środa, 7 sierpnia 2013

Until Death Do Us Part..._21

Siedział w salonie, na zimnej podłodze, z podkurczonymi kolanami oplatając je ramionami. Nie wiedział, czy chce mu się płakać z powodu tego, co zrobił Lisie Marie, czy też jej rodzinie. Do pokoju właśnie weszła Janet trzymająca w dłoniach dwa kubki z sokiem pomarańczowym i paczkę czekoladowych ciasteczek. Jej rozczochrane włosy wyglądały tak, jakby dopiero co ktoś wyrwał ją z łóżka. Wydawało mu się to całkiem możliwe, ze względu na fakt, iż zjawił się u niej o 1:30. Mimo że była niebywałym śpiochem, nawet nie mruknęła, gdy zobaczyła go, stojącego przed drzwiami u skraju załamania. Słyszała od Laury, że, jakimś cudem, wydostał się z Neverlandu niezauważony i odjechał w nieznane na swoim motorze. Cieszyła się, że widzi go całego i zdrowego, jednak wszystko wskazywało na to, że jednak nic nie było w porządku.
- Dunk, przecież wiesz, że nie jem słodyczy. Dobrze wiem, jak wyglądam. Nie chcę by te wszystkie okropne wypryski wróciły.
- Nic ci się nie stanie od małej paczuszki ciasteczek o ile przestaniesz mnie tak nazywać - powiedziała stanowczo, uśmiechając się jednak łagodnie.
- Przepraszam...
- Nie przepraszaj. Powiedz mi lepiej, co takiego się stało.
- Rozstałem się z Lise.
Nazwał ją tak po raz pierwszy. To zdrobnienie jej imienia wyrwało się prosto z jego serca, dowodząc tylko, jak wielkie jest jego cierpienie.
- Co za Lise? To ty się z kimś spotykałeś? - zapytała, nawet nie próbując ukryć zaskoczenia.
- Z Lisą Marie Presley.
Pozwolił, by słowa te wybrzmiały w pełnej szacunku ciszy, na którą przecież zasługiwały.
- Spotykałeś się z córką Presleya?! Żartujesz...
- Właściwie to były to wyłącznie przyjacielskie spotkania...
- Dlatego mówisz, cytuję "ROZSTAŁEM się z Lise". Aha... Już to widzę.
- Ale to prawda. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że czuję do niej coś więcej. A może tylko nie chciałem dopuścić tego do myśli. Sama wiesz, ona ma męża, dwójkę dzieci...
- Umawiałeś się z mężatką! Nie poznaję cię, Mike. Powiedz mi, kim jesteś i co zrobiłeś z moim nieśmiałym bratem.
- Nie jestem w nastroju do żartów, Jan... Kiedy zawiozłem ją na wycieczkę nad jezioro, postanowiliśmy przenocować w domku nieopodal wody. Wiesz, tego należącego do Liz...
- Pamiętam. Całkiem przytulne miejsce...
- Nie o to chodzi. Nie chciałem, żeby w takim stanie wracała do domu. Dopiero co pokłóciła się z Dannym i była naprawdę smutna. A może po prostu chciałem zatrzymać ją dla siebie?
-  I co było dalej?? - zapytała Janet, zasłuchana w opowieść brata, jak w wyciskające łzy romansidło.
- Kochaliśmy się...
Mimo że było ciemno, mogła dostrzec wyraźnie rumieniec, który wypłynął na jego blade policzki.
- Więc co poszło nie tak?
- Po wszystkim czułem się winny. Nie chciałem niszczyć jej rodziny. Powiedziałem jej, że lepiej będzie, jeśli przestaniemy się spotykać...
- Ty ją kochasz, Mike...
- Chyba tak...
Przytuliła go najmocniej jak tylko potrafiła, roniąc gorące łzy nad kolejnym nieszczęściem, które dotknęło jej ukochanego brata.


1 komentarz: