- Co się stało kochanie? Masz jakieś problemy? Z pracą?
- Nie, naprawdę wszystko jest ok.
- Jak chcesz, ja już muszę spadać.
Tym razem nie dał jej buziaka na pożegnanie. Ulżyło jej. Zjadła jednego tosta. Kiedyś bardzo je lubiła, a teraz robiło jej się niedobrze na ich widok. Wypiła duszkiem szklankę soku. Cały czas myślała o tym niefortunnym przywitaniu w Neverlandzie. Michael chciał ją przytulić, pokazać, że jej ufa, a ona, jak idiotka wyciągnęła rękę. To jego urocze zawstydzenie, kiedy się zarumienił i spuścił wzrok. Liczył, że tego nie dostrzeże. Pomylił się. Wzięła tacę ze śniadaniem i postawiła na blacie kuchennym. Poszła pod prysznic. Po kąpieli zaczęła przygotowania do kolejnego spotkania z Michaelem Jacksonem...
*
Jeszcze próbował walczyć z natrętnym budzikiem. Wyłączył go i znów zamknął oczy. Usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi... Nagle do pokoju wpadli 5- letni Prince i jego rok młodsza siostra. Wskoczyli na łóżko ojca. Rozpoczęła się bitwa na poduszki. Michael widząc, że nie ma szans z tak "groźnymi przeciwnikami", ogłosił rozejm. Paris podeszła do ojca i pocałowała go w policzek. Po chwili jej brat uczynił to samo.
- Tatusiu, musisz już wstać. Niedługo przyjedzie pani Julia - powiedziała mała. - Przynieśliśmy ci śniadanko.
- Dziękuję moje gwiazdki.
Dzieci równie szybko jak wparowały, opuściły pokój. A on rozkoszował się smakiem czekoladowych płatków. Zdziwiła go tylko jedna rzecz. Gdzie w tych płatkach jest mleko...? Szybko znalazł odpowiedź. Obok miski leżała tubka z napisem "Mleko skondensowane w tubce". Zaśmiał się w duchu.
- Kochane potworki - powiedział do siebie i zabrał się do pałaszowania śniadania.
*
Pół godziny później stała już przed znajomą bramą Neverlandu. Nacisnęła guzik domofonu.
-Dzień dobry! Znajduje się pani na terenie rezydencji pana Jacksona. Kogo mam zaanonsować?
- Witam! Nazywam się Julia Weeks.
- Proszę bardzo - brama zaczęła się otwierać. Chwilę potem już wysiadała z golfowego wózka tuż pod ogromnym domem. Tam czekał już na nią mężczyzna w żółtej, flanelowej koszuli, czarnych spodniach i czarnej Fedorze na głowie. Kiedy podeszła aby go uścisnąć, on z kamienną twarzą zdjął kapelusz i ukłonił się jej nisko. Zaskoczona takim powitaniem, nie bardzo wiedziała jak się zachować. Michael widząc jej zakłopotanie, wybuchnął głośnym, zaraźliwym śmiechem. Przytuliła go mocno, a on nie był jej dłużny. Stali tak chwilę w swoich objęciach, uwalniając endorfiny, póki nie spostrzegli, że mogło to trochę dziwnie wyglądać. Oboje uśmiechnęli się do siebie i wbili wzrok w ziemię. Julia zobaczyła dwójkę dzieci biegnących w ich kierunku. Maluchy przytuliły się do dziewczyny. Poczuła niesamowitą energię płynącą od tych dzieciaków.
- No dobrze potworki. Skoro już prawie udusiliście naszego gościa to zapraszam wszystkich do salonu.
Julia wzięła Prince'a i Paris za ręce, i podążyła za panem domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz