Stanęła przed szafą, zupełnie niezdecydowana. Nie było w niej nic dostatecznie eleganckiego, ale też wygodnego. Postanowiła, po zbyt długim namyśle, założyć pudrowo-różową bluzkę z koronki i czarne spodnie. Do tego buty bez obcasów i małą, czarną torebeczkę. Włosy spięła w bezładny kok.
- Mamo, wychodzę na miasto. Nie czekajcie na mnie z kolacją - powiedziała na wychodnym.
- Zjesz u Jacksonów?
- Nie. Nie idę z Michaelem. Przecież nie mogę się przyjaźnić tylko z nim.
- W takim razie, z kim się wybierasz i dokąd? - zapytała Sarah podejrzliwie.
- Z kolegą ze szkoły. Ma na imię Lucas i mieliśmy zamiar iść do kina. Czy tyle informacji wystarczy.
- Dobrze, dam ci już spokój. Baw się dobrze, tylko wróć o ludzkiej porze.
Ucałowała matkę i wyszła. Kobieta sięgnęła po telefon, wykręcając numer sąsiadów.
- Halo? - odezwał się roześmian, dziewczęcy głos.
- La Toya? Z tej strony Sarah Robin. Jest może Michael w domu?
- Dzień dobry. Tak, jest. Już go proszę.
Czekała chwilę, niecierpliwie zerkając przez okno. Córka zniknęła już za rogiem, kiedy usłyszała w słuchawce ciepły, miękki głos Mike'a.
- Halo? Pani Robin?
- Witaj Michael. Mam do ciebie pewną prośbę. Mógłbyś mi pomóc?
- Oczywiście, jeśli tylko będę w stanie...
- Czy mógłbyś pójść za Maddie na to jej spotkanie? Nie bardzo wiem, z kim się tam umówiła, ale jeśli ty będziesz miał na nią oko, będę spokojniejsza.
- Mam ją szpiegować? - zapytał z niedowierzaniem w głosie.
- Po prostu, czuwać nad jej bezpieczeństwem. Mógłbyś to dla mnie zrobić...?
- No dobrze, a dokąd poszli?
- Powiedziała, że chcą iść do kina.
- Proszę się nie martwić. Zajmę się nią.
- Dziękuję ci. Naprawdę ci dziękuję...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz