- Hej tatusiu! Cześć ciociu!
- Jak tam dzieciaki?
- Dobrze. Chcieliśmy się was o coś zapytać... - zaczął Prince.
- Śmiało synu.
- Będziemy mieć siostrzyczkę czy braciszka? - dokończyła Paris.
- Tego jeszcze nie wiadomo...
- Szkoda... , ale i tak będzie fajnie - powiedział rozentuzjazmowany chłopiec.
- No jasne, że będzie!
- Ciociu, mogę też ciebie o coś zapytać?- powiedziała szeptem dziewczynka.
- Oczywiście kwiatuszku - odpowiedziała. Jednak widząc, że mała się krępuje, wstała i wzięła ją za rękę. Wyszły na korytarz.
- Teraz już możesz...
- Bo ja chciałam zapytać... czy mogę mówić do ciebie... mamo?
Oczy Julii napełniły się łzami.
- Jeśli tylko chcesz...
- Dobrze - ucieszyła się. - Ale dlaczego płaczesz?
- Ze szczęścia słonko.
I wróciły do sypialni, w której czekali dwaj zniecierpliwieni panowie.
*
Siedzieli wszyscy razem w salonie. Janet bawiła się z dziećmi na podłodze. Zaraz, obok niej, na dywanie usiedli Michael z Julią. Reszta rodziny zajęła miejsca na kanapach. Matka wraz z Rebbie krzątała się po kuchni przygotowując jakieś smakołyki. Chwilę potem weszła, niosąc tacę z dziesięcioma kubkami gorącej herbaty i trzema szklankami soku pomarańczowego.
- Widzę, że nasz braciszek w końcu znalazł kogoś podobnego do siebie... - odezwał się Tito.
- Dlaczego podobnego? - zapytała zaciekawiona.
- Bo u nas w rodzinie nikt poza nim i Donkey nie lubi soku pomarańczowego...- odpowiedział Jermaine.
- Jeszcze raz tak mnie nazwiesz, a przysięgam, gorzko tego pożałujesz... - zagroziła Jan.
- Och dzieciaki... Przestaniecie wy się kiedykolwiek kłócić? - do salonu wkroczyła Katherine.
- To takie częste? - zapytała rozbawiona Julia.
- To norma kochanieńka. Przyzwyczajaj się do takich sprzeczek. W końcu Michael też nie jest aniołkiem...
- Mamo... - odezwał się zawstydzony Mike.
- A co? Może Mama nie mówi prawdy? - wtrąciła się La Toya. - Wszyscy wiemy jaki jesteś braciszku.
- Lubisz sobie robić z ludzi żarty, które często kończą się awanturą - podsumował Jackie.
- Wcale nie! - zaprotestował.
- A jak było w ostatnie urodziny Rebbie? Ten sztuczny pająk całkowicie przypadkowo znalazł się w torcie? - przypomniał Randy.
- Albo w Wielkanoc... Rozbiłeś pisankę na głowie tego producenta muzycznego, bo myślałeś, że to Marlon... uznał, że zwariowałeś do reszty - pogrążał go Tito.
- Nie zapominajmy o bitwie na ciasta po nakręceniu "Black or white" - rzucił Tito.
- Nie wspomnę o historii z choinką... - dopowiedziała Jan.
- I ty sam to wszystko wymyśliłeś tatusiu? - zapytał Prince.
- Niee... to zwykłe plotki... - wymigiwał się.
- Coś kręcisz... ale i tak cię kocham łobuzie... - powiedziała Julia i pocałowała go delikatnie.
Wśród braci zaczęły cię pogwizdywania i śmiechy. Ale ich to nie zrażało. Trwali jeszcze przez moment w tym pocałunku. Dopóki do pokoju nie wszedł On...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz