piątek, 30 listopada 2012

Ynitsed_2

- Na co ma pan dziś ochotę, panie Jackson?
- Sophio, zjem co tylko przygotujesz. Wiesz jak bardzo kocham twoją kuchnię.
- Może być sałatka grecka?
- Wyśmienicie!
Przyklasnął w dłonie. Bardzo polubił swoją nową gosposię. Ta 60-letnia kobieta była pełna wigoru i siły do życia. Lubiła żarty i, tak jak jej pracodawca, płatanie psikusów gościom. Zdarzała się sól w herbacie, gorzka szarlotka czy ryba z oczami wgapiającymi się w jedzącego. Takie akcje w Neverlandzie były na porządku dziennym. Swoją drogą, urządzenie tego terenu tak, jak chciał zajęło mu sporo czasu. Jednak było warto. Każda z kilku karuzeli, każde zwierze w miniaturowym Zoo, nawet najmniejsza figura w ogromnym ogrodzie znajdowała się na swoim miejscu nie bez przyczyny. Ta posiadłość była jego Nibylandią, a on - zaklęty pod obecną postacią - Piotrusiem Panem. W głębi duszy czuł, że to była właśnie jego prawdziwa natura. Teraz, kiedy trasa BAD dobiegła końca, wreszcie mógł spokojnie odpocząć na swoim ranczu. Któryś z dyrektorów głównych namawiał go, by po wydaniu kolejnej płyty znów ruszył w trasę... Może to nie był taki głupi pomysł? Może BAD było najdroższym przedsięwzięciem, ale odniosło ogromny sukces. A co, jeśli spróbowałby go przebić? Wciąż pracował nad nowymi piosenkami, ale w głowie miał już zamysł całego
tournée. Wiedział już, mniej więcej, jak będzie wyglądała płyta... Może powinien pomyśleć nad strojami? Lubił projektować ubrania, w których później występował. Tak... czas się nad tym poważnie zastanowić. Wziął do ręki telefon i wykręcił numer do jednego ze swoich bliskich współpracowników.
- Quincy? Mam pewną sprawę...
- Witaj Michael! Dopiero co skończyłeś światową trasę. Gdzie znów cię nosi? - zapytał rozbawiony.
- Zastanawiam się nad kolejną... I stwierdziłem, że mógłbym zająć się strojami już teraz, dopóki pomysły nie wypadną mi z głowy.
- Trasa? Już? Ale co chcesz promować?
- Płytę. Jeszcze nie do końca wiem, jakby to wszystko miało wyglądać, ale mogę zrobić projekty kostiumów... - delikatnie minął się z prawdą.
- Cóż... Skoro chcesz... Tylko jak ja mam ci w tym pomóc?
- Potrzebuję kogoś o dobrej kresce i bogatej wyobraźni. Kogoś, kto pomoże mi wykonać szkice.
- Hmm... wiesz, chyba znam kogoś takiego... Spróbuję się skontaktować i dam ci znać.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. Podziękujesz, jak uda mi się coś załatwić... Do usłyszenia.
Odłożył słuchawkę promieniejąc szczęściem. Jego głowa była pełna nowych pomysłów... Jednak musiał czekać.
- Panie Jackson, obiad na stole! - zawołała gosposia.
- Już idę Sophie!
W podskokach pobiegł do jadalni...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz