- Viv, jeśli ty mi nie pomożesz, to nie wiem, kto da radę.
- Schlebia mi to, ale wiesz, że
nie zajmuję się sprawami przyjaciół. Mam swoje zasady, chociaż myślę, że znam odpowiedniego człowieka, który
mógłby poprowadzić twoją sprawę.
Vivienne Blackwood wyjęła z
szuflady swojego służbowego biurka notes z kontaktami kolegów po fachu. Wykręciła
numer i w milczeniu oczekiwała na odzew. Miała czas, by spokojnie popatrzeć na
dwoje siedzących przed nią ludzi. Ona, ubrana w biały, zwiewny kombinezon,
ozdobiona dwoma sznurami pereł podkreślającymi jej długą szyję, z ustami
podkreślonymi krwistoczerwoną szminką. Nie potrafiła pojąć, w jaki sposób
mężczyzna trzymający ją teraz za rękę, tak na nią wpłynął. Miał na sobie czarną
koszulę z czerwonymi pagonami i opaską na ramieniu i czarne spodnie. Jego
nieprzeniknione oczy zasłaniały okulary przeciwsłoneczne, a wierna Fedora, w
geście szacunku spoczywała teraz, nie na głowie właściciela, lecz na jego
kolanach. Z nutką zazdrości musiała
przyznać, że Michael sprawił, iż Lisa rozkwitła. Jej wewnętrzne piękno zostało
wydobyte. Nagle musiała wrócić myślami do sprawy rozwodowej przyjaciółki, gdyż
po drugiej stronie aparatu usłyszała swojego rozmówcę. Po krótkim, lecz
treściwym przedstawieniu sprawy, uśmiechnięta, odłożyła słuchawkę. W milczeniu
delektowała się zdenerwowaniem zakochanych.
- No i co? – wypaliła wreszcie
Lisa, która nie potrafiła poradzić sobie z narastającą niepewnością.
- Mam dla was trzy wiadomości.
Jedną dobrą i dwie złe. Które wolicie najpierw?
- Złe – odpowiedzieli zgodnie.
- Potwierdziło się, że nie będę
mogła poprowadzić waszej sprawy. To była pierwsza wiadomość.
- A ta druga?
- Po tym wszystkim co dla was
zrobiłam, musicie zaprosić mnie dziś na obiad. Tylko błagam, nie w domu. Wiem
jak Lisa gotuje i nie obraź się, Michael, ale nie będziesz miał z nią pod tym
względem łatwego życia.
- Bez obaw – odparł rozbawiony. –
Mam kucharza, który dba, by nikt, kto nas odwiedza, nie wyszedł głodny. Czy to
była druga zła wiadomość? Bo nam sprawiła nam niebywałą radość!
- Dobra, dobra… Uważaj, bo ci
uwierzę. Ją owinąłeś sobie wokół palca, ale ze mną nie ma tak łatwo- puściła
do niego oko, a potem zwróciła się do Lisy. - Nie wypuść tego ptaszka z rąk, bo
drugiego takiego nie znajdziesz.
- Wiem… A więc co z ostatnią
wiadomością?
- Och tak, prawie zapomniałam.
Twoim adwokatem będzie Tom Maserau.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz