środa, 7 listopada 2012

Destiny_20

Siedziała, zawinięta kocem, z gorącą herbatą w dłoni. Zaczerwieniony od chusteczek nos kontrastował z blado-zielonkawą twarzą, a sine usta powoli sączyły parujący napój. Patrzyła błędnym wzrokiem na obraz wiszący na jednej z błękitnych ścian. Przedstawiał on zaśnieżony park pod rozgwieżdżonym niebem i lśniącą taflę stawu. Magiczne malowidło od zawsze zachęcało ją do marzenia o bajkowej przyszłości. Wyobrażała sobie, że to ona znajduje się tam razem ze swoim księciem. Jednak, jak na złość, żaden nie chciał pojawić się na horyzoncie. No dobrze... jeśliby wziąć pod uwagę Lucasa... Może i był nieziemsko przystojny, ale nie czuła się przy nim pewnie... Miała wrażenie, że zależy mu tylko na tym, aby zaciągnąć ją do łóżka. Gdyby tak nie było, pewnie siedziałby teraz obok niej, wspierając ją w chorobie. Jednak, kiedy zapytała, czy odwiedzi ją dziś, odpowiedział, że pracuje i nie da rady się wyrwać wcześniej. Czuła się dziwnie osamotniona. Kevin był w szkole, tata w pracy, a mama pojechała do centrum po zakupy. Michael też był teraz na lekcjach...
- Tylko ty mi zostałeś Bobby... - przytuliła troskliwie złotego labradora, pociągając nosem.
Pies polizał ją czule po dłoni, okazując tym samym swoją miłość i oddanie. Ułożył się tuż obok właścicielki, by odgrzać jej zziębnięte ciało. Dziewczyna powoli przymknęła oczy, odpływając do krainy snów...
*
Zmarzła strasznie, jednak nie mogła tak po prostu się nakryć. Wciąż była po drugiej stronie świadomości, lecz czuła przechodzący jej ciało dreszcz. W tym samym momencie koc, którym nakryta była do połowy, powędrował do góry, okrywając jej delikatne ramiona. Chyba wracała... Uchyliła powoli ciężkie powieki. To, co napotkał jej wzrok, zaskoczyło ją zupełnie. Przerażona widokiem wpatrującego się w nią czarnoskórego młodzieńca, odsunęła się gwałtownie. Chłopak pozostał w bezruchu. Jedynie kąciki jego ust uniosły się, tworząc urzekający uśmiech. Dziewczyna skądś już go znała...
- Mike? - zapytała niepewnie.
- No a kto? Święty Mikołaj? - powiedział wesoło, szczerząc zęby w szerszym uśmiechu.
- Co... Co ty masz ... na głowie...?
- Nie podoba ci się?
Jego dawne afro zniknęło. Zamiast niego pojawiły się hebanowe loki, wijące się na karku. Pojedyncze pasma okalały jego drobną twarz. Wyglądał zupełnie inaczej...
- Oczywiście, że mi się podoba! Wyglądasz obłędnie! Kto cię do tego namówił?
- Vicky. Poszliśmy dziś do fryzjera i tak jakoś wyszło... Cieszę się, że ci się podoba... - powiedział nieśmiało. - Jak się czujesz?
- Trochę lepiej, dzięki. Możesz mi wyjaśnić, dlaczego nie jesteś teraz w szkole?
- Moja przyjaciółka leży chora w domu, a ja miałbym bezczynnie siedzieć na lekcjach? Po moim trupie! Przyniosłem ci coś...
Wziął z biurka pakunek owinięty białym papierem i wręczył go dziewczynie. Ona rozwinęła go powoli, zastanawiając się, co to jest. Po chwili jej oczom ukazał się duży kawałek szarlotki.
- Jejku... dziękuję... Przytuliłabym cię, ale nie chcę cię zarazić.
- Nic nie szkodzi. Jestem odporny.
Objął ją ciepło, przekazując endorfiny. Kiedy odsunął się, dziewczyna wzięła plastikowy widelec i przekroiła ciasto na pół.
- Proszę.
- Ale to miało być dla ciebie... - mruknął zdezorientowany.
- Na pół. Przyjaciele dzielą się wszystkim.
Wręczyła mu jego kawałek i zajęła się pałaszowaniem swojego.
- Mogę coś zobaczyć? - zapytał po chwili.
- Hmm, jasne. A co?
- Odwróć się.
Spełniła jego prośbę bez wahania. Po chwili poczuła jego ciepłe ręce na swoim karku. Niekontrolowanie zadrżała pod jego dotykiem. Sięgnął delikatnie do jej złotych włosów i ostrożnie podzielił je na trzy części. Z ogromną starannością przeplatał kolejne pasma. Kiedy ukończył swoje dzieło, spojrzał na nie z dumą. Wstał i podał przyjaciółce lusterko stojące na białej komodzie.
- Czy to warkocz? - zapytała, śmiejąc się.
- A co? Brzydki? -
- Jest przepiękny, Mike - cmoknęła go w policzek. - Dziękuję.
- Za co?
- Za to, że jesteś...


2 komentarze: