niedziela, 18 listopada 2012

Destiny_25

Szedł zaśnieżoną alejką, mijając po drodze ludzi opatulonych grubymi szalami. Zmarznięte twarze, zastygłe w uśmiechu, dawały znać o nieuchronnie zbliżających się świętach Bożego Narodzenia. Mimo iż w religii, którą wyznawał nie obchodzono tych dni, stwierdził, że każdy dzień jest dobry do obdarowywania bliskich. Ponadto Maddie jest chrześcijanką, tak jak cała jej rodzina. Ubłagał Matkę, by urządzić dla nich kolację wigilijną, która miała być jednocześnie okazją do pożegnania. Zatopiwszy się w myślach, o mały włos nie wpadłby na leżącą na chodniku kobietę. Miała na sobie stare, podniszczone palto i zabrudzoną chustę, zawiązaną pod brodą. Prawdopodobnie przewróciła się na oblodzonej drodze i nie była w stanie podnieść się o własnych siłach. Przykucnął przy niej i podał jej rękę. Chwyciła się jego męskiej dłoni, a on pomógł jej wstać. Staruszka, nawet stojąc, nie była zbyt wysoka. Zgarbiona postawa i liczne zmarszczki jakimi poprzecinana była jej twarz świadczyły o podeszłym wieku.
- Dziękuję ci chłopcze.
- Nie ma za co, proszę pani - uśmiechnął się do niej.
- Coś tu ci chyba wypadło kawalerze...
Rzeczywiście... Kiedy pomagał jej wstać, z przedniej kieszeni kurtki wysunęła mu się biała kartka. Kobieta uchyliła rąbek papieru i odczytała kilka słów.
- To dla twojej narzeczonej, prawda?
- Nie... to dla przyjaciółki - odpowiedział zmieszany.
- Skoro tak twierdzisz.
- Wesołych Świąt!
- Wesołych Świąt...
Pożegnał staruszkę ciepłym uśmiechem i ruszył dalej w kierunku targu.
*
Mijał stragany z najróżniejszymi szpargałami. Można było tam znaleźć wszystko, poczynając od pary kaloszy, na laleczkach Vodoo kończąc. Opanowawszy swoje zainteresowanie tymi ostatnimi, dzielnie przemierzał alejki w poszukiwaniu kuli. Gdy był już prawie u kresu tej wycieczki, dostrzegł w rogu ogrodzenia ową staruszkę, której pomógł kilkanaście minut wcześniej. Jej stoisko nie było duże, jednak można było kupić tam wiele ciekawych przedmiotów. Podszedł do kobiety, uśmiechając się życzliwie.
- Jak się pani czuje? Wszystko w porządku?
- Tak, dziękuję. Szukasz prezentu dla PRZYJACIÓŁKI - to ostatnie słowo wyraźnie zaakcentowała.
- Trafiła pani w samo sedno.
- Chyba mam tu coś odpowiedniego...
Staruszka odwróciła się i poczęła grzebać w stercie rupieci za sobą. Po kilku minutach odwróciła się uśmiechnięta, ukazując ewidentne braki zębów. W pomarszczonych, drżących dłoniach trzymała szklaną kulę. W środku widoczne było, w pomniejszeniu, ich ukochane Gary. Chłopak, zachwycony widokiem, wpatrywał się w przedmiot.
- Skąd pani wiedziała, o czym myślałem? - zapytał zaskoczony.
- Mam swoje sposoby... Podoba się?
- I to jak! Ile płacę?
- Jak dla ciebie kochanieńki, jest za darmo.
- Nie mógłbym tak...
- To podziękowanie za pomoc...
Chłopak, promieniejąc szczęściem, odszedł z drobiazgiem w zmarzniętych dłoniach. Przez chwilę przyglądał się dokładniej miniaturowemu miasteczku, zamkniętemu pod szklaną kopułą. Potrząsnął ostrożnie kulą... W środku zapanowała istna zawieja śnieżna, która z czasem stała się jedynie prószącym śnieżkiem. Wokół maleńkich domków zaległ biały puch. Kiedy chciał znów rozpętać biały chaos, jego palec natrafił na niewielkie wgłębienie w podstawie kuli. Odwrócił ją, a, ku własnemu zaskoczeniu, zobaczył klapkę. Otworzywszy ją, złożył kartkę z tekstem piosenki na pół i ukrył w sekretnym schowku. Był pewien, że prędzej czy później Maddie go znajdzie, ale nie chciał, by to stało się jeszcze tego samego dnia...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz