Dzięki niemu staję się codziennie lepszym człowiekiem... A jak jest z tobą?
-Ja...hmm... trudno powiedzieć...
- Kręcisz Mike - zaśmiała się.
- Wcale nie! - przygryzł dolną wargę.
Wyglądał wtedy tak kusząco. Miała ochotę rzucić mu się na szyję, czuć jego ciało przy swoim... "Uspokój się głupia"- pomyślała.
Ja po prostu nie potrafię tego określić... to jest coś wyjątkowego... Przepraszam, jeśli to pytanie cię urazi, ale jak jest z twoją rodziną?
- Moją rodziną? Rodzice wychowywali mnie w zasadzie, że to mężczyzna ma władzę nad kobietą, a ta niema prawa głosu. W moim domu zawsze panowały rygorystyczne przepisy. Tylko Babcia była inna. Dawała mi chwile radości w smutkach dzieciństwa. Tylko z nią wychodziłam do parku, na lody, do kina... Rodzice twierdzili, że tego nie potrzebuję. Ja musiałam umieć prać, gotować, sprzątać i zajmować się dziećmi. To mąż miał zarabiać na dom. Ja miałam siedzieć w domu. A jakie było twoje dzieciństwo?
- Moje było podobne. Nie miałem czasu na znajomych, zabawy, spotkania, przyjemności. Liczyła się tylko kariera. Z czasem do tego przywykłem. Pokochałem scenę, ludzi... Ich miłość do tego co robię. Od zawsze starałem się uszczęśliwić innych. I zawsze cierpiałem, bo nie da się sprawić by wszyscy byli szczęśliwi... A jaki jest twój ideał mężczyzny? - zapytał nieśmiało.
- Zostałam go nauczona. Miałam wbite do głowy, że facet ma być twardy, pracowity i musi przynosić do domu pieniądze. Reszta była nieistotna. Może dlatego związałąm się z Joshem. Moi rodzice go ubóstwiają. Odpowiada wszystkim kryteriom. Kiedy mnie pierwszy raz uderzył, powiedziałąm im i tym. W odpowiedzi usłyszałam tylko, że widocznie na to zasłużyłam. Potem zdarzało się to rzadko. Ale jednak. Kiedyś bardzo długo staraliśmy się o dziecko. Nalegał na to. Mimo prób, nie zachodziłam w ciążę. Poszłam do lekarza - tu jej głos zaczął się łamać - okazało się, że nie mogę mieć dzieci. Wtedy uderzył mnie kolejny raz.
Po policzku potoczyła się duża łza. Michael widząc to, objął jej twarz delikatnie swoimi dłońmi. Wytarł łzę i spojrzał jej głęboko w oczy, Zobaczył coś niezwykłego. Te oczy wyrażały wszystko co czuł przez całe swoje życie. Wszystkie pragnienia, marzenia, ambicje... Lecz teraz czegoś innego pragnął najbardziej. Przesta ł myśleć. Chciał tylko czuć sercem. Ich usta połączyły się w gorącym pocałunku. Oddał się uczuciu. NIe wyczuł oporu z jej strony. Ona po prostu mu się poddała. Chwilę później wybiegła z pokoju ze łzami w oczach.
- Przepraszam... - zawołał za nią. Ale nie wróciła...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz