Ona już nie przyjdzie. Nie ma szans, żeby się tu teraz pojawiła. Właśnie teraz, kiedy tak bardzo jej potrzebował. Zza kurtyny widział światła i występującą teraz grupę cheerleaderek. Widownia dopisała. W pierwszym rzędzie, po lewej stronie, siedziała jego wymarzona Vicky. Jej hebanowe loki swobodnie opadały na zgrabny, wyeksponowany dekolt. Jego ciało przeszedł dreszcz podniecenia. Ktoś szepnął, że to on będzie następny... że powinien się przygotować. Ale on nie czuł się gotowy. Nawet najmniejszy nerw jego rozdygotanego ciała odmawiał mu posłuszeństwa. Nie było takiej opcji, by wydobył z siebie jakikolwiek dźwięk. Ktoś popchnął go w kierunku wejścia na scenę. Błysnęły reflektory, oślepiając go białym blaskiem. Na środku stał statyw, a cała uwaga publiczności skupiła się na jego osobie. Zbierając w sobie całą śmiałość na jaką było go w tej chwili stać, podszedł i ścisnął mikrofon w silnej dłoni. Zabrzmiały pierwsze takty znajomego utworu, a on wciąż stał, oniemiały, zastygły w bezruchu. I pewne pozostałby w tej pozycji na wieki, gdyby nie to, co zobaczył. W drzwiach wejściowych dostrzegł dwie dziewczyny. Przymrużył oczy, by móc je rozpoznać... W jednej chwili jego serce przyspieszyło, a z piersi wydobył się anielski śpiew. Nie czuł nic, z wyjątkiem, wypełniającego go od środka, szczęścia. Nim zdążył się zorientować, muzyka ucichła, a publiczność oklaskiwała go na stojąco. Zszedł ze sceny, nie odrywając wzroku od ukochanej twarzy przyjaciółki. Za kulisami nie musiał czekać długo. Chwilę później prześlizgnęła się przez barierkę i stała już przed nim, promieniejąc niewiarygodnym blaskiem z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- Przepraszam Maddie... Ja po prostu...
Nie pozwoliła mu dokończyć. Wpadła w jego silne ramiona, tracąc w nich na moment świadomość. Tak intensywnie czuła jego zapach, jego ciepły oddech ogrzewał jej szyję. Miękkie dłonie gładziły jej plecy, pokazując, jak bardzo tęsknił. Nie czuła złości. Chciała być jak najbliżej swojego przyjaciela... Kochała go tak bardzo...
- Nie gniewasz się na mnie? - zapytał pokornie.
- Żartujesz?! Na ciebie nie można się długo gniewać.
- Dziękuję...
- Za co?
- Za to, że jesteś...
Czyżby Mike powoli zakochiwał się w swojej przyjaciółce? :P
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :) Hmm... nic mi nie wolno zdradzić ;)
OdpowiedzUsuńNie ma za co :P Już nie mogę się doczekać następnych "odcinków" :D
OdpowiedzUsuń