Gary, stan Indiana. Piątek. 29 sierpnia 1958 roku. Godzina 23:40. Na świat przychodzi siódme dziecko w tej wyjątkowej rodzinie. Chłopcu zostaje nadane imię Michael, co oznacza "podobny do Boga". Kiedy maluch osiąga wiek pięciu lat, rozpoczyna swoją podróż w nieznane. Pracuje najciężej, jak potrafi, by sięgnąć swoich marzeń i osiągnąć sukces. Kariera zabiera mu dzieciństwo, najpiękniejszy czas w życiu każdego człowieka. Zostaje weteranem, zanim jeszcze staje się nastolatkiem. Bije wszelkie rekordy, jego płyty są rozchwytywane, a bilety na koncerty rozchodzą się w ułamkach sekund. Zanim przekracza granicę trzydziestu lat, jest już rozpoznawalny na całym świecie. Ludzie biją się o miejsce u jego boku, jednak on wciąż jest samotny. Nie potrafi przeboleć utraty dzieciństwa, które miało już nigdy nie powrócić, dlatego postanawia dokonać czegoś wielkiego. Obiecuje sobie, że zwróci beztroskie lata młodości wszystkim, którym podobnie jak jemu zostały one odebrane. Jako, że nigdy nie przestał być tym małym chłopcem z 2300 Jackson Street, kupuje ranczo i buduje na nim rezydencję marzeń z miniaturowym Zoo, teatrem i wesołym miasteczkiem. Pokrótce mówiąc, ze wszystkim, czego dziecięce pragnienia mogły dotyczyć. Tworzy swoją prywatną wyspę w myśl słów J.M. Barrie'ego, że "Każdy z nas ma swoją własną Nibylandię". Ulubioną książką owego chłopca jest właśnie "Piotruś Pan", z którego ów cytat został zaczerpnięty. Chłopiec głęboko wierzy, że swoją baśniową krainą może podzielić się z tymi, których kocha najbardziej - z dziećmi. Dostosowuje to miejsce dla maluchów chorych i niepełnosprawnych, aby nawet one mogły zaznać choć odobinę radości. Ale stara się się pomagać im nie tylko w ten sposób. Odwiedza szpitale i domy dziecka, by ujrzeć uśmiechy na ich niewinnych twarzyczkach. Wtedy to media uznają, że jego fascynacja młodymi ludźmi jest niezdrowa, a on sam pragnie je jedynie wykorzystać. Jeden z jego małych przyjaciół, pod naciskiem spragnionych sławy i pieniędzy rodziców, oskarża go o coś, czego nigdy nie potrafiłby zrobić. W prasie rozpoczyna się nagonka na biednego chłopca. Wszyscy zawistni, zazdrośni o jego karierę pragną sprowadzić go na samo dno. A przecież on prędzej podciąłby sobie żyły, niż skrzywdziłby dziecko... W tamtym czasie, za namową kilku niewłaściwych ludzi, podejmuje parę złych decyzji, które utwierdzają tylko jego przeciwników w ich przekonaniach. Przepłakuje przez to wiele nocy, zastanawiając się, dlaczego tylu ludzi wbija mu nóż w plecy. Ten mały chłopiec chce tylko uleczać świat i pomagać potrzebującym. Miłość jest jego wiadomością. Mimo fanów, którzy go wspierają, dzielnie walcząc z bezpodstawnymi oskarżeniami, bardzo ciężko znosi cały ten szum wokół jego osoby. Bezsenność nawiedza go każdej nocy... Kiedy jest już właściwie na skraju przepaści, na jego drodze staje wyjątkowa osoba. Jest kobietą, którą zaczyna kochać całym sercem i wreszcie bierze za żonę z czystej miłości. Ona jednak nie jest gotowa na związek z kimś, kto wcześniej poślubił już Boga, muzykę i swoich fanów. Nie potrafi pozostać na drugim planie, a także zrozumieć jego natury. Rozstanie z księżniczką jego serca jeszcze bardziej pognębia chłopca. W jego życiu brakuje czegoś, co nadałoby mu większego sensu. Podczas, gdy media nie dają mu spokoju, u jego boku niezmiennie trwa przyjaciółka, która w chwili jego rozpaczy, decyduje się spełnić jego największe marzenie. Po dziewięciu miesiącach na świat przychodzi najcudowniejsze dzieciątko pod słońcem, które chłopiec kocha od pierwszego momentu. Nadaje mu książęce imię i z niecierpliwością oczekuje kolejnego potomka, który jest już w drodze. Co noc, gdy wreszcie udaje mu się spocząć w objęciach Morfeusza, śni o maleńkiej dziewczynce, której oczka będą uśmiechały się na jego widok, a usteczka będą wypowiadały te magiczne słowa: "Kocham Cię, Tatusiu". Niewiele dni później może trzymać już swoją księżniczkę w ramionach, natomiast przyjaciółka, spełniając obietnicę, usuwa się w cień. Chłopiec wychowuje swoje aniołki z dala od zła doczesnego świata. Skrycie pragnie, by jego córeczka stała się prawdziwą królewną, lecz ona, zamiast w pokoju pełnym lalek zbieranych przez niego latami, woli spędzać czas w towarzystwie brata, bawiąc się samochodzikami. Tamten okres jest wyjątkowy, a Bóg łaskawy dla małego chłopca. Kiedy w jego domu pojawia się trzeci już potomek, chłopiec wreszcie czuje się spełniony. Nigdy, podczas spacerów, czy wycieczek nie pozwala swoim pociechom zdejmować masek, które przywdziewają, by chronić ich tożsamość. Dzięki temu mogą mieć normalne dzieciństwo. Takie, jakiego zabrakło małemu chłopcu... Na czas opieki nad dziećmi całkowicie odkłada na bok karierę, nie przestając pisać kolejnych utworów, które lądują w starej szufladzie. Jego fani wciąż mu ufają, podczas gdy w mediach wybucha kolejna afera uderzająca w jego dobre imię. Sprawiedliwość znajduje swoje miejsce w sądzie, skąd mały chłopiec wychodzi, jako wielki zwycięzca z wysoko podniesionym czołem. Modli się do Boga o lata spokoju, tak bardzo potrzebne mu przy wychowywaniu swoich pociech. Kiedy błagania jego wielbicieli trwają w nieskończoność decyduje się na spektakularny powrót na scenę. Ma być tak, jak nie było nigdy przedtem. To ma być finał. Rozpoczyna próby, wkłada w nie całą swoją energię, ból coraz częściej rozrywa jego głowę i klatkę piersiową. Nie jest pewien, jak długo będzie w stanie to wytrzymywać, jednak wie, że nie może zawieść pokładających w nim wiarę ludzi. Powoli idzie podarować dzieciom całusy na dobranoc, a gdy wreszcie zostaje sam, wzywa swojego lekarza. Z pewnością tłumaczy mu, że bez zwiększonej dawki leku nie będzie mógł zasnąć, a następnego dnia czeka go kolejna próba. Bez porządnego wypoczynku, nie będzie w stanie pracować. Doktor wreszcie daje się przekonać zdecydowanemu pacjentowi i podaje propofol. Mały chłopiec, po raz pierwszy od kilkunastu dni, zasypia bez problemu. Odpływa powoli oglądając w myślach przewijające się obrazy. Tysiące ludzi skandujących jego imię. Jego słodkie aniołki bawiące się w ogrodzie. Zagubiona Nibylandia, którą wreszcie przyjdzie mu odnaleźć...
- To ja byłem tym chłopcem, Emmo - zjawa kończy swoją opowieść, uśmiechając się smutno.
To...To...to jest piękne ! cudnowne...rycze jak głupia...bardzo mi się podoba ta część <3
OdpowiedzUsuńNiestety nic więcej nie potrafię wydusić z siebie...jesteś wróżką która dosłownie zamienia słowa w coś pięknego.
Pozdrawiam
Wstyd mówić, ale kompletnie mnie to rozbroiło ;( Rozpłakałam się... Jesteś mistrzynią, wiele razy to pisałam, ale nigdy nie czytałam bloga tak utalentowanej osoby.
OdpowiedzUsuńPięknie napisana HIStoria, wzruszyłam się...
OdpowiedzUsuń