Siedział wygodnie w miękkim fotelu otulony puszystym kocem. Spokojnie przyglądał się twarzy swojej przyjaciółki, która wpatrywała się w blask płonącego w palenisku drewna. W jej dużych, brązowych oczach odbijały się skaczące w ogniu, czerwone iskry. Chyba myślami była daleko poza granicami ciała, bo nie zwróciło jej uwagi nawet nachalne wpatrywanie się w nią oczu przyjaciela. Nie miał sumienia wybudzać jej z tego transu, lecz to, o czym chciał z nią porozmawiać, nie cierpiało zwłoki. Nieśmiałym głosem wypowiedział jej imię, na które odpowiedziała mu jedynie głucha cisza, od czasu do czasu, przerywana trzaskiem wypalanego drewna.
- Diano... - powtórzył, teraz jednak trochę śmielej.
- Och, przepraszam cię Michael... - odezwała się jeszcze nieco nieprzytomnie. - Mówiłeś coś?
- Uhm... Musimy porozmawiać...
Bał się samego dźwięku wypowiedzianych przed chwilą słów. Nie tak dawno, coś w nim pękło. Coś się zmieniło. Chciał być fair w stosunku do Diany, mimo iż ona nie zawsze grała uczciwie. Wiedziała jakim uczuciem ją darzy i co byłby w stanie zrobić, by marzenia jej dotyczące wreszcie się ziściły. Często wykorzystywała jego naiwność i bezsilność, traktując go jak marionetkę. Bawiła się nim, bo schlebiało jej to, że się w niej podkochiwał. Tak. Już od najmłodszych lat widział w niej kogoś więcej niż osobę mająćą wypromować dziecięcy zespół. Na początku zaprzyjaźnili się na tyle mocno, że spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Gdy stopniowo dojrzewał, zaczął widzieć w niej naprawdę pociągającą kobietę, aż, sam nie wiedząc kiedy, nie mógł już uwolnić się od tego uczucia. Zgadza się, Diana była, jest i będzie jego pierwszą miłością, w dodatku tą nieodwzajemnioną. Czy nie wiedział, jakie są szanse na stworzenie takiego związku? Zdawał sobie sprawę, że tak naprawdę nie ma żadnych, ale młodzieńcze lata charakteryzują się burzą hormonów, których nastolatek nie jest w stanie pohamować. Teraz już jednak nie jest małym chłopcem, więc czas zakończyć tę krzywdzącą dla jednej ze stron zabawę.
- To o czym chcesz porozmawiać, Złotko? - przybliżyła się do niego i dotknęła lekko dłonią jego policzka.
- Bo widzisz, musimy sobie coś wyjaśnić... Ja już nie jestem tym małym Michaelem...
- Widzę to doskonale. I muszę przyznać, że wyrosłeś na naprawdę przystojnego mężczyznę...
- ... więc chciałbym cię prosić, żebyś przestała ,mnie traktować, jak swoją laleczkę... Żebyś przestała...
- Co mam przestać? To...?
Owinęła sobie pasmo jego hebanowych loków wokół palca i zaczęła owijać go i bawić się nim figlarnie. Drugą rękę położyła na jego ramieniu, delikatnie wbijając paznokcie w granatową koszulę, tak, aby dotarły do skóry. Nie potrafił ukryć, jak wciąż działał na niego jej dotyk. Zamknął oczy, próbując uspokoić swoje natrętne myśli.
- Tak, właśnie to... - powiedział słabym, ledwie słyszalnym głosem, otumaniony słodkim zapachem jej perfum, unoszącym się w powietrzu.
- Nie brzmisz zbyt przekonująco... Ale dobrze , skoro tego sobie życzysz.
Usiadła w fotelu przed kominkiem i nie odezwała się już nawet słowem. Czuł, że najsłuszniejszym wyjściem z tej sytuacji będzie opuszczenie tego pokoju jak najszybciej, jednak dobre wychowanie nie pozwalało mu zostawić przyjaciółki samej.
- Diano... chcesz zostać sama..?
Odpowiedziała mu jedynie głucha cisza.
- Może będzie lepiej, jeśli już pójdę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz