- Dzieciaki, nie wolno tak męczyć gości.
- Wszystko w porządku Michael - uśmiechnęła się.
- Skoro tak mówisz ... przyniosę sok. Pomarańczowy?
- Tak, dziękuję.
Wyszedł. Kiedy wrócił, Julia wraz z dziećmi bawiła się w najlepsze. Układali puzzle śmiejąc się przy tym do rozpuku. Wzruszony tym widokiem, przyłączył się do wesołej gromadki. Całkiem zapomnieli o pracy. Michael zaprosił dziewczynę do wesołego miasteczka. Jeździli wszystkim, czym się tylko dało. Maluchy piszczały raz ze strachu, raz z radości. Potem weszli razem do prywatnej sali kinowej. Obejrzeli jego ulubioną bajkę "Piotruś Pan", która okazała się później ulubioną Julii. Na koniec usiedli na trawie w ogrodzie, pałaszując cukrową watę. Czas upływał nieubłaganie na długiej, spontanicznej rozmowie. Obydwoje czuli, że znaleźli w sobie pokrewne dusze, prawdziwych przyjaciół.
- Hmmm... Julio, może chciałabyś zostać u nas?
- O tak! Prosimy ciociu! - krzyknął Prince.
- Przepraszam was bardzo, ale nie mogę...Nie to, że nie chcę, ale po prostu nie mogę.
- Och...hmm, oczywiście. Samochód odwiezie cię do domu - powiedział smutnym głosem.
- Jeszcze raz przepraszam. Ja naprawdę...
- Nie musisz się tłumaczyć - przerwał jej.
- To ja już się będę zbierać.
Paris cmoknęła ją w policzek. Chwilę potem brat poszedł w jej ślady.
- Do zobaczenia - powiedziała i delikatnie pocałowała Michaela w policzek.
- Dobranoc - zdołał wybełkotać, zdumiony takim pożegnaniem. Poczuł, że jego ciało przechodzi miły dreszcz...
*
- Nie uwierzysz co się stało! Ten stary dziwak znalazł sobie panienkę! Od tygodnia do Neverlandu przyjeżdża jakaś laska.
Siedziała w kuchni z Joshem jedząc śniadanie. Gdy to usłyszała, o mało co nie zakrztusiła się kawałkiem tosta:
- Ale jaką panienkę? O czym ty mówisz? -starała się ukryć zdenerwowanie.
- No jak to o czym? O Jacko Wacko! -zaśmiał się - Znalazł sobie jakąś młodą dziunię.
- Ale wiesz już kim ona jest? Jak wygląda?
- Jeszcze nie, ale dowiem się za wszelką cenę! Stało się coś? - zobaczył jej bladą twarz.
- Nie, wszystko w porządku - powiedziała jakby chciała przekonać samą siebie.
*
Minął już tydzień. Julia się nie odzywała. Co zrobił nie tak? Czym ją do siebie zraził? Przecież ten buziak na pożegnanie to była jej inwencja. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Siedział bezczynnie w sypialni. Myślał.
- Tatusiu, dlaczego jesteś smutny? - do pokoju weszła mała Paris.
- Ja? Wydaje ci się słoneczko. Wszystko jest ok - zmusił się do uśmiechu.
Dziewczynka mocno wtuliła się w ojca, jakby starając się go pocieszyć.
- Kiedy znowu przyjedzie ciocia Julia?
- Nie wiem kwiatuszku, ale mam nadzieję, że niedługo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz