środa, 3 października 2012

Destiny_4

- Michael, kochanie, wstawaj już... Maddie jest na dole i czeka na ciebie...
- Co? - zapytał ledwo przytomny. - Jaka Maddie?
- Nasza sąsiadka. Mieliście iść dziś razem do szkoły.
Zerwał się z łóżka i rozhisteryzowanym wzrokiem szukał ubrań, które wczoraj tak skrupulatnie przygotowywał. Matka opuściła jego sypialnię, a on, w pośpiechu, wpadł pod prysznic. Chwilę później, chwiejąc się na jednej nodze, zakładał czarne spodnie. Następnie wciągnął na swoje ramiona, w kolorze kawy z mlekiem, białą, elegancką koszulę. Wychylił się przez okno i zerwał z wysokiej jabłonki kwiat, w tej samej chwili subtelny zapach rozszedł się po całym pokoju. Chłopak schował roślinę za plecami i popędził na dół. Zdyszany, stanął w salonie. Madeline siedziała na kanapie w czarnej sukience, do kolan, z białym kołnierzykiem. Na nogach miała buty na niewysokim obcasie, a jej włosy były zaplecione w długi, równy warkocz. Spojrzała na chłopaka z uśmiechem.
- Przepraszam Maddie, zaspałem... Ale mam tu coś, w ramach rekompensaty... - mówiąc to, wręczył jej białoróżowy kwiat.
- Jejku... Dziękuję - cmoknęła go w policzek - To kwiat jabłoni? Tej z waszego ogródka?
- Tak...
Zdziwił się. Przepiękna dziewczyna właśnie go pocałowała, a on nie poczuł kompletnie nic. Najmniejszego drżenia serca, najdelikatniejszego motyla w brzuchu. Stwierdził, że może jest na to jeszcze za wcześnie. Uśmiechnął się do dziewczyny i zaprowadził ją do drzwi. W progu zdążył jeszcze cmoknąć Mamę na pożegnanie i wyszedł.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz