- Madeline, musimy porozmawiać... - zawołała z kuchni Sarah.
Dziewczyna, zdezorientowana oficjalnym tonem matki, pośpiesznie udała się do jadalni. Czekał tam na nią ojciec, który onieśmielał ją coraz bardziej spojrzeniem szaroniebieskich oczu. Usiadła przy stole, naprzeciw niego, próbując odgadnąć, jaka to sprawa niecierpiąca zwłoki zostanie jej za chwilę przedstawiona. W progu pojawiła się matka z twarzą skamieniałą w uroczystym wyglądzie. Mimo tego, patrząc na córkę, uśmiechnęła się minimalnie, chcąc dodać jej otuchy.
- Mamy dla ciebie wiadomość Maddie - powiedział ojciec bezbarwnym tonem.
- Słucham...
- Czeka nas przeprowadzka.
- Jak to?!
- Uspokój się Maddie... - do akcji wkroczyła Sarah. - Tata dostał posadę w Nowym Yorku, dlatego musimy się przenieść.
- Ja nigdzie nie jadę! Dopiero co się przeprowadziliśmy! Myślicie, że to takie fajne ciągle zmieniać szkoły? Otóż nie!
- Rozumiemy cię świetnie, jednak nic nie możemy na to poradzić.
- Nie sądzę. Róbcie, co chcecie! Jestem już prawie dorosła! Nigdzie się stąd nie ruszam!
Wybiegła z jadalni, by ukryć się w swoim pokoju. Potrzebowała teraz samotności. Chwila kontemplacji była jej teraz potrzebna, jak nigdy przedtem. Usiadła na, wyścielonym miękkimi poduszkami, parapecie i bez większego zainteresowania spoglądała przez okno. Co oni sobie wyobrażali?! Znów historia miała się powtórzyć? Zmiana miasta, średnio co pół roku, nie była ani łatwa, ani przyjemna. Gdy tylko zdążyła nawiązać z kimś lepszy kontakt, zaraz musiała znikać. Cały ten proceder zmęczył ją już wystarczająco. Myślała, że właśnie tutaj zagrzeją miejsce trochę dłużej... Myliła się. Jednak nie potrafiła sobie teraz wyobrazić życia w zimnym, obcym Nowym Jorku. Każdego dnia, na nowo, mijać obojętne dla niej twarze, z nadzieją powrotu do poprzedniego domu. Znów byłaby kompletnie sama... Bez Michaela... Ten chłopak był dla niej kimś więcej, niż przyjacielem... Był aniołem stróżem, o którego zawsze się modliła. Przecież nie przeżyje bez niego.Ktoś poruszył się w oknie naprzeciwko. Uśmiechnęła się na widok przyjaciela, który wyglądał wyjątkowo. Mokre, czarne loki leżały miękko na karku, a czekoladowa skóra, na plecach mieniła się w słońcu od kropli wody powoli po nich spływających. Stał tak, w jeansach i bez żadnej koszuli, oparty o biurko i uśmiechał się. Chciała go zawołać... Już prawie otworzyła okno... Wtem do chłopaka zbliżyła się zgrabna, ciemnowłosa dziewczyna, całując go namiętnie. Jej smukła dłoń znalazła się na jego wilgotnym torsie, łaskocząc go delikatnie. Później zawędrowała na podbrzusze, nie zatrzymując pieszczot. Maddie poczuła, że coś się z nią dzieje... Energicznym ruchem zasłoniła żaluzję, by zakończyć to widowisko. W pokoju nastała nieprzejrzana ciemność. Dziewczyna usiadła na łóżku i bezmyślnie wgapiała się w błękitną ścianę. Miała wrażenie, że straciła coś, czego bardzo potrzebowała, i to bezpowrotnie... Zamknęła oczy, a spod zaciśniętych powiek zaczęły płynąć szare, słone łzy.
Nominowałam cię do zabawy Liebster Blog. Zobacz najnowszą notkę na collection-of-jackson.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam na bloga mj-everforever.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTwoj widze ze sie rozkreca, zycze powodzenia w prowadzeniu, opowiadania swietne :) czekam na nowe.
bardzo dziękuję :) <3
OdpowiedzUsuń