czwartek, 11 kwietnia 2013

Ynitsed_30 #FinalPart

W jego oczach zebrały się łzy. Nie tak to wszystko miało wyglądać. Zamiast w kremową sukienkę, powinna być ubrana w białą suknię z długim welonem niesionym przez dzieci. Miała być przeniesiona przez niego przez próg ich wspólnego domu, zamiast w białej trumnie przez czterech mężczyzn wprost na cmentarz. W tle powinna grać radosna muzyka, zwiastująca zawarcie małżeństwa, a nie smutno bić dzwon w najwyższej wieży najbliższego kościoła. Wszyscy zebrani powinni winszować i gratulować zamiast składać kondolencje... Wszystko powinno wyglądać inaczej. Musiał być w przebraniu. W takiej chwili nie chciał wywoływać zamętu swoją osobą, a jedynie w ciszy pożegnać się z ukochaną. Przechodząc obok nieznanej mu kobiety spostrzegł zapłakanego Kevina, obejmującego swoją narzeczoną. Pamiętał go, kiedy jako dziewięcioletni rozrabiaka bawił się z Janet w ich ogrodzie. Teraz był już dorosłym, dwudziestoczteroletnim mężczyzną, który planował założyć własną rodzinę. Dziewczyna o drobnej budowie i jasnych, okalających różową buzię, blond włosach również pogrążona była w głębokim smutku. Parę kroków przed nimi, w kondukcie żałobnym szła starsza kobieta o lasce, w czarnej, odświętnej garsonce. Rozpoznał w niej poczciwą panią Robin, która, gdy jeszcze mieszkali w Gary, zawsze ceniła jego przyjaźń z jej córką. Teraz szła, roniąc łzy i szlochając w rozpaczy po utracie ukochanego dziecka. Dalej, na samym przodzie szedł Steven prowadząc Ally za drobną rączkę, a małego Maxa trzymając w ramionach. Nie płakał. Był już tak zmęczony i zrozpaczony, że nie był w stanie uronić choćby jednej łzy. Chyba wypłakał już wszystkie. Jego córka, żałośnie, raz po raz, pociągając nosem szła ze spuszczoną główką ubrana w  czarny płaszczyk. Chłopiec spał, oparty na piersi ojca, jakby nieświadomy tragizmu sytuacji, w której się znajdował. Zatrzymali się przy wykopanym grobie, a ksiądz pomodlił się za duszę Madeline. Wszyscy obecni trzymali w rękach białe róże. On jednak miał coś więcej... Wyciągnął z kieszeni pudełko, w którym ukryty był rulonik papieru opasany srebrnym pierścionkiem. Po raz ostatni trumna została otwarta, a promienie słoneczne oświetliły bladą, ale wciąż piękną twarz Maddie. Uśmiechała się delikatnie, jak podczas najbardziej błogiego snu. Gdy każdy po kolei pożegnał się ze zmarłą, przyszła kolej Michaela. Stanął obok trumny i nachylił się, pocałować tę najdroższą dłoń. Gdy to uczynił, zacisnął ją na niewielkim, czerwonym pudełeczku, a po jego policzku potoczyły się dwie, duże łzy.
- Nigdy nie pozwolę ci odejść... Zostaniesz na zawsze w moim sercu...
Zdecydował nie zostawać dłużej. Ostatnią rzeczą, którą planował zrobić, było pożegnanie się z dziećmi. Steven postanowił, że lepiej będzie, jeśli Michael nie będzie miał z nimi kontaktu. Oczywiście gdyby tylko potrzebowali jakiejkolwiek pomocy, on zawsze będzie do ich dyspozycji. Spojrzał na śpiącego smacznie, dwuletniego Maxa i pogłaskał go po główce. Potem, starając się ukryć łzy, ukucnął przed zapłakaną Alyson i uśmiechnął się niewyraźnie.
- Aly, nie płacz. Mamusia jest teraz w lepszym miejscu, a ty musisz pamiętać, że ona cię nie zostawiła. Patrzy na ciebie z góry i jest dumna ze swojej dzielnej dziewczynki. Wiedz, że nigdy nie jesteś sama, bo ona zawsze jest przy tobie... Masz ją tutaj - wskazał na serce małej. - Gdybyś też kiedyś potrzebowała czegokolwiek, po prostu mnie zawołaj. Wiem, że jesteś silna i poradzisz sobie...
- Michael...
- Słucham...
- Kocham Cię...
Dziewczynka przytuliła się mocno do mężczyzny, a on odwzajemnił uścisk.
- A ja kocham Cię bardziej... Bądź dzielna...
Pocałował jej delikatne czoło i odszedł, śladami zdeptanych marzeń i zranionych uczuć...



*********
Jak widzicie, opowiadanie "Destiny-Ynitsed" dobiegło końca. Chciałabym Wam wszystkim serdecznie podziękować za obecność na blogu, wsparcie i każde dobre słowo. Naprawdę to doceniam. Jeśli chcielibyście, abym kontynuowała pisanie opowiadań (a mam jeszcze sporo pomysłów ;) ), dajcie mi znać. Teraz jeszcze raz bardzo dziękuję i życzę Wam dużo Miłości i zrozumienia <3

Love You More!
Liberian_Girl

1 komentarz:

  1. Piękne...wzruszyłam się.
    Dziękuję Ci za to, ze to napisałaś

    OdpowiedzUsuń