niedziela, 13 stycznia 2013

Ynitsed_12

Spojrzała na zegarek. Miała do wyjścia jeszcze dziesięć minut, a Max już leżał w łóżeczku. Alysona usiadła na szafce, w której schowane były buty i z uśmiechem patrzyła na matkę. Jeszcze tylko pociągnięcie rzęs czarnym tuszem i byłaby gotowa.
- Mamusiu, ślicznie wyglądasz. Gdzie idziesz?
Mała miała rację. Kobieta ubrana była w chabrową tunikę, przewiązaną białym paskiem, a do niej dobrała białe sandałki na obcasie. Falujące lekko, miedziane włosy rozpuściła luźno podpinając jedynie, na polecenie córki, niesforną grzywkę.
- Idę na spotkanie.
- Z Piotrusiem? - zapytała z nadzieją w głosie.
- Tak - odpowiedziała, dobrotliwie się uśmiechając. - Ale nie w Nibylandii.
- Och... no dobrze... Możesz mu coś ode mnie dać?
- Oczywiście kochanie.
Dziewczynka pobiegła do pokoju, by po chwili wrócić z kolorową, własnoręcznie pomalowaną kopertą. Wręczyła ją matce, a ta, rozumiejąc, że nie powinna pytać o zawartość, schowała list do torebki. Uśmiechnęła się jeszcze, jakby upewniając małą, że jej bohater na pewno otrzyma prezent. Powtórnie spojrzała na zegarek. Tak naprawdę, to już powinna wychodzić, jeśli nie chciała się spóźnić. Tylko gdzie jest Sara? Ta siedemnastoletnia dziewczyna czasem potrafiła zapomnieć o bożym świecie. Może o tym, że miała się dziś opiekować dziećmi też zapomniała? No nic... będzie musiała tu na nią zaczekać. Lepiej uprzedzi Michaela i... Nie zdążyła sięgnąć do telefonu, gdy rozległ się dzwonek do drzwi.
- To pewnie ona...
Podeszła energicznie, by otworzyć spóźnionej opiekunce. Miała już w głowie ułożoną krótką pogadankę na temat odpowiedzialności i punktualności:
- Gdzieś ty się podziewała?! Czekam na ciebie od pół godziny. Przecież wiesz, że dziś wychodzę... Czasem naprawdę warto zejść na ziemię i....
Dopiero teraz zorientowała się, że przed nią nie stoi wcale uśmiechnięta Sara. Był to nikt inny, jak Michael nonszalancko oparty o futrynę drzwi. Miał na sobie jasne, gdzieniegdzie poprzecierane jeansy, białą, lekko rozpiętą koszulę i okulary przeciwsłoneczne. Pasma loków za skroni były zebrane i związane z tyłu, natomiast reszta hebanowych włosów opadała łagodnie na ramiona. Nie mogła widzieć jego oczu, ale jego malinowe usta układały się w pewny siebie, ale jednocześnie delikatny uśmiech. Momentalnie speszyła się tym, co przed chwilą powiedziała i spłonęła rumieńcem. Dopiero po chwili odezwała się nieśmiało.
- Och, to ty... Przepraszam... wejdź...
Mężczyzna wszedł do środka i czule objął przyjaciółkę na powitanie. Jak zwykle zewsząd otoczył ją zapach jego perfum i opanował jej wszelkie zmysły.
- Ślicznie wyglądasz - pocałował jej dłoń z uśmiechem.
- Dziękuję... ty też wyglądasz... świetnie... - tylko na tyle było ją stać w tamtej chwili. Magia zapachu jego skóry wciąż działała. - Powiesz mi, co ty tu robisz? Przecież umówiliśmy się pod Biblioteką...
- Nie mogłem się na ciebie doczekać, więc pomyślałem, że to nie będzie najgorsze, jeśli wpadnę i...
- Ale gdyby Steven tu był. nie byłby zachwycony...
- Kto? - zapytał zdziwiony.
- Mój mąż.
- Och, no tak... zapomniałem. Bardzo chciałem zobaczyć Aly. To urocza dziewczynka...
- Piotruś?! - dało się słyszeć wołanie dobiegające z salonu.
Z momentu na moment było coraz bardziej wyraźne, aż w końcu zobaczyli w drzwiach rozpromienioną, małą istotkę. Skoczyła mężczyźnie w ramiona, a ten obrócił się z nią kilka razy i postawił na ziemię. Alyson wyszczerzyła swoje małe perełki we wdzięcznym uśmiechu i odezwała się słodkim głosikiem:
- Piotrusiu, weźmiesz mnie ze sobą do Nibylandii? Prooooszę...
- Al, mówiłam ci już, że nie jedziemy tam. I proszę cię, mów trochę ciszej, bo obudzisz Maxa...
- Twój synek? Czy mógłbym... go zobaczyć? - zapytał z nadzieją.
- Jasne. I tak nie możemy się stąd na razie ruszyć, póki nie przyjdzie opiekunka. Swoją drogą, gdzie ta dziewczyna może się podziewać?
Michael, trzymając za rękę sześcioletnią młodą damę, wraz z Madeline poszli do pokoju najmłodszego domownika. Drzwi ozdobione naklejkami były lekko uchylone. Matka weszła do środka i stanęła przy drewnianym łóżeczku, uśmiechem zachęcając przyjaciela do przekroczenia progu. Dziewczynka natomiast ciągnęła go za rękę, by trochę go ośmielić. Ten jednak, nie zauważywszy zabawek leżących na podłodze, nadepnął na jedną z nich i z hukiem runął na ziemię. Maddie podbiegła do niego, by upewnić się, że wszystko z nim w porządku.
- Wszystko ok Applehead? - zapytała z troską w głosie. - Och nie... Max się obudził...
Rzeczywiście. Z dziecinnej kołyski dobiegał płacz rozbudzonego malca. Kobieta podeszła do niego i biorąc na ręce, zaczęła kołysać. Lecz chłopiec nie przestawał płakać. Na dodatek w najdalszej części mieszkania zadzwonił telefon.
- Mike, błagam cię, zajmij się nim przez chwilę. Ja muszę odebrać...
Podała mu malca i pobiegła do telefonu. Michael nie bardzo wiedział, co ma robić, a Max nie potrafił się uspokoić... Cicho zanucił kołysząc chłopca:
- We are the world... - chłopczyk zamilknął. - We are the children... - malec uśmiechnął się przez łzy. - We are the ones who make a brighter day so let's start giving...
Wciąż kołysał go delikatnie uśmiechając się szczerze. Gdy skończył śpiewać, spostrzegł obserwująca go bacznie Alyson. Mała podeszła i usiadła naprzeciw niego. On, by rozbawić dzieci, najpierw zrobił zeza i wystawił język. Potem udawał kaczkę, a następnie niezbyt bystrego grubasa. Przy tym wszystkim ciągle modulował głosem, a przez mały pokoik przechodziły kolejne salwy śmiechu. Madeline, zaniepokojona nietypową wesołością, zajrzała do dzieci. Gdy zobaczyła Michaela wygłupiającego się przed jej pociechami, sama nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Mężczyzna, dostrzegłszy ją, zrobił najśmieszniejszą minę, na jaką było go stać.
- Daj spokój Mike... Możemy zaraz wychodzić, Sara już dojeżdża.


3 komentarze:

  1. No i się doczekałam i już nie mogę się doczekać następnej części dziewczyno jak ty to robisz , że gdy czytam ja już się następnej części nie mogę doczekać . Jak już napisałam wcześniej , jesteś świetną pisarką , tak pisarką bo mogę Cię tak określić , więc dochodząc do sedna , będę tu wchodzić bardzo często . Pozdrawiam Cię . : )

    Ps . Ja również zapraszam Cię na mojego bloga , również z opowiadaniem o M.J http://youaremylifemichael.blogspot.com/ Mam nadzieję , że Ci się spodoba .

    OdpowiedzUsuń
  2. cóż ja mogę napisać..? że fajnie, ciekawie i nie nudno? to nie ma sensu, bo ty to na pewno wiesz. ;) jednak, nie wiesz, że już nie mogę doczekać się następnej notki i wchodzę tu prawie codziennie, żeby sprawdzić, czy już coś dodałaś! twoje opowiadania powalają mnie na kolana i sama sobie życzyłabym takiego talentu.. ;D
    poza tym, dopiero teraz zaczaiłam, że blog one-more-chance na bloog.pl należy również to ciebie.. hmm, jesteś na prawdę dobra, pisząc obydwa opowiadania na raz. :)

    trzymam kciuki i czekam na kolejną część. God bless you. < 33

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuję za życzliwe opinie <3 Jesteście Niesamowici!! PS blog, o którym wspomniała "tryśka." nie należy do mnie :) Tak dla sprostowania...

    OdpowiedzUsuń