niedziela, 30 września 2012

Destiny_3

- Michael, zdaje się, że jesteś w tym samym wieku co Maddie. Może porozmawiacie sobie spokojnie?
Uśmiechnął się zachęcająco, a ona przytaknęła jego bezgłośnej propozycji. W milczeniu wchodzili po schodach i znaleźli się w jego pokoju. Usiadła na zielonkawym fotelu i rozglądała się dookoła. Chłopak, dopiero po kilku minutach, postanowił przerwać milczenie.
- Masz śliczne imię - spojrzał na nią zawstydzony.
- Bardzo dziękuję. A tyn masz na imię Michael, tak?
- Zgadza się. Skąd się tu sprowadziliście?
- Z Wielkiej Brytanii, a wy?
- Z Gary... Już wiesz, gdzie będziesz chodziła do szkoły?
- Jest tu gdzieś w pobliżu jakieś liceum... Ale nie wiem dokładnie jak się nazywa...
- To tak jak ja. A która klasa?
- Klasa pani Venice.
- Ja też! - wyszczerzył się w uśmiechu.
- Mam pewne pytanie, ale nie chciałabym być niegrzeczna...
- Spokojnie, mów śmiało.
- To wy jesteście Jacksons 5?
- Uhm... Powiedzmy. Nie poznałaś jeszcze całego naszego składu i naszej siostry Rebbie.
- To ile was jest?
- Dziewięcioro. Ja jestem siódmy. Ile lat ma twój brat?
- 9.
- To tyle samo co Janet.
- Może się dogadają.
- Może...
Znów nastąpiło milczenie. Dziewczyna wzrokiem podążyła w kierunku regału wypełnionego lekturami. Wstała i wzięła do rąk cienką książeczkę.
- "Mały Książę"?
- Tak. To moja ulubiona książka - odparł nieśmiało.
- Żartujesz, prawda?
- Nie, dlaczego? - spojrzał na nią zaniepokojony.
- Uwielbiam ją. Mimo że to książka dla dzieci, to tak naprawdę każdy dzięki niej może się wiele nauczyć...
- Właśnie za to ją kocham..
Dziewczyna w tym świetle wyglądała tak cudownie. Długie włosy lśniły, a promienie słoneczne, wpadające przez okno, muskały jej, rumianą jeszcze, buzię. Zdawało się, że mówią tym samym językiem, rozumianym tylko przez ich dwoje. Mimo iż znali się dopiero od godziny, zdążyli już wpaść w sidła przyjaźni. Doskonale się dopełniali.
- Co lubisz robić w wolnym czasie?
- Lubię rysować i to nawet bardzo. Mam taki szkicownik, w którym gromadzę wszystkie swoje prace.
- Mógłbym go obejrzeć? - zapytał entuzjastycznie.
- Przepraszam, ale nie. Nikt go nigdy nie widział i lepiej niech tak zostanie. Serio, nie ma czego oglądać.
- Skromnisia, co?
- Raczej osoba realnie oceniająca swoje umiejętności, a raczej kompletny ich brak.
- Przesadzasz... Ale skoro tak chcesz, to ok.
- Maddie! Zejdź na dół, proszę! Musimy już iść. Jutro pierwszy dzień szkoły.
- Przepraszam cię...
- To nic. Odprowadzę cię.
Zeszli razem, uśmiechnięci, choć jeszcze trochę zawstydzeni. Robinowie pożegnali się i, wypuszczeni dopiero  po przyjęciu sporej porcji pysznej szarlotki Katherine na wynos, wrócili do siebie.
- Ej! Niezła jest ta Maddie! - szturchnął Michaela Jermaine.
- No... Niczego sobie... - dodał Marlon.
- Dajcie spokój! Zobaczyliście ładną dziewczynę i zgłupieliście do reszty!
La Toya stanęła w obronie nowej sąsiadki. Rozgoniła chłopców do ich pokoi i szepnęła do Mike'a:
- Ładnie razem wyglądacie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz