- Ale jak to? Jaki bankiet? Gdzie?
- Wiesz, mój przyjaciel obchodzi jubileusz swojej twórczości. Zostałem zaproszony. Pomyślałem, że może chciałabyś mi towarzyszyć...?
- Daj spokój Mike. Ja tam nie pasuję. Dużo sławnych ludzi...a ja? Będę się czuła jak czarna owca. Nie... To nie ma sensu.
- Ależ Królewno... Pasujesz tam jak nikt inny. Jesteś moją kobietą. Chyba mogę się tobą pochwalić?
- Nie traktuj mnie przedmiotowo... - zachmurzyła się. - I tak nigdzie nie idę!
- Przepraszam skarbie... - zrobił słodką minkę i przygryzł dolną wargę. - Czyli mam iść sam?
Działało to na nią niesamowicie. Nie miała siły dłużej go męczyć, widząc jak się stara.
- No dobrze, pójdę... Ale ja nie mam pojęcia w co się ubrać. Przy tych wszystkich gwiazdach będę wyglądała jak Kopciuszek...
- O to się nie martw Królewno... - odparł tajemniczo.
*
- Janet, musisz mi pomóc.
- Ale w czym braciszku?
- Muszę kupić sukienkę na bankiet dla mojej....... dziewczyny.
- Co?! Nie chwaliłeś się, że masz dziewczynę. Kiedy ją poznałeś?
- Jakieś 3 miesiące temu. To pomożesz mi? Jesteś moją jedyną nadzieją...
- No oczywiście! Szybki jesteś, wiesz? To widzimy się za 20 minut u Molly, ok?
- Dobrze. To do zobaczenia!
*
Sklep Molly był bardzo popularny. Mimo tego, akurat tego dnia, nie było tłoku. Kiedy wszedł do środka, Janet już czekała. Powitała swojego brata z lekko kpiącym uśmieszkiem na twarzy.
- Nie spodziewałam się tego po tobie braciszku. No opowiadaj! Kim jest ta dziewczyna?
- Julia... poznałem ją pewnego dnia, kiedy wybrałem się do parku z dzieciakami. Rysowała. Poprosiłem aby narysowała portrety Prince'a i Paris i jakoś tak wyszło, że jesteśmy przyjaciółmi...
- Chwileczkę... Jak to przyjaciółmi? Przecież przez telefon mówiłeś, że to twoja dziewczyna...
- No bo nią jest, ale na razie nikt nie może się dowiedzieć. Gdyby media podchwyciły temat, to nie miałaby już spokoju. Dlatego oficjalnie jesteśmy przyjaciółmi.
- Ach.... Już rozumiem. Mój troskliwy braciszek... - uśmiechnęła się do niego czule.
Do pomieszczenia weszła właśnie właścicielka sklepu, a zarazem wieloletnia przyjaciółka Mike'a.
- Michael... jak ja długo cię nie widziałam...Wyglądasz obłędnie!
- Ja? Skądże znowu, ale ty Molly przepięknie wyglądasz ... Tak kwitnąco!
- Może dlatego, że wychodzę za mąż...
- Jak to? - zapytali jednocześnie Mike i Janet.
- Za trzy tygodnie. Oczywiście czujcie się zaproszeni. Musicie przyjechać!
- No jasne, że będziemy. A teraz, pomożesz mi? Szukam dla siebie sukienki na bankiet. Tylko nie wiem w co będę w stanie się wcisnąć...
- Jan, nawet tak nie żartuj! Na tobie wszystko będzie genialnie leżało. Masz może jakiś konkretny pomysł?
- Zdaję się na ciebie.
- A może chociaż jakiś kolor?
- Niebieski! - wyrwał się Michael.
- Widzę Mike, że nie zamierzasz brać jedynie biernego udziału w wybieraniu sukienki?
- Ja tylko... sądzę, że byłoby jej dobrze w niebieskim - dyskretnie uśmiechnął się do siostry.
- Ok, niech będzie niebieska. Ale ciemna czy jasna?
- Ciemna...
- Zaraz przyniosę parę... zobaczymy, która się wam spodoba - Molly zniknęła w drugim pomieszczeniu.
Chwilę potem pojawiła się z powrotem, obładowana ciuchami. Janet weszła do przymierzalni i po kolei mierzyła każdą sukienkę. Były i długie, i krótkie, bogate i skromne. Lecz Michael na każdą przecząco kręcił głową. W końcu zostawił obie panie i sam zaczął rozglądać się po sklepie. Pomiędzy wieszakami dostrzegł kawałek lśniącego, chabrowego materiału. Wyciągnął go aby dokładniej mu się przyjrzeć. Nagle coś go uderzyło... To jest to!
- Janet, mogłabyś przymierzyć tę?
- Ok - powiedziała bez zbytniego przekonania, nawet nie patrząc na sukienkę. Wiedziała, że jej brat nie ma najlepszego gustu jeśli chodzi o kreacje dla kobiet. Po chwili wyszła ubrana w nią.
- Boże, Michael... ona jest cudowna - szepnęła.
- Janet ma rację, Mike. Jest przepiękna i do tego idealnie pasuje - osądziła Molly.
- Bierzemy... - powiedziało zgodnie rodzeństwo.
*
- Michael, dlaczego mi nie pomagasz wybierać takich wspaniałych sukienek? - spytała z wyrzutem w głosie. Była jednak dumna ze swojego brata.
- Janet, przecież wiesz... A ta sukienka, to był impuls. Wyobraziłem sobie w niej Julię...
Jechali właśnie do Neverlandu. Jan miała wreszcie poznać "przyjaciółkę" swojego braciszka. Dotarli na miejsce. Kiedy weszli do domu, właśnie bawiła się z dziećmi. Z pytaniem w oczach wyczekująco spojrzała na Mike'a.
- Julio, proszę poznaj, to jest moja siostra Janet.
- Miło mi cię poznać - wyciągnęła ramiona w stronę dziewczyny.
- Mnie również.
Uścisnęły się szczerze. Podbiegły dzieci.
- Hej ciociu - ucałowały Jan.
- Cześć dzieciaki! Co robicie?
- Rysujemy sobie z ciocią Julią.
- A mogę się przyłączyć?
- No jasne - pociągnęły ją za ręce.
Korzystając z nieuwagi swoich pociech, Mike zwrócił się po cichu do dziewczyny.
- Królewno, muszę ci coś pokazać. Chodź ze mną na górę.
Gdy znaleźli się już sam na sam w sypialni, mężczyzna wręczył jej zgrabnie zapakowane pudełko z czerwoną kokardą na wierzchu.
- Co to jest?
- Sama sprawdź...
Powoli odwiązała wstążkę i uchyliła wieczko. Kiedy ją zobaczyła, łzy wezbrały się w jej oczach.
- Michael, ona jest.... cudowna... - pocałowała go.
- Takiej właśnie reakcji oczekiwałem - uśmiechnął się, jednocześnie przygryzając dolną wargę.
Miała w tym momencie ochotę go rozebrać i nie wychodzić z łóżka przez całą wieczność. Ale wiedziała, że to niestosowne zwłaszcza, że na dole czekają jego dzieci i siostra. Więc pocałowała go jeszcze raz i pociągnęła w kierunku schodów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz