wtorek, 5 lutego 2013

Ynitsed_16

Łóżko było teraz jedynym bezpiecznym miejscem. Dookoła panowała głęboka ciemność, mimo iż był środek dnia. Cisza zdawała się być tak dźwięczna, że brzmiała w jej uszach, raniąc je boleśnie. Dzieci cicho bawiły się w swoim pokoju, by przypadkiem nie przeszkadzać matce, a Steven zniknął gdzieś w garażu, chcąc pobyć sam na sam ze swoim autem. Czasem miała wrażenie, że kochał je bardziej, niż całą swoją rodzinę. Tym razem jednak dziękowała Bogu, że nie musi wysłuchiwać jego, często już denerwujących, gadek. W jej głowie zabrzmiał teraz cichy, miękki głos Michaela. Taak... Tego dźwięku mogłaby słuchać w nieskończoność. I ten cudowny, a zarazem niesamowicie zaraźliwy śmiech.Przed oczami, niczym niemy film przewijały się obrazy sprzed 15 lat. Przeprowadzka do Gary... Pierwsze spotkanie u Jacksonów... Wizyta na plaży... Pocałunek... Randka z Lucasem.... Bójka między nim a Michaelem... Prezent... Wyprowadzka... Jakby ze zdwojoną siłą uderzyły w nią słowa, które wypowiedział, kiedy ostatni raz się widzieli: " Szalałem za tobą!" Jej głowę przeszedł nieoczekiwanie paraliżujący ból. Wydała jedynie stłumiony jęk i nakryła się kocem, by nikt jej nie słyszał. Co się z nią działo? Nie miała pojęcia, ale czuła, jakby jej czaszka miała za chwilę eksplodować.
- Mamusiu... Wszystko w porządku? - do pokoju zajrzała zaniepokojona krzykiem matki Alyson.
- Tak, kochanie... Tylko trochę boli mnie głowa.
Dziewczynka, jakby przeczuwając, że kobieta nie jest z nią do końca szczera, wpełzła pod koc i wtuliła się w rodzicielkę. Madeline objęła ją troskliwie ramionami. Resztkami sił próbowała powstrzymać łzy zbierające się w jej szmaragdowych oczach, lecz już po chwili płynęły one swobodnie po rozpłomienionych policzkach. Wiedziała, że płacze z bólu. Ale czy z tego fizycznego, czy raczej ze świadomości, że utraciła raz na zawsze kogoś, kogo kocha...?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz