czwartek, 11 października 2012

Destiny_8

Siedzieli w pokoju Michaela i zastanawiali się, jak mu pomóc. Jermaine zajął miejsce na łóżku brata wygodnie się wylegując. Maddie, z naburmuszoną miną, przysiadła na parapecie, z założonymi na piersiach rękoma. Mike natomiast uprawiał nerwowy marsz po pokoju, intensywnie nad czymś rozmyślając.
- Brat, nie bój się. W końcu jesteś chyba facetem, a nie babą! Zagadaj do niej.
- Ale jak? O czym?
- Zapytaj, czy wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia, bo jeśli nie, to możesz przejść jeszcze raz...
- Och, no to teraz dałeś Jer... Gorszego tekstu w życiu nie słyszałam!
- Co ty możesz o tym wiedzieć? Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile dziewczyn na to leci.
- To chyba są chore psychicznie! Poza tym, w końcu też jestem dziewczyną więc jakieś tam pojęcie mam.
- Więc co, twoim zdaniem, powinien zrobić Mike, mądralo?
- Przede wszystkim nie powinien w ogóle do niej startować. To prosta, głupia i bezczelna lalunia, która za nic ma ludzi bez większych pieniędzy. Takie jest moje zdanie.
- Co z tego? Jest ładna. To wystarczy.
- Jesteś szowinistą, wiesz?
- Być może, ale przynajmniej nie jestem samotny.
- Gdybym tylko chciała, to byłabym w związku!
- Więc dlaczego nie jesteś?
- Bo nie chcę!
- A może to ciebie nie chcą?
Zobaczył, jak w jej oczach zaszkliły się łzy. Podniosła się i uciekła do siebie. Mimo, że Michael próbował ją zatrzymać, pobiegła do domu.
- Coś ty najlepszego narobił?!
- Jak to co? Trafiłem w sedno i  to tak bardzo zabolało.
- Wiesz co? Nie mam ochoty teraz z tobą gadać...
- Już idę...
Wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Chłopak przybliżył się do okna i spojrzał na okno sąsiadki. Błękitne rolety były zaciągnięte, przez co odgrodziła się od świata. Nie mógł tego tak zostawić...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz