- Jak tam, Clarice? Było dziś spokojnie? - zapytała przysadzista blondynka, zakładająca właśnie ubranie robocze.
- Właściwie, to tak. Z wyjątkiem dwóch młodych dziewczyn...
- Z czym przyjechały?
- Sama się za chwilę przekonasz. Leżą na trójce. Tej brunetce trzeba niedługo zmienić kroplówkę. Ja już uciekam...
- Nie zatrzymuję cię, do zobaczenia.
- Na razie, Dolores - odpowiedziała pospiesznie, opuszczając pomieszczenie.
*
Rozrywający ból głowy przerwał jej błogi sen. Spierzchnięte usta bezgłośnie wołały o szklankę wody, by ugasić diabelskie pragnienie. Powoli przyzwyczajała się do dźwięków wydawanych przez szpitalne maszyny. Jej powieki były ociężałe, przez co udało jej się je podnieść z dużym trudem. Powoli rozejrzała się po jasnym pomieszczeniu, starając się ułożyć w głowie wszystkie wydarzenia minionej nocy. Kiedy ostrożnie odwróciła głowę, zobaczyła śpiącą mocno matkę. Zdała sobie sprawę, że rodzicielka czuwała przy niej przez cały czas, aż wreszcie Morfeusz wziął ją w swoje objęcia. Łzy natychmiast zebrały się w karmelowych oczach dziewczyny. Po drugiej stronie sali dostrzegła inną pacjentkę, chyba w podobnym wieku, przy której siedzieli dwaj chłopcy i starsza kobieta. Miała wrażenie, że jednego z nich rozpoznaje, jednak po dłuższym zastanowieniu uznała, iż tylko jej się tak wydawało. Ponownie przymknęła powieki i samotnie przeżywała swoje katusze. Właściwie nie zwróciła nawet uwagi, gdy do pomieszczenia, drobnymi kroczkami, weszła pulchna pielęgniarka, trzymająca w dłoniach kolejną kroplówkę. Podczas jej zakładania, dziewczyna nie zamierzała dać po sobie poznać, że nie śpi już od dłuższej chwili. Nie miała ochoty na tłumaczenie się ze swojego zachowania nikomu, a zwłaszcza zupełnie obcym osobom. Wciąż nieruchoma, przysłuchiwała się rozmowie, którą rozpoczęła starsza kobieta.- Jak długo moja wnuczka pozostanie w śpiączce? - zapytała zachrypniętym od płaczu i podłamanym głosem.
- Przykro mi, proszę pani, ale nikt nie może tego wiedzieć. Organizm człowieka wciąż jest zagadką nawet dla lekarzy, ale bądźmy dobrej myśli.
- Reszta rodziny czeka na korytarzu. Czy mogą ją odwiedzić?
- Przykro mi, pani Jackson, ale w sali może przebywać jedynie dwoje gości każdego z pacjentów. I tak już przymykam oko na ten przepis...
- Rozumiem. Bardzo dziękuję za opiekę nad Paris... - westchnęła Afroamerykanka.
- Nie ma za co. To przecież nasz obowiązek.
Powoli, jakby w zwolnionym tempie, docierało do niej to, co przed chwilą usłyszała. Jak to możliwe, by na szpitalnym łóżku nieopodal niej leżała Paris Jackson. Ta sama, którą darzyła nienawiścią płynącą z głębi serca. Zacisnęła mocno zęby, chcąc powstrzymać przeszywający jej głowę ból...... Miała ochotę krzyczeć, roznieść wszystko w drobny mak, byleby tylko uścisk ustąpił. Nagle, jej poszarzałą twarz owionął chłodny podmuch, a ona znów poczuła się błogo. Wydawało jej się, że całą salę wypełnia niesamowity, wręcz niebiański blask i ciepło milsze od najradośniejszego płomyka i najpiękniejszego promienia słońca. Zapach unoszący się w powietrzy był symfonią najwonniejszych aromatów, które gdyby ktoś spróbował opisać, zabrakłoby mu słów, by wyrazić ich cudowność. Nareszcie zobaczyła, jak kryształowo-przejrzysta postać siada w nogach jej łóżka i uśmiecha się delikatnie.
- Emmo... Czy już wiesz, kim jestem? - jego głos brzmiał czyściej, niż tysiące dzwoneczków poruszanych przez wiatr.
- Jesteś moim aniołem stróżem, ale gdzie byłeś, kiedy cię potrzebowałam?
- Byłem przy tobie zawsze, a jeśli zechcesz mnie wysłuchać, opowiem ci moją historię...
O Boże, nie mogę się już doczekać kolejnej części! Jestem strasznie ciekawa, co wydarzy się dalej... Bardzo mi żal obu dziewczyn, ale mam nadzieję, że obie wyjdą z tego ;(
OdpowiedzUsuńGenialnie piszesz, uważam, że masz talent ;) Już wyglądam na kolejną część, która mam nadzieję ukaże się jak najszybciej ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię królowo!