środa, 3 października 2012

Destiny_5

Chodźmy się przejść! - zaproponowała dziewczyna.
- A może najpierw przebierzemy się z tych galowych ciuchów, bo ludzie będą się dziwnie gapić...
- Ok. W takim razie będę gotowa za 15 minut.
Zniknęła za drzwiami swojego domu. Michael uśmiechnął się pod nosem. Pośpiesznie dotarł do swojego pokoju, wygrzebał z szafy jeansowe spodnie i jasny T-shirt. Wciągnął go na siebie i poszedł do łazienki. Skropił się delikatnie swoimi ulubionymi perfumami, po czym zbiegł na dół.
- Mamuś, idę z Maddie rozejrzeć się po okolicy, wrócę na kolację - rzucił na wychodnym.
- Zaczekaj!
- Co się stało?
- Weź ze sobą Janet. Bardzo chciała iść na spacer.
- Ale Mamo...
- Bez dyskusji. Jan, jesteś gotowa?
- Tak.
Z góry zeszła dziewczynka w "wojskowych" spodniach i białej koszulce. Uśmiechnęła się szczerze do brata, a wtedy ten nie potrafił już się na nią gniewać. Mała założyła jeszcze zieloną bejsbolówkę i razem wyszli przed dom. Spojrzał w górę. Zobaczył okno w sypialni Maddie i ją samą rozczesującą swoje długie włosy. Dziewczyna dostrzegła przyjaciela, wychyliła się przez okno i zawołała:
-  Już idę!
Podeszli pod jej dom. Z okna od strony kuchni bacznie przyglądała mu się Sarah. Onieśmielony jej przeszywającym wzrokiem, kiwnął głową, mówiąc "dzień dobry". Gospodyni odpowiedziała mu szczerym uśmiechem. Drzwi główne lekko skrzypnęły i otworzyły się powoli. Zza nich wyłoniła się uśmiechnięta Maddie, ubrana w krótkie, niebieskie szorty i biały T-shirt. Na nogach miała czarno-białe trampki, a na lśniących włosach, rzemykową przepaskę. Podeszła do Michaela i uścisnęła go na powitanie, potem to samo uczyniła z Janet. Chłopak zastanawiał się, dlaczego nie przeszedł go dreszcz, ani nie poczuł nic podobnego? Może jest jeszcze za wcześnie...
- Przepraszam, ale Mama powiedziała, że Dunk musi iść z nami...
- Nie mów tak do mnie! - oburzyła się mała.
- Nic się nie stało. Myślę, że Janet to bardzo mila dziewczynka i na pewno będziemy się razem  świetnie bawić.
- Obyś miała rację.
Ruszyli szeroką ulicą, mijając po drodze kilkanaście domów, takich samych, jak ich własne. Czas upływał im na rozmowie, żartach i zaglądaniu do sąsiedzkich okien. Po godzinnym spacerze dotarli na plażę. Morze spokojnie pochłaniało zachodzące słońce. Usiedli na brzegu, mocząc nogi w ciepłej wodzie. Fale rozbijające się o skaliste wybrzeże wybijały nieprzerwany rytm, a ptaki wyśpiewywały słodką dla ucha melodię.
- Mike, mogę się wykąpać?
- Żartujesz Jan?! Przecież Mama by mnie zabiła, gdybym ci pozwolił...
- Nie bądź takim sztywniakiem - zażartowała Maddie. - A może boisz się wody?
- Ja wam zaraz dam!
Chwycił młodszą siostrę i razem z nią wpadł do lazurowej, spokojnej wody. Mała, piszcząc i śmiejąc się naprzemiennie, chlapała, i tak mokrego już, brata. Dziewczyna stała na brzegu, śmiejąc się serdecznie.
- Z czego się tak śmiejesz Maddie? Właź do nas, albo sam po ciebie pójdę!
- Nie dogonisz mnie!
- Chcesz się założyć?
- Nie masz szans!
Pomógł Janet wygramolić się z wody, a sam rozpoczął gonitwę za przyjaciółką. Za każdym razem, gdy już prawie ją miał, udawało jej się uciec. W pewnym momencie przykucnęła, a on, zapamiętawszy się w szaleńczym biegu, nie był w stanie się zatrzymać. Wpadł na nią, przekoziołkował parę metrów i usiadł na ciepłym piachu. Podbiegła do niego, zaniepokojona jego niewyraźną miną.
- Wszystko ok Mike? - zapytała, delikatnie się nad nim nachylając.
- Wiesz, zastanawiam się...
- Nad czym?
- Czy jestem w tobie zakochany...
- Ja też ciągle zadaję sobie to pytanie. Możemy to łatwo sprawdzić...
- Jak?
Usiadła obok niego i musnęła swoimi wargami jego wilgotne usta. To co się działo, chyba obojgu sprawiało przyjemność, ponieważ tkwili w tym pocałunku jeszcze przez dłuższą chwilę. Kiedy wreszcie odsunęli się od siebie, Maddie spojrzała na przyjaciela, bez najmniejszego zawstydzenia.
- I co? Poczułeś coś wyjątkowego?
- Uhm... Nie zrozum mnie źle, ale ... To chyba nie jest miłość - odezwał się nieśmiało.
Niespodziewanie objęła go ramionami i mocno przytuliła. Potem usiadła naprzeciw niego i z błyskiem w oczach przyglądała mu się przez dłuższy czas.
- No to chyba jesteśmy przyjaciółmi - powiedziała dziarsko.
- Chyba tak. Może lepiej już chodźmy. Odprowadzę cię. Może Mama mnie nie ukatrupi...
- Idziecie? Bo ja już umieram z głodu - powiedziała mała Janet i chwyciła za rękę starszego brata.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz