poniedziałek, 14 października 2013

Nefrytowe Serce_10

Kochani!
Jutro z samego rana wyjeżdżam i wrócę dopiero w piątek, bardzo późnym wieczorem. Przez ten czas nie opublikuję żadnej notki, ze względu na brak sprzętu. Liczę na Waszą wyrozumiałość i prezentuję Wam kolejną część opowiadania "Nefrytowe Serce". Miłego czytania.
Lots of L.O.V.E.
Liberian_Girl

- Hej! To niesprawiedliwe!
Cała czwórka wybuchnęła śmiechem. Kto by pomyślał, że gra w Monopolly może wywoływać takie emocje? Michael jak zwykle nie mógł pogodzić się z tym, że przegrywa, chociaż znając go, można by stwierdzić, iż powinien się już do tego przyzwyczaić. Nie należał do osób z wybitnie rozwiniętym zmysłem przedsiębiorczości, dlatego najczęściej wygrywały z nim nawet jego własne dzieci. Tym razem grali razem z Yù, która od ostatniej poważnej rozmowy z nim, znacznie się otworzyła. Nie zamykała się już na całe dnie w sypialni i nie uciekała od jego towarzystwa. Wręcz przeciwnie, spędzali ze sobą całkiem sporo czasu, który upływał im na zabawach z dziećmi i długich pogawędkach o wszystkim. Mimo dość znaczącej różnicy wieku, rozumieli się niezawodnie. Często zdarzało im się rozmawiać o przyszłości dziewczyny, która nie malowała się kolorowo. Od dzieciństwa uczyła się w domu, a kompetencje jej nauczycieli mogły pozostawiać wiele do życzenia. Już za trzy dwa lata powinna być w gronie studentów uczelni wyższej, jednak brak potrzebnych zaświadczeń o ukończeniu nauki w szkołach niższego stopnia jej to uniemożliwiało. Poza tym, potrafiła tylko czytać, pisać i wykonywać proste rachunki. Michael postanowił nie dopuścić, by Chinka zmarnowała sobie życie ze względu na błędy popełnione przez jej rodziców, dlatego osobiście zajął się jej edukacją. W chwilach, gdy dzieci bawiły się na dworze, lub spały, oni siedzieli razem w bibliotece studiując historię świata i Stanów Zjednoczonych Ameryki, bądź omawiając ważniejsze dzieła największych pisarzy. Mężczyzna odkrył w niej ogromny potencjał i godną pochwały chęć do nauki. Rzetelnie odrabiała wszystkie "prace domowe", chociaż nie miał pojęcia, kiedy miała na to czas. Poza utworami lirycznymi, epickimi i dramatami, zastanawiali się nad dziełami sztuki ulubionych artystów Michaela. Rzeźby Michała Anioła znała już chyba na pamięć, a obrazy Leonarda da Vinci stały się dla niej prawdziwymi ikonami. Zaraził ją swoim umiłowaniem do piękna i harmonii jakie znajdował w pracach tych twórców. Zdarzało im się także spacerować po ogrodach Neverlandu, nasłuchując dźwięki natury, które tworzyły kojącą umysły melodię. Mimo całego natłoku zajęć, nie zaniedbał on swoich obowiązków i, często do późnych godzin nocnych, męczony bezsennością, tworzył w studiu kolejne muzyczne arcydzieła. Dotąd dzieci były jedynymi osobami, które mogły posłuchać jego piosenek, zanim jeszcze nadawał im ostatnie szlify, lecz niedawno do tego wyjątkowego grona dołączyła także Yù. Okazało się, że mają podobny gust muzyczny, przynajmniej jeśli chodziło o ballady. Dziewczyna ubóstwiała wolne, melancholijne kawałki, na próżno natomiast próbował ją przekonywać do rytmicznych, pełnych energii utworów. Szanowała i podziwiała jego pracę, lecz nie potrafiła polubić tych dynamicznych piosenek. Kiedy nadchodził niedzielny wieczór, a dzieci już słodko spały w swoich łóżeczkach, siadali na podłodze, w pokoju Michaela i słuchali starych winyli Beatlesów, czy Jamesa Browna. Zdarzało się, że przekoczowali tak do bladego świtu, a bywało i tak, że wzruszony mężczyzna brał w ramiona lekką jak piórko, śpiącą dziewczynę i układał ją na swoim łóżku, po czym sam spał na kanapie w salonie. Wyglądała wtedy tak krucho i niewinnie, zdawać by się mogło, że byle wiaterek wystarczy, by ją zdmuchnąć. Mimo iż byli już prawie przyjaciółmi, ona wciąż zwracała się do niego "Panie Jackson". Wiele razy prosił, by mówiła mu po imieniu, ona jednak wytrwale obstawała przy swoim. Musiał przyznać, że upór wpisany był w jej osobowość. Na samą myśl o tym uśmiechnął się do siebie, co uszło uwadze pozostałych. Podczas kolejnych salw śmiechu, do pokoju weszła pogodna Lu Lu z telefonem w dłoni.
- Panie Jackson, telefon do pana.
- Dziękuję, Lu Lu.
Kiedy wziął od niej słuchawkę, postanowił opuścić na czas rozmowy gwarny pokój. Ciche i spokojne miejsce odnalazł dopiero w swojej sypialni. Lekko zmęczony, spoczął na łóżku i dopiero odezwał się do aparatu:
- Słucham?
- Michael? To ja, Mac -odpowiedział głos w słuchawce, którego właścicielem był jego dobry przyjaciel.
- Mac! Jak miło cię słyszeć! Co tam u ciebie?
- Właściwie, to nic konkretnego... A tobie jak się wiedzie?
- Nie najgorzej. Hej, mam pomysł! Nie miałbyś ochoty wpaść do Neverlandu dziś wieczorem. Dzieciaki już się za tobą stęskniły...
- Spotkania z moimi chrześniakami nie odmówię. A my pogadalibyśmy sobie jak za starych, dobrych czasów... Będę za dwie godziny.
- Czekamy, do zobaczenia. Niech Bóg ci błogosławi, Mac.
Nacisnął czerwony guzik na klawiaturze telefonu i uśmiechnął się triumfalnie. Ten plan wydawał się genialny. Jeśli tylko się powiedzie, szczęście wreszcie zapuka do odpowiednich drzwi. Już nie mógł doczekać się przybycia Macaulaya. Tymczasem, prawie w podskokach, wrócił do bawiącej się gromadki.
- Mam nadzieję, że nie oszukiwaliście, kiedy mnie nie było... - powiedział, udając groźną minę.
- No coś ty, Tatusiu. Nigdy przenigdy... - uroczyście przysięgał Prince, podczas gdy Paris już wdrapywała się na jego kolana.
- Yù, dziś odwiedzi mnie mój przyjaciel... Mam nadzieję, że dołączysz do nas podczas kolacji?
- Nie śmiałabym, panie Jackson.
- Nalegam...
- Jeśli nie sprawiłoby to panu kłopotu... - przez jej nieśmiałość przebijała chęć poznania tajemniczego gościa.
- Oczywiście, że nie. Więc chodźmy przygotować kolację.
Wziął za ręce dwoje swoich pociech i we czwórkę ruszyli do kuchni.


4 komentarze:

  1. Cudne <33 szkoda że cię nie będzie :C
    no nic. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie trochę się otworzyła ;)
    Bardzo lubię Twoje opowiadania :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaje*isty blog, zaje*iste opowiadanie :D Przepraszam, żę w takich słowach, ale już nie wiem jak wyrazić uczucia, które budzi we mnie Twoje dzieło <3
    http://whenever-im-alone-with-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń