środa, 14 sierpnia 2013

Until Death Do Us Part..._24

- Halo, czy rozmawiam mecenas Vivienne Blackwood?
- Tak, w czym mogę pomóc?
- Mówi, uhm... Ja...smine Flow... Mam do pani pewną sprawę.
- A o co konkretniej chodzi?
- Wie pani, wolałabym porozmawiać w cztery oczy.
- Mam bardzo napięty grafik i nie wiem, czy...
- Jestem w stanie zapłacić każdą cenę, za pani nieocenioną pomoc... - przerwała jej energicznie.
Długo wsłuchiwała się w ciszę panującą po drugiej stronie aparatu, która wskazywała na intensywne rozważanie jej propozycji. Po kilku minutach milczenia usłyszała głębokie westchnienie, a zmęczony głos kobiety sukcesu odezwał się mało entuzjastycznie:
- No dobrze. Tylko niech pani sobie nie myśli, że można mnie kupić. Zgadzam się na to spotkanie, tylko ze względu na pani usilne prośby. W takim razie gdzie mam się stawić.
- Myślę, że kawiarnia na Paul's Street będzie odpowiednia. Pasuje pani dzisiejsze popołudnie?
- Mam wolne dosłownie trzydzieści minut o wpół do szóstej.
- Wspaniale. W takim razie do zobaczenia.
- Do widzenia.
Siedziała na obrotowym fotelu, zadowolona z siebie, jak nigdy dotąd. Gdy, pod wpływem euforii zaczęła kręcić się na krześle wokół własnej osi, dostrzegła stojącego w drzwiach Michaela. Miał mocno zaczerwienione, od łez, oczy i nikły uśmiech na pełnych, różowych wargach. Zastanawiała się, jak wiele usłyszał i, ewentualnie, w jaki sposób z tego wybrnąć, jeśli okazałoby się, że wie za wiele.
- Z kim rozmawiałaś?
Odetchnęła z ulgą. Jednak jeszcze nie wszystko stracone.
- Z przyjaciółką.
- I to ona doprowadziła cię do takiego stanu? Muszę uścisnąć jej dłoń. Wróciła mi moją dawną, anormalną siostrę.
- Widzę, ze ci się polepszyło, Mikey. Sypiesz żartami, jak z rękawa.
Cień radości znikł ponownie z jego gładkiej twarzy.
- Przepraszam...
- W porządku. Jakie mamy plany na dzisiejsze popołudnie? Obejrzałbym jakąś kiepską komedię, albo posłuchał twoich piosenek. Co ty na to?
- Nie gniewaj się, ale muszę dzisiaj wyjść...
- Z facetem, czy tą przyjaciółką, z którą przed chwilą rozmawiałaś?
- Właśnie z nią.
- W takim razie możesz iść, ale tylko pod warunkiem, że wrócisz równie szczęśliwa i beztroska, jak byłaś przed chwilą.
- A potem zjemy tonę czekoladowych i waniliowych lodów.
- Grzeczna dziewczynka. No już, zmykaj, bo jeszcze się spóźnisz.
Podbiegła do niego i ucałowała jego blady policzek. Zabrała ze sobą okulary przeciwsłoneczne na spotkanie z nieznajomą, którą tak naprawdę znała już dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz