poniedziałek, 21 października 2013

Nefrytowe Serce_12

To niewiarygodne, że była tak spokojna. Od samego rana, niczym od natręta, nie mogła odpędzić się od uśmiechniętego promiennie, rozczochranego blondyna. Chłopak wyraźnie dawał do zrozumienia, że jest nią więcej niż zainteresowany, lecz ona przyjęła za taktykę, brak reakcji. Traktowała go jak każdego obcego w tym domu - z szacunkiem, ale bez spoufalania. Gdy razem spędzali czas w ogrodzie, a dzieci biegały wokół fontanny, chlapiąc się wesoło chłodną wodą, ona znów odpłynęła myślami. Przymknęła powieki i w wyobraźni po raz kolejny ujrzała wyraźne rysy Michaela. Jego wyraźne kości policzkowe, mały nos, wydatne, brzoskwiniowe usta, duże, czekoladowe oczy i pojedyncze loki okalające posągowo piękną twarz..Był teraz na spotkaniu biznesowym, dlatego nie mógł towarzyszyć im w zabawie na świeżym powietrzu. Dlaczego właśnie wtedy, gdy gościem był ten irytujący młokos? Zamrugała kilka razy, chcąc pozbyć się myśli, jakie opanowały jej głowę jak najszybciej. Spojrzała na Macaulaya z niezauważalną dla niego antypatią i od razu tego pożałowała. Kiedy podchwycił jej wzrok, momentalnie zjawił się u jej boku i zapytał niezrażony chłodem bijącym z jej oblicza.
- Nie miałabyś może ochoty, na mały spacer po posiadłości, Yù?
- Przykro mi, panie Culkin, ale nie mogę zostawić dzieci.
- Mów mi Mac... Przecież nic im się nie stanie. Są już duże.
- Są pod moją opieką, dlatego nie mogę spuścić ich z oka choćby na minutę.
Młodzieniec westchnął głęboko, z lekka zawiedziony, jednak już po chwili w jego głowie zrodził się kolejny przebiegły plan.W koszu ogrodnika, który na chwilę zniknął we wnętrzu domu, by zaspokoić pragnienie, zauważył mały bukiet świeżo ściętych czerwonych róż. Piękna dziewczyna leżała teraz na miękkiej trawie, odrobinę przymykając powieki, rozkoszowała się chwilowym spokojem od adoratora. Chłopak gestem przywołał do siebie brykające beztrosko rodzeństwo i szeptem zapytał dziewczynkę:
- Paris, byłabyś tak miła i pożyczyłabyś mi swoją wstążkę?
Mała chętne przystała na prośbę swojego ojca chrzestnego i bez wahania oddała mu szmaragdową szarfę, którą związane były jej miodowe loczki. Już po chwili starannie plecione przez opiekunkę warkoczyki zniknęły, a w ich miejsce pojawił się zgrabny nieład kręconych włosków dziewczynki. Wujek pogładził ją po głowie i tym razem zwrócił się do chłopca:
- Prince, zanieś, proszę, Yù te kwiatki, dobrze?
Malec, jako bezsprzeczny dżentelmen energicznie zgarnął pojedyncze kwiaty z koszyka i z pomocą Maca związał je wstążką siostry. Potem puścił się biegiem w kierunku odpoczywającej w rozgrzewających promieniach słonecznych Chinki i wręczył jej prezent. Ona tylko spojrzała w kierunku nadawcy owego podarku, skłoniła się lekko i ponownie odpłynęła w nieprzeniknioną krainę swoich myśli. I pozostała tam do momentu, gdy ciszy, przerywanej rozbrzmiewającą wokoło subtelną muzyką klasyczną, nie zakłócił dzwonek frontowych drzwi.
- Tatuś wrócił! - zawołały dzieci chórem i wybiegły na spotkanie ojcu.
Dziewczyna nawet na moment nie zmieniła pozycji, choć miała ogromną ochotę dołączyć do komitetu powitalnego. Widziała, że Macaulay, może trochę niechętnie, również zmierzał w stronę domu, dlatego postanowiła pozostać na miejscu. Gdy pan Jackson będzie jej potrzebował, znajdzie ją łatwo...
*
- Przepraszam, że tak was wczoraj zostawiłem. Mam nadzieję, że nie nudziliście się beze mnie. Mac na pewno się tobą zajął... - powiedział z nieukrywaną radością.
- Oczywiście... Nie ma pan sobie nic do zarzucenia. Po prostu wykonywał pan swoje obowiązki.
Nie zamierzała mu się zwierzać z tego, jak bardzo nie cierpiała Macaulaya Culkina. Najważniejsze było to, że z nieznanego nikomu powodu musiał bezzwłocznie opuścić Neverland, jednak obiecał, że niedługo powtórnie ich odwiedzi. Jakie było jej szczęście, gdy dowiedziała się, że nie będzie już dłużej zmuszona do znoszenia jego towarzystwa. Nareszcie będzie mogła spędzić czas ze swoim nauczycielem... Siedzieli teraz we dwoje na puszystym dywanie, a ich twarze oświetlały skaczące w ognisku płomienie. Koce, które otulały ich nogi, przyjemnie i skutecznie ogrzewały zmarznięte stopy. Nie wiedzieć czemu pogoda tak diametralnie się załamała, a na zewnątrz panował prawdziwy ziąb. Idealnym antidotum na tę jesienną aurę okazała się gorąca czekolada popijana teraz przez nich podczas luźnej rozmowy. Pomiędzy jednym a drugim łykiem słodkiego napoju Michael zapytał:
- Powiedz mi, Yù, co w języku chińskim oznacza twoje imię?
- Tak naprawdę Yù, to moje nazwisko. W chinach przedstawiamy się właśnie z nazwiska. Yù Xīn, znaczy Nefrytowe Serce... To babcia zaproponowała moim rodzicom to imię... - powiedziała i  nieśmiało spojrzała na mężczyznę.
- To naprawdę niesamowite... I piękne. Czy nefryt nie jest kamieniem wręcz kultowym w chińskiej kulturze? Teraz, gdy już wiem, co to znaczy, mogę z pewnością stwierdzić, że pasuje ono do ciebie jak ulał.
- Zgadza się. Nefryt od dawna był bardzo ceniony przez Chińczyków, ze względu na wszechstronność zastosowania.
- A ja sądzę, że to z powodu jego piękna. Jest to dość nietypowy kamień. Ma w sobie tajemnicę... Tak jak Ty.
Mógł dostrzec zaskoczenie w jej nieprzeniknionych oczach. By ukryć zawstydzenie, upił odrobinę z czerwonego kubka, obserwując jak porcelanową twarzyczkę dziewczyny oblewa lekki rumieniec. Uśmiechnął się delikatnie i spojrzał na jej długie, błyszczące włosy. Były czarne jak noc i tak gładkie, jakby jej jedynym zajęciem było rozczesywanie ich całymi godzinami. Jej dziecięcą buzię przyozdabiał najsubtelniejszy uśmiech na świecie, a on, jedynym co teraz widział, były rozkoszne dołeczki w jej policzkach. Przymknął powieki, mając dalej przed oczami jej obraz, i cieszył się chwilą...



2 komentarze:

  1. Oj, niedobrze się zapowiada... Mac podkochuje się w Yù, a Yù w Michaelu... A on jest niczego nieświadomy. Uważa, że ją uszczęśliwi swatając ją z Macaulayem....
    Opowiadanie świetne, coraz bardziej mi się podoba ;)
    Zapraszam do mnie. Liczę na Twoją opinię ;)
    http://whenever-im-alone-with-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń