niedziela, 10 marca 2013

Ynitsed_24

Była w raju. Słońce powoli przebijające się przez szybę, oświetlające delikatnie przestronny pokój. Wokół rozchodził się zapach świeżych, maślanych ciasteczek mieszający się z wonią orchidei. Leżała na wygodnym łóżku, przykryta lekką, jedwabną kołdrą w kolorze lawendowym, ubrana w białą koszulkę i szorty. Nie bardzo chciała opuszczać ciepłą pościel, ale brakowało jej Michaela. Musiała minąć dłuższa chwila, zanim zorientowała się, gdzie tak naprawdę jest. A więc faktycznie Neverland będzie teraz jej nowym domem. Czuła się jak mała dziewczynka, którą kiedyś przecież była. Miała ochotę w jednej chwili zerwać się z łóżka i wypróbować wszystkie atrakcje jeszcze raz. W miejscu takim jak to, dorosła strona człowieka nie ma szans na wygranie z ukrytym, w każdym z nas, dzieckiem. Dlatego, nie zastanawiając się już dłużej, wygramoliła się z pościeli i zeszła na dół prowadzona zapachem pieczonych ciastek. W salonie połączonym z kuchnią zobaczyła sympatycznie wyglądającą gosposię, z którą już kiedyś miała okazję się poznać. Kobieta krzątała się przy piekarniku, od czasu do czasu mieszając coś w garnkach stojących na kuchence. Na początku nie zauważyła zaspanego gościa, pochłonięta pichceniem dzisiejszego obiadu.
- Dzień dobry... - powiedziała Maddie niepewnie.
Gosposia odwróciła się, a gdy zobaczyła zawstydzoną dziewczynę, na jej twarzy zagościł promienny uśmiech.
- Dzień dobry, jak się pani spało?
- Dobrze... dziękuję...
- W takim razie bardzo się cieszę. A co miałaby pani ochotę zjeść?
- Myślę, że ma ochotę na płatki czekoladowe z mlekiem...
Ten głos nie należał do Madeline. Michael wyłonił się z łazienki, z ręcznikiem przepasanym wokół bioder i kropelkami wody spływającymi po mleczno-kawowej skórze. Mokre, hebanowe loki przylgnęły do jego karku i ramion, a on uśmiechał się łagodnie bez choćby odrobiny zawstydzenia. Dziewczyna poczuła, że nogi odmawiają jej posłuszeństwa, więc siłą woli starała doprowadzić się do porządku. Mężczyzna podszedł i pocałował ją delikatnie w policzek, po czym powiedział.
- Dasz mi minutkę? Pójdę się ubrać i zaraz wrócę.
- Dobrze...
Może i jej odpowiedź była nieco anemiczna, co zmartwiło Michaela, ale to jedyne, na co było ją wtedy stać. I bynajmniej nie miało to nic wspólnego z jej stanem zdrowia. Po prostu zapach, który wypełnił pokój, gdy on się w nim pojawił, był zniewalający. Do tego jego wyrzeźbione, prężne po trasie koncertowej ciało, ociekające wodą... Stanowczo musiała ochłonąć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz