- Ładnie wyglądasz tatusiu.
- Dziękuję słoneczko - pocałował ją w czółko. - A gdzie się podziewa twój brat?
- Pakuje się. O której przyjedzie ciocia Janet?
- Za pół godziny. A ty gwiazdko, jesteś już gotowa?
- Prawie. Muszę jeszcze tylko spakować Polly i pidżamę.
- No to śmigaj - uśmiechnął się do córki.
*
Usłyszał dzwonek drzwi. Serce podeszło mu do gardła. Ręce zaczęły się pocić. Zszedł na dół. Otworzył. Jego oczom ukazała się Janet. Odetchnął.
- Hej braciszku! - przytuliła go. - Jejku! Jaki z ciebie przystojniak! Jak ta dziewczyna na ciebie działa... - powiedziała z uznaniem.
- Nie żartuj sobie ze mnie. Straszliwie się denerwuję. Może to nie był dobry pomysł?
- Tylko mi tu nie mów, że chcesz się wycofać! Będzie ok, zobaczysz. A gdzie dzieciaki? Musimy już jechać jeśli nie chcemy spotkać się z Julią
- Już jesteśmy ciociu - podbiegły i pocałowały ją w policzki.
- No dobra. To pożegnajcie się z tatą i ruszamy.
Pierwszy podszedł Prince.
- Papa tatusiu. Nie martw się. Niedługo wrócimy - przytulił go mocno.
- Trzymam cię za słowo synu...
- Pamiętaj tato, uśmiech i dasz radę - powiedziała Paris i ucałowała ojca.
- Dobrze gwiazdko.
- Dzieciaki, szczoteczki do zębów, pidżamy i ulubione maskotki wzięte?
- Upss.... - powiedział Prince i szybko pobiegł na górę po swoją szczoteczkę.
Po chwili wrócił i cała trójka wyszła.
- Ona będzie twoja braciszku - rzuciła Janet na pożegnanie.
- Mam taką nadzieję - powiedział już całkiem do siebie.
Poszedł do jadalni, by zobaczyć czy aby na pewno wszystko jest gotowe. Kwiaty stały już w turkusowym wazonie, stół był nakryty, posypany płatkami róż, w tle leciała cicha, nastrojowa muzyka... Czerwone pudełeczko miał schowane w kieszeni. Usiadł i czekał...
*
Może po 20 minutach zadzwonił dzwonek do drzwi. Znów poczuł jak drży całe jego ciało, ręce są wilgotne, a usta suche. Zebrał całą swoją odwagę i otworzył. W progu stała jego ukochana. Pocałował ją, spragniony jej bliskości. Po dłuższej chwili spostrzegł, że zachowuje się jak przyssawka. Puścił ją więc i dał w końcu dojść do słowa.
- Tak się cieszę Mike.
- Ja też Królewno. Zrobiłem kolację...
- To wspaniale. Pozwolisz tylko, że się odświeżę. A tak nawiasem mówiąc, to cholernie seksownie wyglądasz w tym garniturze - uśmiechnęła się zalotnie i poszła na górę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz