środa, 14 listopada 2012

Destiny_24

Leżał na miękkim łóżku, wpatrując się w sufit. Wigilia już jutro... Miał już prezenty dla wszystkich, z wyjątkiem Maddie... Zresztą, kompletnie nie miał pomysłu, co mógłby jej podarować. To musiało być coś, co zapamiętałaby na długo... Coś wyjątkowego... niepowtarzalnego... Zasługiwała na to. Z otchłani myśli wyrwało go ciche pukanie.
- Proszę - powiedział niezbyt przekonująco.
Do pokoju zajrzała dziewczynka o czarnych włosach, związanych w dwie kitki i, czekoladowych, śmiejących się oczach. Usiadła obok brata, bez słowa wpatrując się w niego. Ten, zdezorientowany jej zachowaniem, po chwili, zapytał:
- Sprowadza cię tutaj coś konkretnego, Janet?
- Przyszłam zapytać, co robisz? - odparła mała bezpretensjonalnie.
- Jak widzisz, nic konkretnego.
- W takim razie, nad czym się tak zastanawiasz?
- Nie mam pojęcia, co powinienem dać Maddie na Gwiazdkę...
- Hmm... - zamruczała pod nosem i podrapała się w głowę. - A co ona lubi?
- Nie wiem... Lubi muzykę, sztukę, przyrodę... śnieg...
- A może daj jej śnieżną kulę? Widziałam takie wczoraj na targu, kiedy byłam tam z Mamą.
- Po co jej jakaś głupia kula?!
- Jejku... skoro ci się nie podoba, to nie musisz się tak zaraz denerwować. W tej kuli jest Gary w pomniejszeniu. To chyba byłaby fajna pamiątka... Ale skoro nie chcesz... Lepiej już pójdę.
Zamknęła za sobą drzwi. Przekręcił się na bok i zaczął zastanawiać nad propozycją młodszej siostry. Może to nie był taki głupi pomysł? Ale sama kula to trochę za mało... Tak! Napisze dla niej piosenkę! To w końcu wychodziło mu nie najgorzej! Sięgnął po czystą kartkę i niebieski długopis, wreszcie rozłożywszy się wygodnie na łóżku, rozpoczął pisanie. To było łatwiejsze, niż mu się wydawało... Jego dusza podsuwała mu słowa, a dzieło powoli układało się w jedną, spójną całość... Wespnę się na każdą górę... Cicho modlę się... Granatowy tusz stopniowo zabarwiał śnieżnobiały papier kolejnymi literami. Nim się spostrzegł, tekst był gotowy. Założył ciepły, bordowy sweter i, schowawszy kartkę do kieszeni, wyszedł z pokoju. Na dole ubrał się stosownie do pogody panującej na dworze, a kiedy już miał zamiar wychodzić...
- Michael, dokąd się wybierasz?
- Idę na targ Mamo... niedługo wrócę.
- Mam nadzieję, zaraz zrobi się ciemno... - powiedziała, z troską w głosie.
- Obiecuję.
Ucałował matkę w policzek i wyszedł z domu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz