niedziela, 9 września 2012

For your smile_5

Obudziła się wcześniej niż zwykle. Do pokoju właśnie wszedł Josh z tacką pełną tostów z serem i dwiema szklankami soku. Jedna z porzeczkowym, druga pomarańczowym. Postawił śniadanie na łóżku. Usiadł obok niej i złożył na jej ustach czuły pocałunek. Sama nie wiedziała dlaczego miała ochotę go odepchnąć, ale powstrzymała się nie chcąc sprawiać mu przykrości. Ale pocałunek nie smakował już tak jak dawniej. Był rutynowy, wykonywany mechanicznie. Josh też wyczuł tę różnicę:
- Co się stało kochanie? Masz jakieś problemy? Z pracą?
- Nie, naprawdę wszystko jest ok.
- Jak chcesz, ja już muszę spadać.
Tym razem nie dał jej buziaka na pożegnanie. Ulżyło jej. Zjadła jednego tosta. Kiedyś bardzo je lubiła, a teraz robiło jej się niedobrze na ich widok. Wypiła duszkiem szklankę soku. Cały czas myślała o tym niefortunnym przywitaniu w Neverlandzie. Michael chciał ją przytulić, pokazać, że jej ufa, a ona, jak idiotka wyciągnęła rękę. To jego urocze zawstydzenie, kiedy się zarumienił i spuścił wzrok. Liczył, że tego nie dostrzeże. Pomylił się. Wzięła tacę ze śniadaniem i postawiła na blacie kuchennym. Poszła pod prysznic. Po kąpieli zaczęła przygotowania do kolejnego spotkania z Michaelem Jacksonem...
*
Jeszcze próbował walczyć z natrętnym budzikiem. Wyłączył go i znów zamknął oczy. Usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi... Nagle do pokoju wpadli 5- letni Prince i jego rok młodsza siostra. Wskoczyli na łóżko ojca. Rozpoczęła się bitwa na poduszki. Michael widząc, że nie ma szans z tak "groźnymi przeciwnikami", ogłosił rozejm. Paris podeszła do ojca i pocałowała go w policzek. Po chwili jej brat uczynił to samo.
- Tatusiu, musisz już wstać. Niedługo przyjedzie pani Julia - powiedziała mała. - Przynieśliśmy ci śniadanko.
- Dziękuję moje gwiazdki.
Dzieci równie szybko jak wparowały, opuściły pokój. A on rozkoszował się smakiem czekoladowych płatków. Zdziwiła go tylko jedna rzecz. Gdzie w tych płatkach jest mleko...? Szybko znalazł odpowiedź. Obok miski leżała tubka z napisem "Mleko skondensowane w tubce". Zaśmiał się w duchu. 
- Kochane potworki - powiedział do siebie i zabrał się do pałaszowania śniadania. 
*
Pół godziny później stała już przed znajomą bramą Neverlandu. Nacisnęła guzik domofonu.
-Dzień dobry! Znajduje się pani na terenie rezydencji pana Jacksona. Kogo mam zaanonsować?
- Witam! Nazywam się Julia Weeks.
- Proszę bardzo - brama zaczęła się otwierać. Chwilę potem już wysiadała z golfowego wózka tuż pod ogromnym domem. Tam czekał już na nią mężczyzna w żółtej, flanelowej koszuli, czarnych spodniach i czarnej Fedorze na głowie. Kiedy podeszła aby go uścisnąć, on z kamienną twarzą zdjął kapelusz i ukłonił się jej nisko. Zaskoczona takim powitaniem, nie bardzo wiedziała jak się zachować. Michael widząc jej zakłopotanie, wybuchnął głośnym, zaraźliwym śmiechem. Przytuliła go mocno, a on nie był jej dłużny. Stali tak chwilę w swoich objęciach, uwalniając endorfiny, póki nie spostrzegli, że mogło to trochę dziwnie wyglądać. Oboje uśmiechnęli się do siebie i wbili wzrok w ziemię. Julia zobaczyła dwójkę dzieci biegnących w ich kierunku. Maluchy przytuliły się do dziewczyny. Poczuła niesamowitą energię płynącą od tych dzieciaków.
- No dobrze potworki. Skoro już prawie udusiliście naszego gościa to zapraszam wszystkich do salonu.
Julia wzięła Prince'a i Paris za ręce, i podążyła za panem domu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz