piątek, 27 grudnia 2013

Am I scary for You? _12

Witajcie Kochani!
Jak tam Wasze poświąteczne samopoczucie? Mam nadzieję, że minione dni były dla Was czasem radości i Miłości. Liczę też, iż spodobało Wam się świąteczne opowiadanie "Santa from Bel Air". Cóż, już po Bożym Narodzeniu, koniec laby dla mnie, dlatego mam tu dla Was kolejną część opowiadania. Miłego czytania :)
Liberian_Girl

*

 To było jak spełnienie jej największego marzenia. Odkąd zaczęła o siebie dbać i schudła już 13 kilogramów, ludzie z klasy zaczęli ją akceptować. Co prawda wciąż nie śmierdziała groszem, jednak to, że jej wygląd się poprawił, było milowym krokiem na drodze do popularności. Nie tak dawno na horyzoncie pojawił się problem, z którym poradziła sobie w dość nietypowy sposób. Kiedy za sprawą drakońskiej diety obwód w jej talii i brzuchu ciągle się zmniejszał, kolejne ubrania stawały się zbyt luźne. Nie mogła pozwolić sobie na zakup choćby zwykłego T-shirtu, a co dopiero całego kompletu ciuchów. Gdy ojciec znów zniknął, by rozpocząć co najmniej tygodniową libację, a babka wybrała się do jednej z sąsiadek, najszybciej i najciszej jak potrafiła, zakradła się na strych. Pamiętała, że jako mała dziewczynka była tu kiedyś ze swoją matką. Wtedy nie rozglądała się dokładnie, jednak w jej pamięci utkwiła stara maszyna do szycia przykryta grubą warstwą kurzu, stojąca tuż pod oknem. Modliła się w duchu, by wciąż tam tkwiła, chociaż nie bardzo wiedziała, kto mógłby chcieć ją stamtąd zabrać. Powoli uchyliła drewnianą klapę blokującą wejście na poddasze. Drobinki pyłu, pobudzone nagłym ruchem, unosiły się teraz w powietrzu, szybując w nikłym świetle wpadającym do środka przez brudne szyby niczym płatki śniegu. Po jednej z belek podtrzymujących strop dostojnie przechadzał się duży, czarny pająk. Emma wzdrygnęła się na widok znienawidzonego stworzenia i powiodła wzrokiem w kierunku, w którym spodziewała się zastać sprzęt. Odetchnęła z ulgą, na tyle, na ile pozwalała jej alergia na kurz, kiedy zobaczyła maszynę w tym samym, opłakanym stanie. W zasadzie sama nie wiedziała, w jaki sposób udało jej się tego dokonać, ale w pojedynkę zwlokła ją na dół i ostatkami sił dotargała do swojej sypialni. Opadła bez sił na zaścielone wcześniej łóżko i dyszała ciężko. Co się z nią działo? Może i nigdy nie była typem sportsmenki, ale całkiem nieźle biegała, dlatego nigdy przedtem nie narzekała na kondycję. Ostrożnie wstała i , starając się nie zwracać większej uwagi na delikatne zawroty głowy, stanęła przed lustrem. Z niego bacznie przyglądały jej się wyblakłe oczy, kryjące w sobie wątłe iskierki. Kilkoma uszczypnięciami bezskutecznie spróbowała przywrócić kolor szarym, zapadniętym policzkom. Uśmiechnęła się do siebie blado, gdy podniosła lekko luźną koszulkę. Może i nie była w szczytowej formie, za to mogła pochwalić się wymarzonym, całkiem płaskim brzuchem. Niezbyt przejmowała się stopniowo uwidaczniającymi się żebrami, które można by już spokojnie policzyć. Powtórnie opuściła bluzkę i zajrzała do przestronnej szafy. W niej, ułożone równiutko na półkach, leżały stare, znoszone ubrania, na które była skazana od zawsze. Część z nich należała do jej matki, inne do starszych kuzynek, lecz prawdę mówiąc, żadne nie było jej własnością. Usiadła przy starej maszynie i starła z niej centymetrową warstwę kurzu, po czym kilkoma zręcznymi ruchami przywróciła ją do życia. Trochę skrawków materiału, stara sukienka Scarlett, długa nić i parę zręcznych ruchów wystarczyło, by z kawałka szmaty wyczarować coś, w czym można by pokazać się w szkole. Przerobiła w ten sposób jeszcze kilka ubrań, ciągle rozmyślając, gdzie podział się tajemniczy "Posłaniec Niebios". Od tamtego dnia, gdy kazała mu odejść, minęło już pół roku. Zdążyło wydarzyć się tak wiele zarówno złych, jak i dobrych rzeczy w jej życiu, a on mimo wszystko ciągle się nie pojawiał. W żadnym wypadku za nim nie tęskniła. Zwyczajnie zastanawiała się, dokąd tym razem posłał go ten jego Bóg. Przecież duchy od tak sobie nie rozpływają się w powietrzu bez wyjaśnienia... Moment. One dokładnie tak robią. Cóż, nie pozostało jej nic więcej, jak oswojenie się z myślą, iż owy anioł zniknął z jej życia raz na zawsze. I dobrze! Do tej pory radziła sobie bez stróża, teraz nie zamierzała być gorsza. Zdobędzie to, czego pragnie bez pomocy jakiejś głupiej zjawy. Uważnie przeszywała gładki fragment tkaniny, gdy jej policzek musnął chłodny powiew. Podniosła się i zamknęła okno, nie zdając sobie sprawy, że na zewnątrz drzew nie poruszał nawet najmniejszy wiatr...

2 komentarze:

  1. Jest ! Nareszcie nowa !
    Codziennie zaglądam i tak czekam i czekam :D
    Martwię się co do zachowania Emmy...dieta, brak kondycji. Uważam że jej ''anioł stróż'' powinien tam przy niej być, i jestem pewna że gdzieś tam na nią spoglądał.
    Kiedy pojawi się znów Mike? ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak... Biedna Emma... Przez chęć przypodobania się znajomym wpadła w anoreksję... Ale jestem też ciekawa co z Paris i jej braćmi ;) A Michael napewno był przy niej, tylko ona nie chce dać sobie pomóc.
    Czuję te historię. Jest cudowna!!!
    Bardzo podoba mi się nowe tło bloga. To tak na marginesie ;)
    TRZYMAJ TAK DALEJ!!!

    OdpowiedzUsuń